Polskie szpadzistki po zwycięstwie nad Chinkami 32:31 po dogrywce zostały w Paryżu brązowymi medalistkami olimpijskimi. To 300. medal w historii startów biało-czerwonych w letnich igrzyskach, 23. w tej dyscyplinie oraz pierwszy w kobiecej szpadzie.
IO w Paryżu. Polskie szpadzistki brązowymi medalistkami olimpijskimi
Biało-czerwone walczyły w składzie: Martyna Swatowska-Wenglarczyk (AZS AWF Katowice), Renata Knapik-Miazga i Aleksandra Jarecka (obie AZS AWF Kraków) i Alicja Klasik (RMKS Rybnik).
Polscy szermierze wrócili na olimpijskie podium po 16 latach - poprzedni medal w 2008 roku w Pekinie wywalczyła drużyna szpadzistów.
Polskim szpadzistkom zdobycia brązowego medalu olimpijskiego w turnieju drużynowym pogratulował prezydent Andrzej Duda. Jest to drugi medal biało-czerwonych w tegorocznych igrzyskach.
"Gratulacje! Co za wspaniała walka! Dziękujemy!!! Drugi medal w Paryżu dla Polski! Oby tak dalej! Trzymamy kciuki za naszą Reprezentację na Igrzyskach!" - napisał prezydent na platformie X.
"Jesteśmy coraz bliżej medalu. Mam nadzieję, że to będzie w Paryżu, bo są ku temu przesłanki" - powiedział przed wylotem do Francji wiceprezes związku i zarazem jego prezes honorowy Adam Konopka.
We wtorek te 16 lat oczekiwania miało finałowe siedem godzin.
Wyboista droga Polek do medalu
Zaczęło się wszystko o godz. 13.30. Rozstawione z numerem trzecim, odpowiadającym pozycji w światowym rankingu, Polki olimpijskie zmagania rozpoczęły od spotkania z szóstymi w tym zestawieniu Amerykankami, którym w poprzednich igrzyskach - gdzie były faworytkami - uległy w meczu o piąte miejsce.
Po pierwszej serii pojedynków Polki, ubiegłoroczne mistrzynie globu z Mediolanu, przegrywały 6:7 i trener kadry Bartłomiej Język zdecydował się na zmianę w składzie - najmłodszą, najmniej doświadczoną w ekipie Klasik, która jednak najlepiej spisała się indywidualnie, zastąpiła Jarecka. Wcześniej przygotowana strategia, choć ryzykowna, bo taka roszada była już nieodwracalna, mogła być, jak pokazał efekt, kluczowa dla losów biało-czerwonych w tym turnieju.
28-letnia krakowianka pokonała 4:3 Hadley Husisian i było 10:10, ale po chwili Swatowska-Wenglarczyk uległa 2:5 mającej zapewne polskie korzenie Anne Cebuli i zespół USA wygrywał 15:12. Po kolejnej potyczce było 18:15.
Jarecka w swojej drugiej walce odrobiła jedno trafienie, ale Polki wciąż przegrywały (19:21). W ósmej rundzie o "oczko" stratę zmniejszyła Knapik-Miazga - 24:25.
Do ostatniego pojedynku wyszły Swatowska-Wenglarczyk i wprowadzona jako rezerwowa, najbardziej doświadczona spośród rywalek Katharine Holmes. Polka szybko doprowadziła do remisu trafieniem w stopę, a później jeszcze raz powtórzyła to działanie. W końcówce brązowa medalistka mistrzostw Europy z 2022 roku wykazała się nie lada odpornością psychiczną i 13 sekund przed końcem regulaminowego czasu zadała "złote" trafienie. Później przetrzymała rozpaczliwe ataki przeciwniczki, raz wykonała przeciwnatarcie i ostatecznie przypieczętowała sukces biało-czerwonych.
31:29 i jest półfinał, co oznaczało kolejne dwie szanse na medal.
Na tym etapie czekała na Polki drużyna gospodarzy, która "o czwórkę" wygrała z wyżej notowanymi Koreankami 37:31.
Mecz poprzedziło chóralne wykonanie "Marsylianki" na tradycyjnie wypełnionych do ostatniego miejsca trybunach Grand Palais, a pierwsze pojawiły się na planszy Jarecka i ubiegłoroczna mistrzyni globu Marie-Florence Candassamy.
Premierowe trafienie zaliczyła Polka, później miały miejsce akcje równoległe, a wreszcie kolejny udany atak przeprowadziła Jarecka i było 5:3.
W drugim pojedynku bohaterka meczu z Amerykankami spotkała z Auriane Mallo-Breton. Wicemistrzyni olimpijska już z Paryża odrobiła dwa punkty i na tablicy wyników pojawił się remis po 10.
Później zmierzyły się Knapik-Miazga i Coraline Vitalis. To była już ich druga walka w tegorocznych igrzyskach, bo w 1/16 finału turnieju indywidualnego Francuzka wygrała 15:9. We wtorek ponownie była górą (3:2) i dała swojej drużynie prowadzenie.
Candassamy powiększyła je do czterech punktów (18:14), Vitalis - do sześciu (22:16) i sytuacja Polek robiła się coraz trudniejsza.
W swoim ostatnim występie w tym meczu znowu najlepiej spisała się Swatowska-Wenglarczyk, która odrobiła kolejne trzy trafienia i zrobiło się tylko 26:28. Po remisie Knapik-Miazgi, na ostatnie trzy minuty tego spotkania wyszła Jarecka, której rywalką była liderka "Trójkolorowych" Mallo-Breton.
Po niemrawym początku w połowie rundy dwa szybkie trafienia Polki i zrobiło się 33:33. Jarecka spróbowała pójść za ciosem, ale została skontrowana i Francja znów była na prowadzeniu, a po kolejnym nieudanym natarciu Jareckiej zrobiło się 33:35.
Końcówka to rozpaczliwe ataki krakowianki, które najczęściej kończyły się punktami... Mallo-Breton. Sporo było też trafień równoczesnych i ostatecznie drużyna gospodarzy wygrała 45:39. Koniec marzeń o złocie, ale wciąż szansa na olimpijskie podium.
Potyczkę o brąz z Chinkami, czwartą drużyną poprzednich igrzysk i 12. ubiegłorocznych mistrzostw świata, rozpoczęły Jarecka i dziewiąta w światowym rankingu Yiwen Sun, mistrzyni olimpijska z Tokio. Polka pewnie wypunktowała przeciwniczkę i wygrała 2:0.
Dobre otwarcie kontynuowała przez ponad dwie minuty Swatowska-Wenglarczyk, która odskoczyła na 6:2, ale w końcówce rundy pozwoliła się dwukrotnie trafić. Kolejna walka nic nie zmieniła (9:7), jednak w następnej pogubiła się zawodniczka AZS AWF Katowice, której Sun zadała aż siedem trafień, a ona odpowiedziała trzema i zrobiło się 12:14.
Jarecka pokonała Nuo Xu 3:2 i zmniejszyła straty, a po drugim w meczu remisie Knapik-Miazgi przed ostatnią serią walk zawodniczki Języka przegrywały 17:18.
"Ukłuciem" po efektownym uniku w przysiadzie Swatowska-Wenglarczyk w pożegnalnym pojedynku doprowadziła do remisu 20:20. Po walce Knapik-Miazgi z Sun, kolejnej ostrożnej, bezpiecznej, bez jakiegokolwiek ryzyka z obu stron, było 25:25 i o wszystkim miało rozstrzygnąć starcie Jareckiej z Sihan Yu.
Chinka pierwsza popisała się udaną akcją i dała swojej drużynie prowadzenie, a po chwili znowu wykorzystała nieskuteczny atak Polki i zrobiło się 25:27. Po kilkudziesięciu sekundach jednak znowu był remis. Krakowianka poszła za ciosem, zadała trafienie w wypadzie, ale... po chwili przeciwniczka wyrównała.
Później w roli głównej wystąpiła... tablica wyników, która po obopólnym trafieniu pokazała, że to biało-czerwone prowadzą, choć grafika na boku planszy pokazywała remis. Jarecka myślała, że prowadzi, Chinka sądziła, że przegrywa, czasu było coraz mniej, więc zaatakowała 4,34 s przed końcem i zadała trafienie. Wtedy pokazał się prawidłowy wynik, czyli jednopunktowa przewaga Azjatek, co wywołało kolejne kontrowersje, ale sędziowie po analizie zapisu walki utrzymali ten rezultat.
Polski obóz praktycznie nie protestował, Jarecka szykowała się do ostatnich sekund pojedynku, a Swatowska-Wenglarczyk krzyknęła z boksu: "Ola, dasz radę". No i dała. Udaną akcją 2,9 s przed końcem czasu wyrównała na 31:31. Dogrywka.
Zgodnie z przepisami obowiązującymi w szpadzie poprzedziło ją losowanie tzw. priorytetu. Fortuna sprzyjała biało-czerwonym, co oznaczało, że to Chinka musiała zadać trafienie w ciągu dodatkowej minuty, a Polka - nie i przy remisie to jej zespół by triumfował.
Jarecka znowu jednak zaryzykowała, przeprowadziła skuteczny atak i zapewniła drużynie zwycięstwo 32:31 oraz brązowy medal olimpijski.
Szermierze będą mieć jeszcze dwie szanse na powiększenie dorobku - w czwartek o medale powalczą florecistki, a w niedzielę - ich koledzy po fachu.
Inne tematy w dziale Sport