KO i strajk kobiet mocno się oburzali na "pislam". Tymczasem rejestr ciąż zostaje

Redakcja Redakcja Zdrowie Obserwuj temat Obserwuj notkę 11
Liczne środowiska ideowe, medialne i polityczne burzyły się w czasach rządów Zjednoczonej Prawicy na rejestr ciąż. Ostro przeciw rejestrowi ciąż występował choćby Borys Budka z KO, a w sieci aż huczało od komentarzy typu "pislam", opisujących sytuację w Polsce. A jednak kierowane obecnie przez Izabelę Leszczynę (KO) Ministerstwo Zdrowia zapowiedziało, że wpisywanie danych o ciąży do rejestru zdarzeń medycznych wciąż będzie obowiązywało.

Resort zdrowia kontynuuje zbieranie danych o pacjentkach

W 2022 roku, jeszcze za rządów Zjednoczonej Prawicy, wprowadzono przepisy rozszerzające katalog danych, jakie są wprowadzane do rejestru, w tym o dane dotyczące ciąży. „Nie prowadzimy obecnie prac legislacyjnych zmierzających do zmiany przepisów rozporządzenia” - przekazał resort zdrowia. Dane zbierane w ramach Systemu Informacji Medycznej (SIM) są przydatne, choćby wtedy, gdy kobieta ciężarna jest nieprzytomna – informuje resort.

W czasach rządów PiS środowiska feministyczne protestowały przeciw rejestrowi ciąż. Aleksandra Magryta z Fundacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny (Federa) przypomniała, że zobowiązanie lekarzy do gromadzenia w SIM danych o ciąży wywołały obawy u kobiet, że będą ścigane za przerwanie własnej ciąży.

Także politycy obecnie rządzącej koalicji wyciągali tę sprawę na sztandary. Borys Budka na X grzmiał: „Rejestr ciąż - zamiast pomagać i otaczać opieką, wolą inwigilować i zastraszać. Rok 1984 na wyciągnięcie ręki”


Czym był "rejestr ciąż"?

W czerwcu 2022 roku ówczesny minister zdrowia Adam Niedzielski podpisał rozporządzenie, które rozszerzało katalog danych zbieranych przez personel medyczny m. in. o alergię, grupę krwi oraz ciążę. — Nie tworzymy żadnych rejestrów, a jedynie poszerzamy system raportowania w oparciu o zalecenia Komisji Europejskiej — zapewniał rzecznik resortu Wojciech Andrusiewicz. Jak podkreślał, dostęp do tych danych będą mieli wyłącznie medycy.

"Rejestr ciąż w kraju z niemal całkowitym zakazem aborcji przeraża" - pisała wówczas na X Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Lewicy. "Polki już dziś nie zachodzą w ciążę z obawy przed przymusem porodu w każdej sytuacji. Powodów do strachu właśnie przybyło" - dodawała obecna minister rodziny.


"Ideologiczna obsesja", "kontrola i przymus" 

Z kolei Małgorzata Kidawa-Błońska ostrzegała Polki: „Rząd PiS będzie rejestrować ciąże Polek. Oczywiście twierdzi, że to wszystko dla bezpieczeństwa kobiet. Czyli jak zawsze będzie odwrotnie. Zaostrzy kontrolę, by żadna kobieta nie mogła czuć się w Polsce bezpiecznie”.


Donald Tusk, obecny szef rządu, mówił: „Gdyby to był inny rząd, można by mieć złudzenie, że chodzi o poprawę standardów i zwiększenie opieki nad ciężarnymi w Polsce. Chciałbym, żeby to były intencje opiekuńcze, ale żadne z działań tego rządu nie wskazuje, żeby to była ich intencja. Kontrola i przymus, przymus i kontrola, to jest to, co stało się ideologiczną obsesją PiS”.

Zmiana władzy jak za dotknięciem różdżki zmieniła jak widać optykę i sytuację. Już nie „przymus i kontrola”, ale „przydatne dane”. 

Fot. Pixabay/zdj. ilustracyjne

KW

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj11 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Rozmaitości