Biden zaskoczył nawet swoją administrację. Do ostatniej chwili trzymał to w tajemnicy

Redakcja Redakcja USA Obserwuj temat Obserwuj notkę 80
"Wszyscy dowiadujemy się z tweeta”, "nikt z nas nie rozumie, co się dzieje” - takie były reakcje demokratów na decyzję wybranego przez partię kandydata i obecnego prezydenta USA Joe Bidena, który postanowił zrezygnować z ubiegania się o reelekcję. Przywódca Stanów Zjednoczonych zaskoczył świat. Teraz republikanie domagają się, by natychmiast opuścił Biały Dom.

Kulisy rezygnacji Joe Bidena

O reakcjach demokratów i współpracowników Joe Bidena na wiadomości, które spadły na świat jak grom z jasnego nieba, pisze "Politico". Ostateczna decyzja ws. rezygnacji zapadła w jego domu w Delaware, gdzie izolował się po zachorowaniu na COVID-19. Jego administracja do niedzieli była przekonana, że prezydent stanie do walki z Donaldem Trumpem w jesiennych wyborach. Tym bardziej, że jeszcze 19 godzin przed szokującym wpisem na platformie X, Biden zaręczał: - To najważniejsze wybory w naszym życiu. I wygram je. 

Według "Politico", w weekend do rezydencji prezydenta USA udał się Steve Ricchetti, jeden z jego najbliższych doradców. Miał zaznajomić Bidena z najnowszymi sondażami. On chciał, aby demokrata skupił się w pełni na kampanii wyborczej i nie słuchał podszeptów z partii, by dokonać podmiany kandydata.

W międzyczasie do prezydenta trafiła wiadomość z wynikiem pomiaru w Michigan, gdzie jego notowania spadły aż o 7 punktów procentowych w Michigan po debacie z Trumpem. Z kolei agencja Reuters również potwierdza, że wszystko zmieniło się wczoraj. "W nocy przesłanie było takie, żeby wszystko kontynuować, cała naprzód" - przekazało anonimowe źródło. "Około godz. 1.45 dzisiaj prezydent powiedział swojemu zespołowi wyższego szczebla, że zmienił zdanie" - dodał rozmówca. 


Kamala Harris wytypowana przez Bidena

Biden dochodził do tej decyzji przez 48 godzin, analizując dane i sondaże, z których wynikało, że jego wygrana jest w dużym stopniu nieosiągalna - dodał Reuters. Męczył się z podjęciem tej decyzji, ale kiedy już się zdecydował, zaczął działać szybko - powiedział wysoki rangą przedstawiciel Białego Domu. Przed ogłoszeniem swojej decyzji w niedzielę Biden rozmawiał wiele razy z wiceprezydent Kamalą Harris, którą wytypował na swoją następczynię w kampanii wyborczej. Nie wiadomo jednak, czy uzyska ona poparcie Partii Demokratycznej na konwencji, która nastąpi w ciągu kilku tygodni. 

Tuż przed godziną 1.45 Biden w rezydencji w Delaware zwołał współpracowników na telekonferencję. Poinformował ich o swojej decyzji, odczytując list, który wkrótce opublikował. "Przeczytał nam list i chciał, byśmy zrozumieli jego tok rozumowania. Powiedział, że bił się z (tą decyzją) przez ostatnich 48 godzin" - powiedział Reutersowi jeden z uczestników rozmowy. 

Republikanie żądają dymisji Bidena z Białego Domu

Biden nie zamierza jednak ustępować z funkcji prezydenta, o czym napisał w liście. Żądają tego republikanie - w tym spiker Izby Reprezentantów Mike Johnson, który uważa, że skoro przywódca USA nie czuje się na siłach, aby uczestniczyć w kampanii wyborczej, to nie może sprawować najważniejszego urzędu w kraju. 

- Partia Demokratyczna zmusiła kandydata Demokratów do wycofania się z głosowania nieco ponad 100 dni przed wyborami. Unieważniając głosy ponad 14 milionów Amerykanów, którzy wybrali Joe Bidena na kandydata Demokratów na prezydenta, samozwańcza „Partia Demokracji” udowodniła coś zupełnie innego. (...) Jeśli Joe Biden nie nadaje się do kandydowania na prezydenta, nie nadaje się na prezydenta. Musi natychmiast podać się do dymisji. 5 listopada nie może nadejść wystarczająco szybko - zaapelował Johnson. 


Fot. Prezydent USA Joe Biden i wiceprezydent Kamala Harris/PAP/EPA

GW

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj80 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (80)

Inne tematy w dziale Polityka