Rolę Ludwika Danielaka w „Wodzireju” uznaję za najwybitniejszą w dorobku Jerzego Stuhra. Wyróżniłbym też skomplikowaną kreację Filipa Mosza w „Amatorze” Kieślowskiego, a z lżejszych w Seksmisji Juliusza Machulskiego, która wyniosła Stuhra na szczyt komedii. Tworzył kultowe role. Bez wątpienia odszedł wielki artysta, wspaniały, wybitny aktor, ciekawy, poszukujący reżyser. To jest wielka strata dla polskiego kina – mówi Salonowi 24 Łukasz Adamski, krytyk filmowy, publicysta.
We wtorkowe przedpołudnie nadeszła smutna wiadomość o śmierci Jerzego Stuhra. Jaką rolę odegrał ten aktor w polskiej kinematografii?
Łukasz Adamski: Bez wątpienia był bardzo ważną postacią. Gdy poznawałem polskie kino, oglądałem oczywiście filmy Juliusza Machulskiego, m.in. "Seksmisję", "Kingsajz", w których Jerzy Stuhr stworzył kultowe role. Oczywiście później były lata 90. i rola komisarza Ryby w "Killerze". Później, kiedy zacząłem to kino poznawać coraz bardziej, smakować, stałem się bardziej uważnym i bardziej świadomym widzem, to oczywiście odkrywałem inne wspaniałe role pana Jerzego.
Choćby Lutek Danielak u Feliksa Falka w „Wodzireju”, czy wszystkie kreacje u Krzysztofa Kieślowskiego. Tego Krzysztofa Kieślowskiego, który później też naznaczył kino samego Jerzego Stuhra, który jak zajął się reżyserią, to zawsze gdzieś zerkał w stronę Kieślowskiego. Bez wątpienia odszedł wielki artysta, wspaniały, wybitny aktor. To jest wielka strata dla polskiego kina, myślę, że pan Jerzy mógł stworzyć jeszcze kilka wybitnych ról.
Wspomniał Pan o reżyserii. Jerzy Stuhr jest chyba przez wszystkich kojarzony jako aktor, ale o czym nie każdy już pamięta, był także reżyserem. Jak wspomina Pan jego dorobek w tej dziedzinie?
Uważam, że nakręcił filmy, które na pewno zapiszą się w historii polskiego kina. Wspomnę, chociażby „Spis Cudzołożnic”, czy „Duże zwierzę”, które w ogóle było takim filmem bardzo w duchu Kieślowskiego. To był ciekawy reżyser, poszukujący. Nie zawsze te filmy mu wychodziły, ale jednak szukał jakiegoś swojego własnego języka. Przede wszystkim jednak Jerzy Stuhr był wybitnym aktorem, który stworzył kilka absolutnie kultowych ról, których nie da się zapomnieć. Kilkoma znakomitymi rolami w historii polskiego kina.
Tych ról było wiele, czy mógłby Pan wskazać trzy takie, które są w dorobku Jerzego Stuhra najważniejsze?
Uważam, że najwybitniejszą kreację stworzył Jerzy Stuhr w "Wodzireju", bo to była kreacja najbardziej złożona, najbardziej skomplikowana. Pokazał człowieka, który z jednej strony był wytworem gierkowskiej Polski. Zagrał cynika. Człowieka, który jest koniunkturalistą, ale jednocześnie nadał mu taki rys ludzki i psychologiczny, który pozwolił zrozumieć ludzi, którzy byli wykreowani przez gierkowską Polskę. I to jest taka rola, którą można przyłożyć do dzisiejszych czasów. Ludka Danielaka można byłoby spokojnie przyłożyć do Polski kapitalistycznej, w której po trupach idzie się do celu. To jest wspaniała, naprawdę wielka kreacja aktorska.
Inną rolą jest postać Filipa Mosza w „Amatorze” Krzysztofa Kieślowskiego. To taka kreacja, która wpisywała się gdzieś w „kino o kinie”, jak ważne jest kierowanie kamery na samego siebie. Jerzy Stuhr stworzył tam bardzo skomplikowaną postać. Myślę więc, że to jest ta druga najistotniejsza rola. A jako trzecią umieściłbym rolę w „Seksmisji” Juliusza Machulskiego. To jest już lżejszy repertuar Jerzego Stuhra. Uważam jednak, że to jest rola, która wybiła go na szczyty komedii. To jaki miał timing komediowy, pokazywało wielki, wspaniały warsztat pana Jerzego Stuhra.
Źródło zdjęcia: Jerzy Stuhr jako Lutek Danielak na planie filmu pt. "Wodzirej". Fot. PAP/Witold Rozmysłowicz
Inne tematy w dziale Kultura