Fot. Facebook
Fot. Facebook

Terlikowski: W tym Sejmie prawo aborcyjne raczej się nie zmieni (NASZ WYWIAD)

Redakcja Redakcja Aborcja Obserwuj temat Obserwuj notkę 42
W tej kadencji Sejmu prawo dotyczące aborcji się nie zmieni. Chociaż oczywiście trudno jest cokolwiek wyrokować, ale teraz ustawa o depenalizacji nie przeszła. I myślę, że w najbliższej przyszłości też nie przejdzie. Jeśli coś jest możliwe, to powrót do poprzednich rozstrzygnięć, czyli kompromisu, który obowiązywał przed wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku. Dla depenalizacji aborcji nie ma dziś w Sejmie większości. Oczywiście ludzie mogą zmieniać zdanie. Nie sądzę jednak, żeby na przykład Polskiemu Stronnictwu Ludowemu dziś taki ruch się opłacał – mówi Salonowi 24 dr Tomasz Terlikowski, filozof i publicysta.

Sejm trzema głosami odrzucił projekt depenalizacji aborcji. Odrzucono trzema głosami projekt depenalizacji aborcji. Lewica nie kryje oburzenia, mówi o sojuszu PSL z PiS-em i Konfederacją. W głosowaniu wyłamał się poseł Roman Giertych z Koalicji Obywatelskiej. Jak Pan ocenia to, co zdarzyło się w Sejmie?

Dr Tomasz Terlikowski:
Nie ma tu żadnego zaskoczenia. To, że arytmetycznie Lewica nie ma szans na de facto unieważnienie ustawy aborcyjnej, było oczywiste na długo przed głosowaniem. Polskie Stronnictwo Ludowe nie ma żądnych powodów, żeby głosować razem z Lewicą, bo nigdy takich obietnic, jak depenalizacja aborcji, nie składało. Cała Trzecia Droga, czyli sojusz PSL i Polski 2050, jest w tej sprawie podzielona. I naprawdę to, że Lewica bardzo by chciała przeprowadzić jakieś zmiany, ba, nawet to, że Donald Tusk być może chciałby przeprowadzenia takich zmian, nie oznacza, że ma się arytmetyczną większość. Arytmetyczną większość ma w obecnym Sejmie, powiedzmy łagodnie, blok umiarkowanie konserwatywny, a mówiąc ściśle, większość mają środowiska umiarkowanie konserwatywne i bardzo konserwatywne. I tyle. W wielu rozmowach mówiłem, że do odrzucenia projektu depenalizacji nie jest potrzebny prezydent. Wystarczy Sejm. I to głosowanie tylko to potwierdziło.



Mówi Pan o „unieważnieniu ustawy aborcyjnej”, Jednak projekt depenalizacji nie legalizował aborcji, znosił jedynie kary za jej przeprowadzenie?

Depenalizacja oznacza, że za aborcję nie ma kar. Tyle że w polskim prawie kobieta w ogóle nie jest karana za aborcję. Karani są ci, którzy pomagają kobiecie w dokonaniu aborcji. A więc na przykład dostarczają środków wczesnoporonnych. Zawożą ją do lekarza i wiedzą, że jedzie ona tam po to, by dokonał on zabiegu przerwania ciąży. Karany jest wreszcie lekarz, który przeprowadza niezgodną z prawem aborcję. Głosowany w Sejmie projekt miał w gruncie rzeczy sprawić, by formalnie aborcja była zakazana, ale osoby ją przeprowadzające nie musiały liczyć się z żadną karą. Czyli w gruncie rzeczy była to decyzja o tym, że pozbawiamy to prawo aborcyjne znaczenia. Bo jaki sens miałoby prawo zakazujące aborcji, poszukiwanie ludzi, którzy jej dokonali, skoro nie byłoby za to kary?

A czy przewiduje Pan, że w przyszłości na przykład na skutek lobbingu Lewicy może nastąpić jakaś zmiana w prawie aborcyjnym, liberalizacja, czy jej depenalizacja?

Myślę, że na tym etapie, czyli w tej kadencji Sejmu prawo dotyczące aborcji się nie zmieni. Chociaż oczywiście trudno jest cokolwiek wyrokować, ale teraz ustawa o depenalizacji nie przeszła. I myślę, że w najbliższej przyszłości też nie przejdzie. Jeśli coś jest możliwe, też nieproste prawnie, ale dużo prostsze politycznie, to powrót do poprzednich rozstrzygnięć,  status quo, czyli kompromisu, który obowiązywał przed wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku. Jest to o tyle prostsze, że taką zmianę poprzeć może nawet część posłów prawicy. Pytanie, jak się w tej sprawie zachowa Koalicja Obywatelska, bardzo dużo zależy od tego, kto zostanie prezydentem. Dla depenalizacji aborcji nie ma dziś w Sejmie większości. Oczywiście ludzie mogą zmieniać zdanie. Nie sądzę jednak, żeby na przykład Polskiemu Stronnictwu Ludowemu dziś taki ruch się opłacał. Mówimy o tej kadencji Sejmu, bo długoterminowo faktycznie wydaje się, że nastroje społeczne się zmieniają. I w tej konkretnej sprawie ruch prolife, chociaż nie ponosi klęski, jednak stopniowo traci wpływ.

Redakcja

Fot. Tomasz Terlikowski. Źródło: Facebook.com

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj42 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (42)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo