Kanclerz Niemiec Olaf Scholz i polski premier Donald Tusk Fot. PAP/Marcin Obara
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz i polski premier Donald Tusk Fot. PAP/Marcin Obara

„Osądzić zbrodniarzy, ale gdy umrą. Pomóc ofiarom, gdy już ich nie będzie”

Redakcja Redakcja Niemcy Obserwuj temat Obserwuj notkę 100
Propozycje zadośćuczynienia za II wojnę światową, jakie zaprezentował kanclerz Olaf Scholz, są zaprzeczeniem idei reparacji, końcem tego tematu. I logicznym działaniem Niemiec. W RFN zaczęto twardo i ostro ścigać oraz rozliczać nazistowskich zbrodniarzy wtedy, gdy większość z nich już nie żyła. Teraz całkiem spore odszkodowania niemiecki rząd wspaniałomyślnie wypłaci ofiarom wojny, których została garstka i z każdym miesiącem jest ich coraz mniej – mówi Salonowi 24 prof. Bogdan Musiał, polsko-niemiecki historyk, badacze dziejów Polski, Niemiec i Rosji.

Premier Donald Tusk spotkał się z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem. Ma być przełom w sprawie odszkodowań za II wojnę światową. Zamiast reparacji Niemcy sami proponują sowite odszkodowania dla rzeczywiście represjonowanych przez reżim III Rzeszy. Krok do przodu, czy niekoniecznie?

Prof. Bogdan Musiał: Przede wszystkim tego typu odszkodowania byłyby zaprzeczeniem całej idei reparacji, tak naprawdę końcem tego tematu.


Brzmi jednak logicznie – bo faktycznie jak ktoś ma dziś 20, czy 30 lat, a na temat II wojny światowej nawet za bardzo nie czytał, nie powinien stawać w jednym szeregu z więźniami obozów, powstańcami warszawskimi, czy osobami, którzy w czasie wojny tracili bliskich, zostawali sierotami?

Tylko że ile ci ludzie mają dziś lat, i ilu ich jest? Został niewielki promil osób, które w czasie wojny ucierpiały w wyniku działań hitlerowskich Niemiec. Za kilka lat – a przecież procedura wypłaty tych środków potrwa – będzie ich jeszcze mniej. Więc z punktu widzenia Berlina problem rozwiązał się biologicznie. Wypłacą odszkodowania, zyskają wizerunkowo, ale beneficjentów tego wsparcia praktycznie nie będzie.

I nie jest to w przypadku Niemiec działanie nowe, czy nietypowe. Podam tylko jeden przykład – po zakończeniu wojny państwo niemieckie zrobiło wszystko, żeby niemieckich zbrodniarzy, którzy dokonywali zbrodni na terenie okupowanej Polski, chronić. Praktycznie nie było możliwości, żeby oprawców skazać. Gdy jednak większość owych zbrodniarzy odeszła na tamten świat, nagle niemiecki aparat państwowy się przebudził, a w Republice Federalne Niemiec rozpoczęło się ściganie odpowiedzialnych za straszliwe zbrodnie III Rzeszy. Determinacja państwa mogłaby budzić podziw, tyle że państwo to ściga zbrodniarzy w momencie, gdy zdecydowana większość z nich nie żyje.

Z wypłaceniem odszkodowań dla polskich ofiar wojny jest podobnie. Odszkodowania będą godne. Jak najbardziej zasłużone, a gest niemieckiego rządu będzie wzbudzał podziw. Problem w tym, że nie będzie za bardzo komu tych środków wypłacać.


A czy rodziny ofiar wojny nie będą mogły wystąpić na drogę prawną, by to im przyznano te środki?

Wsparcie ma dotyczyć wyłącznie żyjących pokrzywdzonych. Gdyby dotyczyć miało spadkobierców, skala wsparcia byłaby zupełnie inna. Niemcy na taką okoliczność są jednak prawnie zabezpieczeni. Spadkobiercy będą z pomocy wykluczeni. Na tej samej zasadzie potomkowie robotników przymusowych nie mają prawa do uzyskania żadnego zadośćuczynienia za to, że ich przodkowie byli zmuszani do niewolniczej pracy na rzecz totalitarnego państwa.

Propozycja wypłacenia odszkodowań wyłącznie żyjącym Polakom, którzy ucierpieli w czasie II wojny światowej jest ze strony niemieckiego rządu genialnym rozwiązaniem pod kątem wizerunkowym. Z punktu widzenia Olafa Scholza to bardzo dobra inwestycja. Wzmacnia pozycję polityczną Donalda Tuska, ale w niemieckiej narracji rząd RFN jawi się jako wspaniałomyślny, otwarty, niezapominający, przestrzegający prawa. Będzie owszem trzeba ponieść pewne koszty, ale mikroskopijne w porównaniu do tych, które należałoby ponieść, gdyby faktycznie przyznano Polsce reparacje. Długofalowo na sprawie rząd w Berlinie może jedynie zyskać.

A czy to wypłacenie środków jedynie niewielkiej liczbie Polaków, będzie przez Niemców przedstawiane jako już zamknięcie tematu reparacji, skoro część żądań już została spełniona?

Tak nie może być przedstawiane i byłoby dla nich niekorzystne także od strony prawnej. W latach 70. też zresztą pod naciskiem opinii publicznej Niemcy wypłacili środki ofiarom eksperymentów medycznych. Powiedzenie dziś: nie żądajcie reparacji, bo przecież Wam zapłaciliśmy, mogłoby pociągnąć za sobą pewne konsekwencje prawne. Proszę zwrócić uwagę, że Niemcy całkowicie unikają słowa o reparacjach.

Dzieje się tak, ponieważ ich linia od lat jest ta sama – że Polska zrzekła się już reparacji wiele lat temu. Gdyby Niemcy przyjęli linię, że część reparacji zapłacili, to uzasadnione byłoby pytanie, dlaczego nie więcej? I dałoby to podstawy do dalszych kroków prawnych w tej sprawie. Tak Scholz wygrywa dla siebie bardzo wiele. Niemcy mogą powiedzieć, jacy są wspaniałomyślni: „Zobaczcie, nie zapomnieliśmy o polskich ofiarach II wojny światowej. Wypłacamy im sowite odszkodowania. Co więcej, nikt nas do tego nie zmusza, nikt nas nie skarży, my po prostu sami wyszliśmy z taką szczytną inicjatywą”. Do tego działanie to jest bardzo istotnym elementem w ich grze politycznej na Polskę.

Na czym ta polityczna gra polega?

Fakt, że Berlin i Bruksela są życzliwie nastawione do rządu Donalda Tuska nie jest domysłem publicystów i ekspertów. Najważniejsi politycy w Niemczech i UE przyznali, że dużo zainwestowali w wygraną opozycji w Polsce, liczyli, że Zjednoczona Prawica przegra. Rząd w Berlinie oczekiwał też, że polityka nowego rządu wobec Niemiec będzie mniej konfrontacyjna. I teraz zyskuje, bo wiemy, że obecny rząd nie będzie walczył o reparacje, bo przecież są odszkodowania dla ofiar wojny. Jednocześnie jednak skoro są odszkodowania, nie będzie zarzutów, że polskie władze nie pamiętają o przeszłości, nie chcą zadośćuczynienia.

Reasumując: Berlin stosunkowo niewielkim kosztem zamiast ogromnych reparacji zapłaci odszkodowania małej liczbie osób. Uzyska jednak pozytywny efekt wizerunkowy, dodatkowo na nowym otwarciu politycznie wzmocni formację Donalda Tuska.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj100 Obserwuj notkę

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka