Ta ceremonia otwarcia to obrzydlistwo. Parodiowano "Ostatnią Wieczerzę". W imię wolności słowa, w neo-TVP, zawieszono pana Przemysława Babiarza, który ośmielił się skrytykować piosenkę "Imagine". To jest ta wolność słowa, w gender wydaniu. Początek nowego totalitaryzmu – mówi Salonowi 24 Andrzej Rafał Potocki, publicysta „Sieci” i wPolityce.pl.
Jak ocenia pan ceremonię otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu?
Andrzej R. Potocki: To jest wręcz obrzydlistwo. Wchodzą w butami w moją intymną sferę przy durnej piosence Johna Lennona, która spowodowała już tyle szkód, bo utwór nagrany w czasie wojny w Wietnamie zrobiła niezłą sieczkę z mózgu pokoleniu hipisowskiemu. Nie ma Boga, nie ma własności prywatnej, takie są głupawe słowa. Jednym słowem: pacyfizm pełną gębą, a jak wiadomo, pacyfizm nie jest niczym dobrym, szczególnie w dzisiejszych czasach, kiedy mamy silną Rosję i problemy na Ukrainie. Tak nawiasem mówiąc, dowiedziałem się, że w imię wolności słowa, w neo-TVP, zawieszono Przemysława Babiarza, który ośmielił się skrytykować piosenkę Imagine. To jest ta wolność słowa, w gender wydaniu. Lewica zachwyca się parodiowaniem Ostatniej Wieczerzy, atakiem na symbole religijne, a zawiesza się dziennikarza za krytykę pacyfistycznej piosenki. To jest syndrom Cesarstwa Rzymskiego, z końcówki jego istnienia.
W jakim sensie?
W Rzymie nastąpił upadek moralny, Rzymianie nie chcieli walczyć. A barbarzyńcy stopniowo zdobyli ich tereny. Jedna z publicystek broniąc ceremonii otwarcia oznajmiła, że we Francji nie ma czegoś takiego, jak obraza uczuć religijnych. Przypomnę jednak, że kiedy czasopismo Charlie Hebdo drukowało podobizny Mahometa jako karykatury, skończyło się to zamachem terrorystycznym na redakcję i rzeźnią. Na katolikach zawsze można się wyżyć, są nastawieni pokojowo, zamachu nie zrobią, mścić się nie będą. Ja natomiast tych igrzysk nie będę oglądał. Bo będą mi się kojarzyć nie ze zmaganiami sportowców, ale z tym obrzydlistwem, naśmiewaniem z Chrystusa i Ostatniej Wieczerzy. To jest po prostu niesmaczne, nieestetyczne i niekulturalne.
Przede wszystkim jednak było to przekroczenie bardzo poważnych granic, które spowoduje u ludzi, którzy rzeczywiście traktują swoje wartości poważnie, że po prostu nie będą oglądać Olimpiady. Ja do nich należę. Całkowicie straciłem chęć śledzenia sportowych zmagań.
W przeszłości było jednak wiele przedstawień, inscenizacji, filmów, mocno obrazoburczych. Ze strony obrońców ceremonii otwarcia pada argument, że przecież Ostatnia Wieczerza Leonarda da Vinci to dzieło już oderwane od kontekstu stricte religijnego. Wiele razy dzieło to było różnie interpretowane?
Po pierwsze, Leonardo Da Vinci malował "Ostatnią Wieczerzę" w bardzo mocnym kontekście religijnym, choć sam był człowiekiem grzesznym. Nie wyklucza to jednak faktu, że było to dzieło poświęcone Bogu i mówiące o jednym z najważniejszych elementów naszej religii. Robienie sobie z tego cyrku, jest po prostu nie na miejscu, jest obrazą, napluciem mi po prostu w gębę. Monty Python owszem, naigrawał się z religii. Robił to jednak, po pierwsze, z poczuciem humoru, po drugie był to rodzaj kabaretu. A jeżeli robisz kabaret, to twoim celem jest rozśmieszenie publiki. I możesz porywać się na tematy obrazoburcze.
Do Monty Pythona można by się było przyczepiać, ale to było zrobione z klasą i na wysokim poziomie poczucia humoru. Nie było to wymierzone w religię, było to raczej o religii z poczuciem humoru. Więc od biedy na to można przytknąć oko. Tu mieliśmy show, które wchodzi z butami w naszą sferę intymną i obraża nasze wartości. To wpieprzanie na siłę ideologii, która ma, wywrócić do góry nogami chrześcijański porządek świata. To jest czysty atak na nasze, wartości. Niebezpieczny totalitaryzm, który nam grozi.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo