Jacek Bilewicz niespodziewanie został zastępcą prokuratora generalnego. Adam Bodnar potrzebował bowiem prokuratora, który rozpatrzy wniosek obrońcy Marcina Romanowskiego. A ten domaga się de facto paraliżu zespołu, który zajmuje się Funduszem Sprawiedliwości - pisze Mariusz Kowalewski.
Miał być sukces, a jest spektakularna klapa
Zatrzymanie przez ABW i postawienie zarzutów posłowi Marcinowi Romanowskiemu, byłemu wiceministrowi sprawiedliwości w rządzie Mateusza Morawieckiego, za nieprawidłowości w finansach pochodzących z tzw. Funduszu Sprawiedliwości, miało być jednym z największych sukcesów obecnej prokuratury. Jednak zamiast tego mieliśmy do czynienia ze spektakularną wpadką. Prokuratorzy nie wystąpili bowiem do Rady Europy, której Romanowski jest członkiem zgromadzenia, o uchylenie mu immunitetu. Zamiast tego zlecili przygotowanie opinii, z których wynikało, że śledczy mogą polityka pociągnąć do odpowiedzialności karnej. Innego zdania był warszawski Sąd Rejonowy, który uznał, że Romanowskiego chroni immunitet i wypuścił go na wolność.
Do dziś Prokuratura Krajowa nie wytłumaczyła logicznie, dlaczego nie skierowała wniosku do Rady Europy. Dodatkowo kilka dni temu opinii publiczna dowiedziała się, że prokurator Marzena Kowalska, która kieruje zespołem śledczym nr 2 badającym aferę w Funduszu Sprawiedliwości, chce przejść w stan spoczynku.
Wniosek może sparaliżować prokuratorów
Jakby tego było mało, nad całą prokuraturą zawisło widmo paraliżu zespołu prokuratorskiego ścigającego ludzi Zbigniewa Ziobry. Wszystko przez wniosek złożony 15 lipca przez mecenasa Bartosza Lewandowskiego, adwokata Marcina Romanowskiego.
W swoim piśmie adwokat polityka domaga się wyłączenia ze śledztwa wszystkich prokuratorów zasiadających w zespole nr 2. Ponadto Lewandowski chce wyłączenia prokuratora krajowego Dariusza Korneluka. Ten bowiem kilkukrotnie w mediach miał się wypowiadać stronniczo o śledztwie w sprawie Funduszu Sprawiedliwości.
- Niby zwykły wniosek, jaki zawsze składają obrońcy, by wytrącić z rytmu prokuratorów czy sędziów. Tutaj pismo było jednak na tyle celne, że sparaliżowało prokuratora generalnego i jego ludzi w Prokuraturze Krajowej – słyszymy od naszego rozmówcy w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Zgodnie z prawem wniosek w sprawie wyłączenia prokuratora z zespołu śledczego rozpatrzyłby prokurator krajowy, tyle tylko, że Lewandowski chce też wyłączenia Korneluka.
- W takim przypadku wniosek obrońcy Romanowskiego powinien trafić do któregoś z zastępców prokuratora generalnego. Są to jednak ludzie obsadzeni przez Ziobrę i nie wiadomo, jak rozpatrzyliby takie pismo. Robiąc na złość Bodnarowi, mogliby uznać, że wniosek jest zasadny, a tym samym cały zespół śledczy nr 2 zostałby wyeliminowany – mówi nasz rozmówca z Ministerstwa Sprawiedliwości.
Przepisy nie określą wprost, ile czasu ma prokuratura na rozpatrzenie wniosku obrońcy. W tym przypadku pismo wpłynęło do Prokuratury Krajowej 15 lipca. Od tego czasu nic się z nim nie działo. Nie przekazano go do żadnego z zastępców prokuratora generalnego.
Bilewicz na ratunek
W ubiegłym tygodniu premier Donald Tusk powołał Jacka Bilewicza na zastępcę prokuratora generalnego. Zajął on zwolnione miejsce przez Krzysztofa Urbaniaka, który na początku maja przeszedł w stan spoczynku. Zgodnie z prawem zastępca prokuratora generalnego powoływany jest przez premiera po uzyskaniu opinii prezydenta. Adam Bodnar, minister sprawiedliwości, wystąpił z takim pismem do Andrzeja Dudy. Jednak do dnia powołania Bilewicza na zastępcę nie dostał odpowiedzi od prezydenta.
Andrzej Duda nie miał możliwości zablokowania nominacji. Nawet negatywna opinia nie jest bowiem przesłanką, która uniemożliwia powołanie zastępcy prokuratora generalnego.
Zapytaliśmy zarówno Kancelarię Prezydenta, jak i Ministerstwo Sprawiedliwości o opinię w sprawie Jacka Bilewicza. Ani jedni, ani drudzy nie udzielili nam odpowiedzi. Z kolei resort kierowany przez Adama Bodnara zapytaliśmy też o to, czy to Jacek Bilewicz dostanie teraz do rozpatrzenia wniosek przesłany przez mecenasa Lewandowskiego. Również i to pytanie zostało bez odpowiedzi.
- W piątek formalnie złożyłem wniosek o wyłączenie prokuratora Jacka Bilewicza. Tutaj podstaw jest bardzo dużo. M.in. to właśnie w czasie kiedy Jacek Bilewicz pełnił obowiązki prokuratora krajowego powołano zespól śledczy nr 2, a sam Jacek Bilewicz złożył wniosek do Adama Bodnara o awanse kilku prokuratorów, którzy są w składzie tego zespołu, do czego zresztą nie posiadał stosownego uprawnienia - mówi redakcji Salon24 mecenas Bartosz Lewandowski.
Zespół do polowania na ludzi Ziobry
Decyzją Adama Bodnara pod koniec stycznia w Prokuraturze Krajowej powołano zespół śledczy, który zajął się wyjaśnianiem nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości w czasach rządów Zjednoczonej Prawicy. Na czele zespołu stanęła prokurator Marzena Kowalska – jedna z najbardziej doświadczonych warszawskich śledczych. Co ciekawe, przez lata uważna była za jedną z ulubionych prokuratorów Lecha Kaczyńskiego.
Kowalskiej nie po drodze było jednak ze Zbigniewem Ziobro. Kiedy ten w 2005 roku, po wygranych wyborach przez PiS, został ministrem sprawiedliwości, Kowalska otrzymała stołek prokuratora apelacyjnego w Warszawie. Szybko jednak zaczęły się tarcia między nią a Ziobro. Doszło nawet do tego, że ówczesny szef resortu sprawiedliwości chciał odwołać krnąbrną prokurator. Ziobro został wtedy skarcony przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Do dymisji nie doszło, ale późniejszy lider Suwerennej Polski nigdy nie zapomniał Kowalskiej tego upokorzenia.
Kiedy w 2016 roku Ziobro ponownie został prokuratorem generalnym, jedną z pierwszych jego decyzji było zdegradowanie Kowalskiej do Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
- To był dla niej policzek. Ona, tak jak Ziobro, nie zapomina jednak upokorzeń. Jest mściwa – opowiadał nam jeden ze śledczych w dniu, kiedy Kowalska wkraczała znowu do Prokuratury Krajowej i obejmowała stery w zespole śledczym nr 2.
Inny dodawał: - Nie powinna kierować śledztwem w sprawie Funduszu Sprawiedliwości ze względu na jej konflikt z Ziobrą. To przesłanka do jej wyłączenia.
Afera Funduszu Sprawiedliwości
Prokuratura Krajowa, która prowadzi śledztwo dotyczące wydatkowania środków z Funduszu Sprawiedliwości, podała, że postawiła w tej sprawie zarzuty dziewięciu osobom. Podejrzani to m.in. byli i obecni urzędnicy MS zajmujący się Funduszem, którego głównym celem w założeniu jest pomoc ofiarom przestępstw. Wobec trojga osób jest stosowany areszt, w środę informowano zaś, że Sąd Okręgowy w Warszawie utrzymał w mocy postanowienia I instancji o stosowaniu aresztu wobec tych osób.
W końcu marca br. w kilkudziesięciu miejscach w kraju, na polecenie prokuratorów prowadzących śledztwo ws. wykorzystania środków z Funduszu Sprawiedliwości, ABW wraz z prokuratorami prowadziła przeszukania i zatrzymania. Przeszukano m.in. domy b. ministra sprawiedliwości, posła klubu PiS i polityka Suwerennej Polski Zbigniewa Ziobry oraz dom i pokój w hotelu sejmowym b. wiceministra sprawiedliwości, posła klubu PiS Michała Wosia.
Mariusz Kowalewski
na zdjęciu: minister sprawiedliwości Adam Bodnar, fot. Kancelaria Senatu RP, Wikimedia Commons, CC BY-SA 3.0 pl
Inne tematy w dziale Polityka