W środę Witold Jurasz opublikował artykuł w Onecie, z którego wynika, że Tomasz Szatkowski, zanim został odwołany z funkcji ambasadora RP przy NATO, był na krótkiej liście kandydatów na stanowisko zastępcy sekretarza generalnego sojuszu. Onet powołuje się na wewnętrzną korespondencję z Kwatery Głównej NATO. Szanse Szatkowskiego miało utrącić polskie MSZ.
Szatkowski mógł zostać zastępcą technicznym sekretarza generalnego NATO
Jak wyjaśnia Onet, w kierownictwie NATO, poza sekretarzem generalnym jest tzw. pierwszy zastępca („deputy Secretary General”) oraz ośmiu zastępców technicznych („assistant Secretary General”). Zastępcy techniczni mają realny wpływ na konkretne sprawy w NATO.
Witold Jurasz informuje, że Tomasz Szatkowski kandydował na stanowisko zastępcy do spraw inwestycji obronnych. Wiąże się z wpływem na to, gdzie zostaną skierowane środki finansowe. „Według informacji Onetu zgłosił się on do konkursu za wiedzą i jeśli nie akceptacją, to w każdym razie bez sprzeciwu kierownictwa MSZ” - pisze były dyplomata.
Ministerstwo miało następnie toczyć poufne rozmowy z szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jackiem Siewierą. Za jego pośrednictwem zaproponowano Andrzejowi Dudzie następujący układ: rząd Donalda Tuska poprze Szatkowskiego w zamian za zgodę prezydenta na odwołanie kilku ambasadorów.
Czuchnowski, Szatkowski i artykuł w "Wyborczej"
Problem w tym, że Szatkowski został odwołany z funkcji ambasadora RP przy NATO w atmosferze medialnego szumu. Wojciech Czuchnowski w „Gazecie Wyborczej” napisał na początku czerwca, że Szatkowski miał nie przejść badania w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego na wariografie, a ponadto próbował go oszukać.
Ale generał Maciej Materka, który objął kierownictwo SKW w rządach PiS w rozmowie z Onetem stwierdził, że Szatkowski – jako wiceminister obrony — sprawdzany był przez SKW, a nie ABW. Badanie na wariografie, o którym pisała „GW”, miało według Materki miejsce w 2018, a nie 2019 r. i miało nie mieć związku z wyjazdem Szatkowskiego na ambasadora przy NATO.
Szatkowski w rozmowie z Onetem zapowiedział złożenie zawiadomienia do Prokuratora Generalnego o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez funkcjonariuszy służb specjalnych — chodzi o przecieki ze służb w sprawie jego badania.
Szatkowski poinformował też, że złoży pozew przeciwko „Gazecie Wyborczej” o zniesławienie, gdyż, jak stwierdza, sugestia, iż próbował oszukiwać wariograf, tak jak to robią „agenci służb”, jest w istocie wskazaniem, że jest obcym szpiegiem.
Rząd Tuska nie chciał Szatkowskiego. Bugajski miał jednak mniejsze szanse
Wróćmy do funkcji, którą mógł objąć Szatkowski w NATO. Okazuje się, że następca Szatkowskiego przy NATO Jacek Najder (kieruje placówką jako charge d'affaires) miał poinformować sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga, że Polska nie popiera Szatkowskiego.
Rząd Donalda Tusk chciał, by do konkursu na stanowisko zastępcy do spraw innowacji, zagrożeń hybrydowych oraz cyberbezpieczeństwa stanął dyrektor Departamentu Polityki Bezpieczeństwa MSZ Adam Bugajski. Ale szanse Bugajskiego były mniejsze – pisze Witold Jurasz – bo nie był ani wiceministrem obrony, ani ambasadorem przy NATO.
Polska została z niczym. Triumfuje nowa w NATO Finlandia
Onet podaje, że ostatecznie Szatkowski i Bugajski przegrali konkursy, w których brali udział. Stanowiska, o które się ubiegali, objęli dyplomaci z Danii (zastępcy ds. innowacji) oraz Finlandii (zastępcy ds. inwestycji obronnych).
Finlandia do NATO wstąpiła ledwie rok temu, gdy odczuła rosnące zagrożenie ze strony Rosji. Polska, choć członkiem NATO jest od 25 lat, tylko raz miała swojego człowieka w kierownictwie NATO. To zmarły niedawno ambasador Adam Kobieracki, który był zastępcą sekretarza generalnego w latach 2003-2007 – podsumowuje Witold Jurasz.
KW
Źródło zdjęcia: Polak mógł wysoko mierzyć w NATO. Onet: Rząd Tuska to utrącił. Fot. PAP/Tytus Żmijewski
Inne tematy w dziale Polityka