Jan Rokita uznał ostatni szczyt NATO w Waszyngtonie za "bezsensowny". Zdaniem polityka "nic się na tym szczycie nie udało i wszystko obracało się w swoje przeciwieństwo". W dodatku kłamano ws. przyjęcia Ukrainy do NATO.
Konkluzje i postanowienia na szczycie NATO
Zakończony 11 lipca szczyt NATO w Waszyngtonie zaowocował długą listą podjętych decyzji dotyczących Ukrainy. Najważniejsze z nich to: wzmocnienie jej obrony powietrznej dziesiątkami systemów, deklaracja o przeznaczeniu minimum 40 mld dol. na pomoc wojskową przez najbliższy rok, utworzenie NATO-wskiego dowództwa w Wiesbaden, stworzenie Centrum Analiz, Szkolenia i Edukacji NATO-Ukraina w Bydgoszczy, deklaracja zwiększenia produkcji przemysłu obronnego.
Konkluzje ze szczytu mówią też o szeregu działań mających zbliżyć Ukrainę do NATO, w tym ustaleniu wymogów interoperacyjności wojsk ukraińskich z sojuszniczymi, zbliżenia systemu zakupów uzbrojenia do natowskiego standardu, a także współpracy w zidentyfikowaniu lekcji z obecnej wojny poprzez nowe NATO-wskie centrum JATEC w Bydgoszczy.
Mimo tych konkluzji Jan Rokita uważa, że jako powód zwołania tego szczytu broni się tylko "75 rocznica zawarcia traktatu waszyngtońskiego, w którego treści znajduje się ów sławny artykuł piąty, dzięki któremu liczne narody nadal mogą żyć w wolności".
Rokita źle ocenia przebieg szczytu NATO
W felietonie dla "Gazety Krakowskiej/Dziennika Polskiego" Rokita pisze, że "Amerykanom tym razem zależało nie na jakichkolwiek decyzjach, ale na odbudowie załamanego autorytetu prezydenta Bidena", a mowę prezydenta USA ocenił jako "przedwyborczą amerykańską propagandę". "I można by to jeszcze zrozumieć, w obliczu ostrości walki o prezydenturę USA, gdyby nie znany fakt, że chwilę po owej mowie Biden obrócił w niwecz wszystkie swoje wysiłki, gdy prezydenta Ukrainy przedstawił zebranym jako Putina, a do swojej zastępczyni zwracał się per „wiceprezydent Trump” - zauważył polityk.
Były poseł PO uważa, że szczyt był oparty na kłamstwach. "Na szczycie sformułowano całkowicie kłamliwe zapewnienie, wedle którego przyjęcie Ukrainy do NATO jest „faktem nieodwracalnym”. Takie słowa z ust szefa sojuszu i liderów wolnego świata padają właśnie wtedy, gdy nawet każdy głupi już wie, że sojusz, na żądanie Waszyngtonu i Berlina, definitywnie odrzucił ideę członkostwa Ukrainy, pod zakłamanym pretekstem groźby wybuchu wojny światowej. Nie ma żadnego planu ani kalendarza otwarcia sojuszu dla Ukrainy i nawet sam prezydent Zełenski nie kryje już tego, iż wie, że wizja przyszłego bezpieczeństwa jego kraju została storpedowana. Rzecz jednak w tym, że upowszechnianie takich kłamstw w obliczu złej i coraz gorszej sytuacji Ukrainy przynosi dużą szkodę. Pokazuje bowiem bezradność Ameryki i jej sojuszników w obliczu fiaska dotychczasowej polityki Zachodu i nadchodzących niedobrych perspektyw dla Ukrainy" - czytamy w felietonie Rokity.
"Przykład politycznej głupoty polskich władz"
Polityk na koniec stwierdził, że "pomysł zestrzeliwania rosyjskich rakiet, wpisany do niedawno zawartej umowy polsko-ukraińskiej, zaliczyć trzeba niewątpliwie do dziejów politycznej głupoty polskich władz, występujących z takim projektem wobec zachodnich sojuszników", ponieważ z góry było wiadomo, że władze NATO ten projekt storpedują.
"Nic się na tym szczycie nie udało i wszystko obracało się w swoje przeciwieństwo. Więc gdyby przez pryzmat tych jubileuszowych „obchodów” oceniać polityczną kondycję zachodniego sojuszu, to jedyne co przychodzi na myśl – to sławna niegdysiejsza diagnoza Macrona, wedle której sojusz dotyka „śmierć mózgowa”. Pozostaje tylko nadzieja, że na przekór medycynie, w polityce jest to jednak stan odwracalny" - podsumowuje swoje rozważania Rokita.
ja
Zdjęcie: Szczyt NATO w Waszyngtonie, fot. gov.pl
Inne tematy w dziale Polityka