Mieszkania w blokach z wielkiej płyty to towar, którego chronicznie od lat brakuje, a popyt nie wciąż rośnie - coraz więcej Polaków chciałoby w nich zamieszkać. Zaletą tego rodzaju budownictwa jest nie tylko cena.
Mieszkanie w wielkiej płycie są tańsze
- Mieszkania w tych budynkach są tańsze. Można nawet powiedzieć, że są podwójnie tańsze. Chodzi o to, że gdybyśmy na przykład chcieli kupić mieszkanie dwupokojowe, to wybierając lokal w betonowym bloku nie tylko będziemy musieli kupić mniej metrów, ale też za każdy metr będziemy musieli zapłacić mniej niż w przyzwoitej kamienicy czy bardziej współczesnym budynku. Różnica jest znaczna, bo przeciętny metraż mieszkania w PRL-owskim bloku jest przeważnie o 10-20 proc. niższy niż w konkurencyjnych segmentach rynku mieszkań używanych. Do tego średnia cena metra także jest najczęściej o 10-20 proc. niższa. To daje realne oszczędności. Nawiasem mówiąc niższa cena zakupu to również powód, który kusi do szukania np. tańszych mieszkań na obrzeżach miast czy w miastach satelickich największych metropolii. I tak jak nowe lokale poza największymi miastami kusić mogą jakością i niższą ceną, tak z jakością wielkiej płyty bywa różnie, ale kusić może ceną, przemyślanym układem osiedli i rozwiniętą infrastrukturą w okolicy - uważa Bartosz Turek, główny analityk HREIT.
Blokowiska są urbanistycznie lepiej wkomponowane w miasto
Pomimo tego, że co najmniej kilka razy w roku wybucha burza, która ma sugerować, że okres trwałości tych budynków się kończy, to wciąż takich mieszkań po prostu na rynku brakuje. Od dekady czy dwóch lokalom takim wieści się złą przyszłość, a one na przekór tym wizjom cieszą się nieprzerwanie dużą popularnością. Także ze względu lepiej zaprojektowane osiedla ze sklepami, przedszkolami i obiektami do rekreacji. Efekt jest taki, że przeważnie ofert takich po prostu brakuje. Eksperci podkreślają także, że choć wielka płyta jest często tańsza w zakupie, to niekoniecznie jest tańsza w utrzymaniu. Pomimo termomodernizacji czy instalowania odnawialnych źródeł energii, bloki z wielkiej płyty generują wyższe koszty utrzymania niż nowoczesne budownictwo. I chodzi tu nie tylko o nakłady na fundusz remontowy, ale raczej koszty ogrzewania zimą czy coraz popularniejszej klimatyzacji latem. To ważne w kontekście unijnych dążeń do zeroemisyjności.
Mieszkania w blokach sprzedają się bardzo szybko
W Warszawie betonowych bloków z okresu PRL stoi tak dużo, że wciąż odpowiadają one za około 20 proc. mieszkań istniejących w stolicy. Takich lokali może być nawet około 200 tysięcy. Jednak ogłoszenia sprzedaży mieszkań z wielkiej płyty stanowią tylko 7 proc. oferty. To zaledwie 600-700 aktywnych ogłoszeń przypadających na stolicę.
- To trochę tak jakby tylko jeden właściciel takiego lokalu na ponad 300 rozważał sprzedaż. A w praktyce wynik ten może być nawet kilka razy gorszy. Wszystko dlatego, że nieruchomości te, ze względu na niższą cenę, szybko się sprzedają, a więc pośrednicy bardzo chętnie kopiują tego typu oferty. Bardzo prawdopodobne więc, że jedno mieszkanie prezentowane jest nawet w ramach kilku ogłoszeń - mówi Bartosz Turek.
I nie jest to tylko specyfika warszawska. We wszystkich miastach wojewódzkich znajdziemy przeciętnie trochę ponad 2,4 tys. ofert mieszkań zbudowanych w czasach świetności wielkiej płyty (w latach 1971-88). Średnio to tylko 134 oferty na miasto. To i tak o około połowę lepiej niż na przełomie bieżącego i ubiegłego roku, kiedy mieliśmy do czynienia z dramatycznym wykupieniem ofert mieszkań na sprzedaż. Z danych Unirepo wynika, że pod koniec 2023 roku ofert mieszkań na sprzedaż było około 55 tysięcy i dotyczy to wszystkich miast wojewódzkich, gdzie istnieją prawie 4 miliony mieszkań. Dziś sytuacja wyraźnie się poprawiła. Łączna liczba unikalnych ofert mieszkań na sprzedaż wynosi około 73 tysiące.
- Niestety w Polsce wciąż nie ma łatwego dostępu do cen transakcyjnych. W efekcie ktoś kto chce sprzedać mieszkanie jako punkt odniesienia przyjmuje konkurencyjne oferty. Problem w tym, że po szalonym finale „Bezpiecznego Kredytu 2%” w ofercie pozostały przeważnie mieszania z zawyżoną ceną. W efekcie ktoś kto dopiero zaczyna myśleć o sprzedaży nie chce sprzedawać „za bezcen” i wystawia świeżą ofertę z nieakceptowalną ceną, która nawiązuje do konkurencyjnych propozycji. Zanim taki właściciel zrozumie, że przestrzelił, to sporo czasu może minąć, a oferta na rynku się opatrzy. Z punktu widzenia sprawnej sprzedaży na korzystnych warunkach maleje też szansa na zawarcie transakcji bez udziału pośrednika - podsumowuje Bartosz Kurek.
Tomasz Wypych
Fot. Bloki z wielkiej płyty, (zdjęcie przykładowe). Źródło: Pixabay.com
Inne tematy w dziale Gospodarka