"PiS może współrządzić z każdym, nawet Lewicą”. KO ma się czego bać?

Redakcja Redakcja PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 62
Dziś PiS nie ma żadnej zdolności koalicyjnej. Nie można wykluczyć, że za kilka lat to się zmieni. Jedyną partią, z którą Prawo i Sprawiedliwość nigdy się nie dogada, jest Platforma Obywatelska. Poza tym hipotetycznie może być w koalicji z każdym. Oczywiście nie w tej chwili, nie w tej kadencji Sejmu, ale w kolejnej może zdarzyć się wiele. Nie wierzę natomiast w zmianę nazwy partii, tych doniesień nie traktuję poważnie – mówi Salonowi 24 prof. Antoni Dudek, politolog i historyk, UKSW.

Po wyborach w Prawie i Sprawiedliwości trwają rozmaite przetasowania, pojawiają się też żądania nowego otwarcia. A także spekulacje na temat zmiany nazwy partii. Miałoby to pomóc w nowym postrzeganiu największej partii opozycyjnej.

Prof. Antoni Dudek:
Powiem szczerze, że jestem tymi doniesieniami bardzo zaskoczony, nie wydaje się, żeby kluczowi liderzy PiS oficjalnie opowiedzieli się za tego typu zmianą.

Jakiś czas temu prezes partii zaprzeczał, ale teraz Wprost poinformował, że zmianę taką sugerują politycy Suwerennej Polski, która niebawem połączy się z PiS-em. I właśnie jednoczenie obu ugrupowań i konieczność nowego otwarcia miałoby być pretekstem. Były minister edukacji Przemysław Czarnek w Radiu Zet stwierdził, że zmiana nazwy może być brana pod uwagę, choć on nie jest do niej przekonany.

Takie zmiany szyldu byłyby prawdopodobne, gdyby o takim pomyśle publicznie, z aprobatą mówił prezes, Jarosław Kaczyński. I powiem szczerze, że gdyby coś takiego zrobił, byłbym grubo zaskoczony. Bo ciężko pojąć, dlaczego zmieniać nazwę partii, która ma ponad 30 proc. poparcia i wciąż jest bardzo poważnym kandydatem do zwycięstwa w kolejnych wyborach parlamentarnych. Co innego, gdyby PiS poniósł w wyborach jakąś miażdżącą klęskę, a nagle zamiast tych 30 proc. miał zaledwie kilka i walczył o przekroczenie progu wyborczego. Wtedy taki ruch z nowym otwarciem i zmianą nazwy można by było zrozumieć. Cóż, jest w polityce sezon ogórkowy, więc takie dziwne informacje pojawiają się w przestrzeni publicznej. Ja ich poważnie nie traktuję.



Tylko że PiS ma owszem te 30 proc. poparcia, jednak powrót do 40 proc. i samodzielnych rządów jest mało prawdopodobny. Zjednoczenie z innymi małymi partiami ma być powodem do nowego otwarcia, a zmiana nazwy może ocieplić wizerunek i zwiększyć bazę wyborców?

Nie wierzę, żeby prezes Jarosław Kaczyński postanowił zmieniać swój najbardziej udany projekt polityczny, który zapewnił mu 8 lat rządów i osobistą pozycję, jakiej w dziejach III RP nie miał nikt. Nie, nie wierzę w to. Może kiedyś, jak prezesa Kaczyńskiego już nie będzie w polskiej polityce i jacyś jego następcy uznają, że może warto by się jednak od części dziedzictwa odciąć? Dopóki jednak były premier stoi na czele partii, nie zmieni jej.

Są jednak badania, na które powoływał się w rozmowie z Salonem 24 Piotr Trudnowski z Klubu Jagiellońskiego, które świadczą o tym, że Polacy chcą polityki PiS-u, ale bez PiS-u. To znaczy, że akceptują na przykład Centralny Port Komunikacyjny, niektóre decyzje podjęte przez obecny, ale nie chcą polityków tej partii, telewizji Jacka Kurskiego itd. Przed laty referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Wlatz z funkcji prezydenta Warszawy cieszyło się dużym zainteresowaniem. Do czasu, gdy angażowały się w nie ruchy społeczne. Gdy do akcji włączył się PiS, poparcie spadło. Może więc to nowe otwarcie mogłoby być początkiem budowy „PiS z umiarkowaną twarzą”?

Moim zdaniem są to abstrakcje. Wiele lat temu marzyłem o innej polskiej prawicy, takiej umiarkowanie konserwatywnej. Nigdy takiej prawicy nie było i w Polsce nie będzie, bo po prostu nie ma dla niej elektoratu. I te opowieści, że są wyborcy, którzy śnią o czymś takim, są moim zdaniem opowieściami z mchu i paproci. Prawda jest taka, że dziś PiS potrzebuje jednego – koalicjanta. Nie ma bowiem w Polsce takiej formacji, która mogłaby na dłużej w Polsce mieć samodzielną większość. 



Właśnie PiS-owi się to udało i to przez osiem lat…

Udało się i było ewenementem. Nie zapomnijmy jednak o tym, jak do tego doszło. Po raz pierwszy, w 2015 roku samodzielne rządy były możliwe, bo nastąpił splot niezwykle korzystnych dla Prawa i Sprawiedliwości okoliczności (do Sejmu nie weszła lewica i partia KORWiN, w efekcie do samodzielnej większości starczyło poparcie, które w innych głosowaniach samodzielnych rządów by nie dało – red.). Cztery lata później PiS osiągnął z kolei apogeum swoich wpływów, był u szczytu potęgi. I rzecz znamienna – dostał ponad 6 proc. więcej głosów niż w 2015 roku.

W Sejmie miał jednak tyle samo posłów, co w poprzedniej kadencji – 235. Założenie więc, że PiS się zmieni, zyska samodzielną większość i nie współpracując z nikim, wróci do władzy, jest z gruntu fałszywe. Aby przejąć rządy, Prawo i Sprawiedliwość będzie musiało poszukać sobie koalicjanta.

To akurat bardzo mało realne.

Na dziś to jest w ogóle nierealne, ale w następnej kadencji Sejmu nie wykluczałbym takiej możliwości. Już dziś widać ze strony liderów PiS fałszywe uśmiechy i próby pozyskania polityków Konfederacji, puszczania oka do PSL-u. A niedawno, ku swojemu zdziwieniu, dowiedziałem się, że poseł Marcin Horała z działaczką partii Razem Pauliną Matysiak wystąpili ze wspólnym apelem o wspieranie działań inwestycyjnych. Z czasem może się okazać, że PiS może zawrzeć koalicję nie tylko z ludowcami i Konfederacją, ale nawet z częścią Lewicy. 

To akurat scenariusz, który parę lat temu wydawał się logiczny. PiS wprowadzał programy socjalne, robił Piątkę dla Zwierząt, która oburzała część prawicy. Niektórzy politycy odcinali się nawet od ruchów pro life. Jednak po ostrych sporach wokół LGBT i wyroku TK w sprawie aborcji w październiku 2020 roku jakakolwiek współpraca PiS z Lewicą byłaby niezrozumiała – zarówno dla postronnych obserwatorów, jak i zwolenników obu partii?

W tej chwili bez wątpienia tak. Natomiast nie można wykluczyć, że za kilka lat to się zmieni. I PiS uzna, że nie jest już w jego interesie zawracanie Wisły kijem. Prawicowi politycy stwierdzą, że oczywiście są dalej przeciwnikami aborcji, ale już nie są w stanie zmienić przepisów, które ją umożliwiają. A dla dobra Polski, w imię realizacji cywilizacyjnych przedsięwzięć – znamy retorykę Kaczyńskiego – są gotowi zawrzeć koalicję z lewicą. I lewica podobnie, powie, że absolutnie nie zgadza się z klerykalizmem PiS-u, no ale z drugiej strony jest wolność wyznania, a różnice w sprawach światopoglądowych nie przeszkadzają w budowaniu nowych dróg, czy mostów, Centralnego Portu Komunikacyjnego itd.

Partią, z którą na pewno PiS nie będzie w stanie się porozumieć, jest Platforma Obywatelska. Taki sojusz byłby po prostu niemożliwy z punktu widzenia interesu obu tych partii. Gdyby się PiS dogadał Platformą, nastąpiłby koniec tego genialnego mechanizmu, który od 20 lat pozwala obu formacjom zamieniać się rolami. Albo rządzą jedni, a drudzy są w opozycji, albo drudzy, a opozycję tworzą dotychczas rządzący. To jednak wymaga permanentnej wojny polsko-polskiej, którą politycy PiS i PO podsycają. Poza tym wyjątkiem PiS po pewnej ewolucji może hipotetycznie być w koalicji z każdym.

Oczywiście najmniej jest to prawdopodobne z Lewicą, ale wykluczyć go nie można. Sojusz z PSL, czy Konfederacją wydaje się już całkiem realny. Oczywiście nie w tej chwili, nie w tej kadencji Sejmu, ale w kolejnej może zdarzyć się wiele. Najpierw zobaczymy jednak, co przyniosą wybory prezydenckie. 



Mówi Pan, że ta zdolność koalicyjna jest możliwa po pewnej ewolucji. Zmiana nazwy, przebudowa partii, mogłaby być krokiem w tym kierunku?

Konieczna jest zmiana retoryki, nie wierzę jednak w żadną zmianę szyldu PiS, szczególnie w czasie, gdy Jarosław Kaczyński stoi na czele partii. Owszem, kiedyś odejdzie, ale moim zdaniem nie zdarzy się to szybko. Zwłaszcza że prezes sam zapowiedział, że na najbliższym kongresie będzie się ubiegał o ponowny wybór na czteroletnią kadencję prezesa partii. W dalszej przyszłości, gdy Kaczyński odejdzie z polityki, PiS faktycznie będzie wymagał generalnego remontu i do końca nie wiemy, czy go w ogóle przetrzyma. To jednak jest tak odległa przyszłość, że nie warto o niej rozmawiać. I szkoda na to czasu. 

Fot. Prezes PiS Jarosław Kaczyński/X @PiS

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj62 Obserwuj notkę

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka