Przyznam, że jako członek PSL-u, nie bardzo jestem w stanie zaakceptować myśl, że naszym wspólnym kandydatem jako Trzeciej Drogi będzie np. pan marszałek Sejmu Szymon Hołownia. Już lepszym wariantem byłoby poparcie jednego kandydata całej koalicji 15 października – mówi Salonowi 24 Eugeniusz Kłopotek, były poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego, wójt gminy Warlubie.
Quo vadis Trzecia Drogo, można zapytać, bo bardzo różne rzeczy w waszej formacji się dzieją?
Eugeniusz Kłopotek: O, chcecie mnie Państwo wsadzić na minę?
Zaraz na minę - po prostu, był Pan przez wiele lat posłem Polskiego Stronnictwa Ludowego, dziś widzi Pan sytuację z poziomu samorządu, nieco na chłodno. Tymczasem Trzecia Droga to sojusz PSL i Polski 2050, widać między tymi formacjami różnice przekonań, także wybór różnych frakcji w Parlamencie Europejskim. Więc nie bardzo wiadomo, w którą stronę to pójdzie?
Z pewnością tak, mam bardziej chłodne spojrzenie, chociaż mam też recenzentkę w domu, panią posłankę [Agnieszka Kłopotek jest posłanką Polskiego Stronnictwa Ludowego, wybraną z list Trzeciej Drogi – red]. Powiem w ten sposób. Porozumienie Polskiego Stronnictwa Ludowego oraz Polski 2050 na początku było naprawdę bardzo interesujące. Te wybory 15 października, pokazały, że wyborcy dają szansę zupełnie nowej formacji. Chociaż trzeba też obiektywnie powiedzieć, że głównym celem wielu osób, które szły do wyborów, było zrobienie wszystkiego, co się da, żeby odsunąć PiS od władzy. Dlatego zdarzało się, czego ja również mam przykłady w najbliższej nieraz rodzinie, że dzielono głosy pomiędzy Koalicję Obywatelską i Trzecią Drogę. Nie zmienia to faktu, że wynik TD był bardzo dobry, wydawało się, że sojusz Polskiego Stronnictwa Ludowego oraz Polski 2050 bardzo dobrze rokuje na przyszłość.
Niestety przyszła brutalna weryfikacja. Już w wyborach samorządowych mieliśmy pierwszy sygnał ostrzegawczy. Rzeczywiście w głosowaniu do sejmików to jeszcze jakoś wyglądało, bo na ogół wyborcami Polski 2050 są mieszkańcy dużych miast, a naszymi wyborcami na ogół są jednak mieszkańcy wsi i małych miasteczek. I to jeszcze dało się spiąć w wyborach sejmikowych. Natomiast już niżej, zarówno w wyborach do rad powiatów, jak i do rad gmin, myśmy musieli jako Polskie Stronnictwo Ludowe obsadzać prawie 100 proc. wakujących miejsc na listach. Dlatego, że po prostu Polska 2050 nie ma swoich struktur w tym głębszym terenie. Jak to się mówi: daleko od szosy. To jest jedna rzecz.
Dałbym jeszcze temu projektowi pewną szansę, ale musi nastąpić szczery rachunek sumienia jednych i drugich. Bo wyraźnie widać, że o ile jeszcze nasi liderzy, moim zdaniem, robią dobrą minę do złej gry, twierdzą, że wszystko jest okej, ale w tak zwanym terenie dobrze nie jest. Być może między liderami ta chemia jest, ale na dołach, pomiędzy naszymi ugrupowaniami, na pewno jej nie ma. Mało tego, dochodzimy do wniosku, że w niektórych sprawach, nawet tych, o których wielu nie lubi rozmawiać, w sprawach kadrowych, zwłaszcza pani ministra klimatu i środowiska, robi, co chce, bez jakichkolwiek uzgodnień z nami. I to w naszych szeregach, na dole, powoduje dużego rodzaju frustrację.
Czyli summa summarum, jeśli mamy dalej realizować ten projekt, najpierw usiądźmy do rozmów. Musi nastąpić szczera spowiedź, żal za grzechy, mocne postanowienie poprawy. Powtarzam: żal za grzechy, szczera spowiedź i mocne postanowienie poprawy. Jeśli to nie nastąpi, to chyba nie powinniśmy się już dalej katować. I współpracę między PSL i Polską 2050 zakończyć.
Były dwa główne filary elektoratu Trzeciej Drogi. Jeden, o którym Pan wspomniał, stanowili ludzie, którzy faktycznie dawali głos na TD, żeby odsunąć PiS od władzy. Chcieli wejścia Waszego komitetu, bo zwiększało to szansę całej opozycji. Była też jednak grupa wyborców o poglądach centroprawicowych, przedsiębiorców, chcących jakiejś alternatywy zarówno dla KO i Lewicy, jak i PiS. Wyborcy ci liczyli na budowę nowej centroprawicy, formacji klasy średniej…
Tak, to też jest trafna diagnoza. Chcę jednak wyraźnie podkreślić, że na uzyskanie jakiegoś ogromnego poparcia i przeskoczenie czołowej dwójki, szanse są niewielkie. Bo trzeba spojrzeć prawdzie prosto w oczy; czy się to komuś podoba, czy nie, afery PiS nie sprawią, że partia ta straci wyborców. Nie wiadomo, jakie jeszcze rzeczy wyjdą z PiS-em, ile nakradli, ile przekłamali, trudno powiedzieć. Mimo to jedna trzecia wyborców bez względu na wszystko jest i dalej będzie za nimi. Kolejne trzydzieści kilka procent zawsze będzie za Koalicją Obywatelską. Czyli dla całej pozostałej reszty, mówię o całej Trzeciej Drodze, czyli PSL i Polsce 2050 Szymona Hołowni, Konfederacji, Lewicy, pozostaje jedna trzecia elektoratu, o który trzeba się bić.
Niestety od ponad 20 lat obserwujemy dwa ugrupowania gryzące się wściekle niczym buldogi pod dywanem. One zawsze będą utrzymywać tego typu napięcie, bo wiedzą, że mają przynajmniej pewność utrzymania poparcia twardego elektoratu. Natomiast reszta musi się bić o tę pozostałą jedną trzecią.
Jedna trzecia, czyli chcecie walczyć o ponad 30 proc. poparcia?
Pamiętajmy, że o tę 1/3 walczą różne ugrupowania. A ta grupa wyborców w tej 1/3 elektoratu jest zróżnicowana, są tam i osoby o poglądach lewicowych i bardziej prawicowych, czy centrowych. Uważam, że dla nas, dla Polski 2050 plus PSL, czyli dla Trzeciej Drogi, szczytem jest kilkanaście procent poparcia. Więcej nie damy rady przeskoczyć, chociażbyśmy nie wiadomo jak się starali. A więc jeśli ze strony Polski 2050 nastąpi to, o czym mówiłem, czyli szczera spowiedź, żal za grzechy, mocne postanowienie poprawy, to idziemy dalej. Walczymy przynajmniej o to, żeby mieć pewne 10–12 proc. poparcia. A być może dzięki dobrej pracy politycznej zdarzy się miła niespodzianka i wyborcy dosypią nam jeszcze kilka punktów.
Mówiąc jednak szczerze, moje nadzieje na jakiś niezwykle spektakularny wynik, są raczej płonne. Te 10–12 proc. jest realnym celem. Tyle że w kontekście współpracy w ramach Trzeciej Drogi pojawia się pewien problem. Niedawno pochwaliłem redakcję, której udzieliłem wywiadu, bo podpisała mnie „Eugeniusz Kłopotek, były poseł PSL”. Tymczasem ostatnio coraz więcej kolegów występuje z podpisem „Trzecia Droga”. W efekcie PSL przestaje być zauważalny, ginie z przestrzeni publicznej. To rodzi bardzo poważne pytanie: co robić z wyborami prezydenckimi? Czy zgłaszać własnego kandydata, czy nie zgłaszać? Fakt, poparcie dla kandydatów Polskiego Stronnictwa Ludowego w wyborach prezydenckich nigdy nie było duże. I to skłaniałoby do szukania kandydata koalicyjnego, którego moglibyśmy poprzeć. Przyznam jednak, że jako członek PSL-u, nie bardzo jestem w stanie zaakceptować myśl, że naszym wspólnym kandydatem jako Trzeciej Drogi będzie np. pan marszałek Sejmu Szymon Hołownia.
Ojej, a czym tak podpadł Panu lider Polski 2050?
Niczym, jestem sceptyczny nie dlatego, że miałbym coś przeciwko panu marszałkowi. Tylko dlatego, że jeśli poprzemy kandydata Trzeciej Drogi z Polski 2050, PSL w ogóle w takich wyborach zginie. A jak już raz sobie odpuścisz, wypadniesz z gry, potem wrócić jest bardzo ciężko. Dlatego sensowne możliwości są dwie. albo trzeba poprzeć wspólnego kandydata Koalicji 15 października, bo taką decyzję jakoś by się jeszcze dało obronić, wytłumaczyć wyborcom. A jeśli nie, to wówczas, czy nam się to podoba, czy nie, musimy mieć własnego, PSL-owskiego kandydata. I musimy go wystawić nawet w sytuacji, gdyby nie miał on poparcia. Nieważne, czy mógłby liczyć na 1,2 czy 1,5 proc. głosów. Trzeba mieć kandydata po to, by formacja nie zginęła w kampanii wyborczej.
Inne tematy w dziale Polityka