Fot.Policja/Canva
Fot.Policja/Canva

Co dalej z ukrywającym się Sebastianem M.? Szokujące ustalenia Kanału Zero

Redakcja Redakcja Wypadki Obserwuj temat Obserwuj notkę 69
Od tragedii na autostradzie A1, w której zginęła 3-osobowa rodzina, minie niedługo 10 miesięcy. Tymczasem służby mają problem ze sprowadzeniem do Polski głównego podejrzanego, Sebastiana M. Wiadomo, że mężczyzna ukrywa się za granicą, a śledztwo w jego sprawie jest zawieszone. Najnowszy dokument Kanału Zero pokazuje przerażającą bezradność organów ścigania w tej sprawie.

Tragiczny wypadek na A1. Sebastian M. pędził jak szalony

Przypomnijmy, w sobotę 16 września 2023 r., po godz. 19 na autostradzie A1 w Sierosławiu (pow. piotrkowski, woj. łódzkie) w tragicznym wypadku jadąca Kią 3-osobowa rodzina zginęła w pożarze auta, który powstał po uderzeniu w bariery. Pasażerowie spłonęli żywcem na miejscu.

Za wypadek odpowiedzialny miał być 32-letni Sebastian M., który pędził z zawrotną prędkością pojazdem marki BMW. Internauci ustalili, że kierowany przez niego pojazd miał zahaczyć o Kię powodując wypadek. W BMW jechały trzy osoby. W czasie wywiadu ratownicy ustalili, że kierował 31-latek.

Więcej przeczytasz o tym tutaj:

Policja się nie popisała. Internauci przeprowadzili śledztwo

Początkowo policjanci założyli, że tragiczna śmierć rodziny była efektem nieszczęśliwego wypadku i potraktowali Sebastiana M. jako... świadka.

Sprawą zajęli się jednak internauci, którzy na podstawie nagrań z samochodowych rejestratorów, ustalili, że BMW pędziło grubo ponad 200 kilometrów na godzinę. Pojazd miał też zahaczyć o samochód, w którym podróżowała rodzina. Ustalenia internautów zmusiły służby do pracy. Sebastian M. po krótkim czasie od spowodowania wypadku ze świadka stał się podejrzanym. Prokuratura chciała postawić mu zarzuty, ale okazało się, że mężczyzna korzystając z opieszałości policji, uciekł za granicę.

Śledczy już od października próbują ściągnąć go do Polski. Bezskutecznie. Mężczyzna miał z Niemiec udać się się do Dubaju, gdzie został rozpoznany, zatrzymany i chwilowo nawet trafił do aresztu. Tamtejszy sąd ociągał się jednak z wydaniem go polskim służbom. W końcu Sebastian M. miał nawet opuścić arabski areszt za poręczeniem.

Więcej przeczytasz o tym tutaj:

Dziennikarskie śledztwo ws. wypadku. Bezradność prokuratury

Na Kanale Zero pojawił się w czwartek materiał Moniki Krześniak, która próbowała ustalić, co dzieje się ze śledztwem w sprawie tragicznego wypadku. Jej krótki film przedstawia smutny obraz kompletnej bezradności polskiej prokuratury.

Mija już 10 miesięcy, a sprawa stoi w miejscu. Rzeczniczka prasowa Prokuratora Generalnego Anna Adamiak w rozmowie z autorką dokumentu rozkłada ręce. Przyznaje, że nie wie na jakim etapie jest postępowanie ekstradycyjne w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Nieoficjalnie wiadomo, że Arabowie wyjątkowo niechętnie współpracują w tym przypadku ze stroną polską.

Sprawa jest na tyle problematyczna dla polskiego wymiaru sprawiedliwości, że Ministerstwo Sprawiedliwości wysłało do ZEA delegację, która miała m.in. ustalić aktualny stan sytuacji i zachęcić stronę arabską do podjęcia bardziej zdecydowanych działań w sprawie ekstradycji M. Na niewiele się to jednak zdało.

- Konsultacje z natury nie mają charakteru, aby w ramach konsultacji czyniono ustalenia - odpowiedziała zagadkowo prok. Adamiak.

Z rozmowy wynika, że rzeczniczka nie ma większego pojęcia na temat tego, co dzieje się z Sebastianem M. w Dubaju. Prokuratura krajowa nie ustaliła nawet adresu korespondencyjnego podejrzanego. Nie wie, czy M. przebywa w arabskim areszcie czy zastosowano wobec niego wolnościowe środki zapobiegawcze.

Dziennikarka zapytała czemu cała sprawa tyle trwa. Rzecznika stwierdziła, że polskie władze nie mają wpływu na działania, które są podejmowane przez wymiar sprawiedliwości w ZEA.

W materiale znajdują się też wypowiedzi pełnomocnika rodziny ofiar, który jest zbulwersowany brakiem możliwości wyegzekwowania ekstradycji podejrzanego.

Cały materiał może niepokoić opinię publiczną. Wynika z niego, że bez dobrej woli Arabów nie ma co liczyć na przykładne ukaranie pirata drogowego. Nie usprawiedliwia to oczywiście polskich władz, które - jak wynika z dokumentu - nie robią wiele, żeby sprowadzić drogowego bandytę do Polski.

MB

Fot. Sebastian M. na tle rozbitego BMW. Źródło: Policja/Facebook.com/Canva


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj69 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości