Maile Michała Dworczyka. Fot. Adam Guz/KPRM
Maile Michała Dworczyka. Fot. Adam Guz/KPRM

Afera mailowa ze skrzynką Dworczyka. Jest przełom w śledztwie

Redakcja Redakcja Przestępczość Obserwuj temat Obserwuj notkę 25
Trzy osoby usłyszały zarzuty za włamanie do prywatnej skrzynki mailowej b. szefa KPRM Michała Dworczyka - pisze "Rzeczpospolita". Gazeta wskazuje, że trójka podejrzanych dostała się do skrzynki e-mailowej ówczesnego ministra w czerwcu 2021 r., korzystając z haseł znalezionych w sieci. Przypomnijmy, że według amerykańskich ekspertów za wyciekiem korespondencji stali Rosjanie.

Trzy osoby z zarzutami 

Jak przypomina gazeta, w czerwcu 2021 r. wiadomości wykradzione z prywatnej poczty mailowej Michała Dworczyka zaczął publikować na komunikatorze Telegram serwis „Poufna Rozmowa”. Była to korespondencja m.in. z politykami, w tym z otoczenia premiera Mateusza Morawieckiego.

"Rzeczpospolita" podkreśla, że trzej podejrzani dostali się do poczty ministra w czerwcu 2021 r., ale w momencie, gdy na Telegramie wykradzione treści ze skrzynki pojawiały się już od kilkunastu dni. Nie oni są zatem sprawcami włamania - zaznacza gazeta. Według jej informacji, pierwszy przyznał się, że wszedł do poczty Dworczyka, korzystając z wykradzionych loginów i haseł z ciekawości, czy dane dostępowe, jakie pojawiły się na jednym z hakerskich forów, zadziałają. Drugi miał zeznać, że nie pamięta wydarzeń objętych zarzutem, a trzeci nie przyznał się. Według ustaleń redakcji, zarzuty usłyszeli dwa lata temu, od tego czasu prokuraturze nie udało się znaleźć innych osób, które wchodziły na skrzynkę ministra.


To nie oni stoją za wyciekiem 

Gazeta, powołując się na warszawską prokuraturę okręgową, pisze, że brak dowodów, by podejrzani się znali, nie znaleziono też dowodów, aby którykolwiek z nich zrobił użytek z włamania do skrzynki mailowej i przechowywanej tam korespondencji. Nie ustalono także, aby komukolwiek przekazali informacje pochodzące z tej skrzynki. Zarzut jaki usłyszeli mówi natomiast o „pozyskaniu danych, umożliwiających nieuprawniony dostęp do informacji przechowywanych w systemie informatycznym poczty elektronicznej”.

Według "Rzeczpospolitej", wygląda na to, że trójka podejrzanych jedynie skorzystała z haseł dostępu, jakie pojawiły się w Internecie, nie byli oni inspiratorami włamania. Gazeta przypomina, że loginy i hasła do skrzynek mailowych, w tym w tym do maili Dworczyka i jego rozmówców, pojawiły się w sieci w lutym 2021 r. w efekcie gigantycznego wycieku takich danych. 

Działania rosyjskich hakerów? 

Przypomnijmy, w czerwcu 2021 r. ówczesny szef KPRM Michał Dworczyk oświadczył, że w związku z doniesieniami dotyczącymi włamania na jego skrzynkę email i skrzynkę jego żony, a także na ich konta w mediach społecznościowych, poinformowane zostały służby państwowe. Ocenił, że "w skrzynce mailowej będącej przedmiotem ataku hakerskiego nie znajdowały się żadne informacje, które miały charakter niejawny, zastrzeżony, tajny lub ściśle tajny".

Przez lata treści maili były publikowane w mediach społecznościowych, a także powstało setki artykułów w tej sprawie. Eksperci z amerykańskiej firmy Recorded Future ustalili z czasem, że za aferą stoją rosyjscy hakerzy, a cała operacja jest pod nazwą "Ghostwriter". 

Analitycy z USA przypuszczali, że w ramach operacji "Ghostwriter" mogło dochodzić do współpracy rosyjskich i białoruskich hakerów. Wschodnią inwencję oceniali jako wysoce prawdopodobną. 

MP

Maile Michała Dworczyka. Fot. Adam Guz/KPRM

Czytaj dalej:

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj25 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (25)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo