Ofensywa Ukrainy w obwodzie kurskim to próba wyrwania się z błędnego koła wojny na wyniszczenie, ale USA blokują zgodę Londynu na zaatakowanie Rosji pociskami średniego zasięgu.
USA zablokowały zgodę Wielkiej Brytanii na użycie przez Kijów pocisków Storm Shadow przeciw Rosji. Tak podał portal Ukrainska Prawda, powołując się na informacje brytyjskich mediów. Kijów poprosił Londyn o zgodę ponad miesiąc temu. Źródła, na które powołują się brytyjskie media, twierdzą, że sprawa „ugrzęzła w systemie", a dyskusje „ciągle trwają". O ile Wielka Brytania jest skłonna zezwolić Ukrainie na swobodne używanie pocisków dalekiego zasięgu, o tyle zgoda wymaga konsensusu aliantów: USA, Francji oraz „trzeciego kraju NATO".
Storm Shadow - obawa przed eskalacją wojny
Pociski Storm Shadow mają zasięg 250 km i mogłyby zostać wykorzystane do ataku na rosyjskie cele militarne położone w głębi kraju, np. na bazy wojskowe, które zdaniem ukraińskiego portalu odgrywają „kluczową rolę" w atakach Moskwy.
Przyczyną wahań USA może być obawa prezydenta Joe Bidena przed eskalacją konfliktu. Sabrina Singh, rzeczniczka Pentagonu, przyznała, że w kontekście wykorzystania pocisków dalekiego zasięgu USA obawiają się eskalacji. Zasugerowała również, że pociski te nie są niezbędne, aby Ukraina odzyskała swoje terytoria. Zastępca amerykańskiego ambasadora w Londynie Matthew Palmer zdystansował się od opinii o amerykańskiej blokadzie. W wywiadzie dla brytyjskiego radia stwierdził, że to Londyn i Kijów decydują, jak może być na froncie wykorzystana brytyjska broń, zauważył portal. Natomiast wielu brytyjskich wojskowych sądzi, że Ameryka, by podjąć decyzję, może potrzebować czasu na oszacowanie skutków ukraińskiej ofensywy.
Wkroczenie wojsk ukraińskich na terytorium Rosji było zaskoczeniem i dużym ciosem psychologicznym godzącym w prestiż rosyjskiego prezydenta Władimira Putina. Jednak według Philipa Wasielewskiego, analityka wojskowego think-tanku Foreign Policy Research Institute i byłego oficera CIA, operacja Ukraińców - choć niepozbawiona ryzyka - poza znaczeniem propagandowym ma też znaczenie militarne.
Cios w Putina
W rozmowie z PAP amerykański ekspert wyjaśnił, że „oczywiście ta ofensywa jest wielkim ciosem w wizerunek Putina, stanowi duże wzmocnienie ukraińskiego morale i skutkowała pojmaniem setek, jeśli nie ponad tysiąca jeńców, którzy okażą się przydatni. Ale to, czego nie zauważa wielu komentatorów, to fakt, że za pomocą tego ruchu Ukraina z powrotem obróciła ten konflikt w wojnę manewrową, gdzie to ukraińskie wojsko ma przewagę". Przewaga ta wynika z większej elastyczności sił ukraińskich i lepszego dowodzenia. W wojnie pozycyjnej, jaka toczy się m.in. w Donbasie w okolicach Pokrowska, przewaga jest po stronie Rosjan.
- Są takie dwa stare wojskowe powiedzenia. Pierwsze to: artyleria niszczy, piechota zdobywa. Drugie: im słabsza piechota, tym silniejsza musi być artyleria. Oba te powiedzenia mają zastosowanie do armii rosyjskiej w Donbasie, gdzie Rosjanie używają swojej przewagi w artylerii, doszczętnie niszcząc miasteczka i wioski, aż w końcu piechota je zajmuje po utracie dużej liczby żołnierzy. Ukraińcy wychodzą z tego błędnego koła bycia pod stałym ogniem artyleryjskim i przenoszą walkę z miejsca, gdzie Rosjanie mają ustawioną całą swoją artylerię i logistykę, w miejsce, gdzie mają rosyjskich żołnierzy poza okopami i gdzie mogą niszczyć rosyjskie jednostki kawałek po kawałku - analizuje Wasilewski.
Jak jednak przyznaje, ukraiński ruch obciążony jest dużym ryzykiem w obliczu problemów kadrowych ukraińskiej armii. Ofensywa wymusiła przeniesienie części wojsk z Donbasu, gdzie Rosjanie już od tygodni powoli posuwają się naprzód. Ukraińcy będą mieli przewagę, dopóki będą w ruchu. Jeśli Rosjanom uda się ponownie zmienić walki z powrotem w wojnę na wyniszczenie, to zmuszą Ukraińców do wycofania się lub okopania się i w rezultacie Ukraińcy będą mieli jeszcze więcej terenu do obrony niż wcześniej. Główny cel Ukraińców nie jest znany, a operacja pod Kurskiem może być teoretycznie również taktycznym zwodem mającym osłabić rosyjskie linie na innych odcinkach frontu. Jego zdaniem celem nie jest utrzymanie terenu po to, by stanowił on kartę przetargową, na wypadek gdyby Ukraina została zmuszona do podjęcia negocjacji z Rosją przez przyszłą amerykańską administrację.
- W tej teorii widzę co najmniej dwa błędy: jeśli jakikolwiek amerykański prezydent uważa, że jest w stanie zmusić Ukraińców do podjęcia rozmów, których nie są gotowi podjąć, to poważnie przecenia swój wpływ. Po drugie, do wyborów pozostały jeszcze trzy miesiące, a zanim nowa administracja przyjdzie i będzie w stanie zająć się rozmowami, to minie z 9 miesięcy. Jeśli rzeczywiście taki był cel tej operacji, powinna ona zostać rozpoczęta w grudniu - mówi Wasielewski.
O ostatecznych efektach ofensywy, poza jej skutkami psychologicznymi, zdecyduje m.in. to, jak głębokie okażą się ukraińskie rezerwy i jak duże straty Ukraińcy będą w stanie zadać Rosji na jej terytorium.
- Tak jak nie należy lekceważyć skutków dla ukraińskiego morale, nie można lekceważyć tego, jak sytuacja wpłynie na Rosjan, którzy dotąd mieli coraz większe problemy z mobilizacją żołnierzy, oferując coraz większe kwoty za wstąpienie do wojska. Być może fakt, że teraz muszą bronić swojego terytorium, to zmieni – podsumowuje ekspert.
Fot. Ukraiński czołg w Kursku w Rosji/PAP/EPA
TW
Inne tematy w dziale Polityka