Są w Europie kraje, które wobec Rosji przez lata prowadziły politykę zdecydowanie bardziej uległą. Gdy prześledzimy kontakty Angeli Merkel, Silvio Berlusconiego, Gerharda Schroedera z Putinem, to okaże się, że polityka Viktora Orbana to przy tym naprawdę "mały pikuś" – mówi Salonowi 24 Witold Waszczykowski, były minister spraw zagranicznych, polityk PiS.
Dużym echem odbija się wizyta Viktora Orbana w Moskwie. Znany raczej z prorosyjskich wypowiedzi premier Węgier jedzie do zbrodniarza, który prowadzi krwawą wojnę. On sam mówi, że chce negocjować pokój. Jak Pan to ocenia?
Witold Waszczykowski: Przede wszystkim warto uporządkować pewne rzeczy. Można uznawać pewne wypowiedzi i działania Viktora Orbana za kontrowersyjne, mówienie jednak o świadomym i celowym działaniu na rzecz Rosji to klasyczne dorabianie gęby. Węgry to niewielki kraj w Europie, o dość szczególnym położeniu. W energetyce są niestety skazane na kontakty z Rosją, na współpracę, chociażby przy modernizacji elektrowni atomowej, która wiele lat temu była zbudowana według sowieckiej technologii. Pamiętać jednak musimy, że Orban, choć jego wypowiedzi mogą się nie podobać, nie wychodzi poza europejską linię i akceptuje NATO-wskie i europejskie sankcje wobec Rosji.
A co do wyjazdu, teraz wielu światowych przywódców próbuje dotrzeć do Putina. Nie tylko po to, by załatwiać jakieś swoje interesy, ale także dlatego, że mają ambicję, by spróbować rozwiązać rosyjski konflikt z Ukrainą. Ja oczywiście nie pochwalam tego typu prób podejmowanych na własną rękę. Uważam, że powinniśmy działać wspólnie. Tyle że wspólnej polityki, poza tematem sankcji, gdzie faktycznie Europa zadziałała zgodnie, nie ma. Uważam więc, że Orbán nie popełnia jakiegoś wielkiego grzechu próbując nawiązać kontakt z Putinem, by podjąć jakieś rozmowy pokojowe. Osobna sprawa, czy będzie to skuteczne.
Węgierski premier miał jednak różne, czasem delikatnie mówiąc kontrowersyjne wypowiedzi na temat Ukrainy. Niektórzy określają nawet Węgry jako konia trojańskiego w NATO i Unii Europejskiej?
Oczywiście polityka Viktora Orbana względem Rosji może się nie podobać. Węgierski premier miał szereg wypowiedzi zbyt schlebiających Putinowi. Jednak krytyka szefa węgierskiego rządu dotyczy głównie retoryki. Są w Europie kraje, które wobec Rosji przez lata prowadziły politykę zdecydowanie bardziej uległą. Szczególnie, jeśli działania Węgier porówna się z wieloletnią prorosyjską polityką Niemiec, Francji, Włoch. Gdy prześledzimy kontakty Angeli Merkel, Silvio Berlusconiego, Gerharda Schroedera z Putinem, okaże się, że polityka Orbana to przy tym naprawdę "mały pikuś".
A czy zapowiedzi podjęcia inicjatywy pokojowej, rozmów z Putinem o zakończeniu wojny nie są naiwnością, skoro wydaje się pewne, że każdy scenariusz na dziś skończy się zgniłym kompromisem, korzystnym głównie dla Rosji?
Każda wojna prędzej czy później kończy się podjęciem jakichś rozmów pokojowych. Problem w tym, że na Ukrainie dzisiaj nie ma szans na podjęcie realnych rozmów o zakończeniu wojny. Jedyny realny scenariusz to zamrożenie konfliktu, co byłoby jeszcze gorsze niż zgniły kompromis. Bo w przypadku zgniłego kompromisu obie strony z czegoś rezygnują. Tu walki nie zostałyby skończone, a jedynie przerwane. Rosja zachowałaby kontrolę nad wszystkimi zajętymi ukraińskimi terytoriami. A Zachód znów zacząłby ją traktować jak normalne państwo, na nowo robiłby z Moskwą interesy. W ten sposób agresywna, imperialna polityka, zbrodniczy najazd na sąsiednie państwo zostałyby nagrodzone.
Inne tematy w dziale Polityka