Monopol na rynku energii w Polsce prowadzi do sytuacji , w której odbiorcy nie są w stanie sprostać wysokiemu dyktatowi cenowemu, z jakim mamy do czynienia w naszym kraju. W efekcie żyje nam się gorzej i drożej – mówi Salonowi 24 dr Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha.
Urząd Regulacji Energetyki zatwierdził taryfę PGNiG Obrót Detaliczny. Jak podała Polska Agencja Prasowa, od 1 lipca za gaz wysokometanowy zapłacimy 239 zł/MWh. Co to oznacza dla przeciętnego odbiorcy?
Dr Andrzej Sadowski: Przede wszystkim należy podkreślić, że w Polsce nie ma konkurencyjnego rynku, a wszelkiego rodzaju odgórne regulacje, nie zastąpią konkurencji. Niestety, polscy obywatele płacą dodatkowe podatki w postaci renty monopolowej, w znacząco wyższych cenach towarów i usług. Abstrahując od samych ogłoszonych taryf, od wielu lat problemem jest monopol na rynku energetycznym. Im mniej konkurencji, tym żyje nam się drożej i gorzej.
Czy można uznać, że zamrożenie tych cen przez poprzedni rząd było błędem, czy przeciwnie – błędem jest ich odmrożenie?
Błędem, i to popełnianym od bardzo dawna jest to, że polskie rządy wspierają tworzenie coraz większych monopoli i koncentracji w gospodarce reprezentowanej przez spółki Skarbu Państwa. Siłą rzeczy musi to mieć konsekwencje w postaci wyższych cen w Polsce, niż w państwach, gdzie ta konkurencja jest znacznie większa.
Jak powinien wyglądać modelowy system, który sprawiłby, że ceny energii stałyby się faktycznie konkurencyjne?
Polskie rządy, celowo używam tu liczby mnogiej, bo problem dotyczy wszystkich ekip, nie jednej opcji politycznej, powinny wreszcie przyjąć, że rozwój państwa, a także dobrobyt polskiego społeczeństwa, zależy od jak największej konkurencyjności. Także na rynku energetycznym. Tam, gdzie zmonopolizowano infrastrukturę, powinno się ją udostępniać dla wszelkiej możliwej konkurencji po kosztach wyłącznie eksploatacji i ewentualnie nakładów na przyszłe inwestycje.
Niestety, w Polsce monopole energetyczne służą de facto do poboru związanych z tymi monopolami podatków. Wynika to z faktu, że o wiele łatwiej jest dzisiaj poprzez manipulację cenową tych gałęzi gospodarki, które są w rękach spółek Skarbu Państwa, uzyskać większe wpływy do budżetu, niż podnosząc obywatelom podatek VAT, czy PIT. Podwyżka podatku zostanie od razu zauważona, odpowiednio skomentowana, wywoła rezonans społeczny. Podwyżkę cen obywatel musi zaakceptować.
Przypomnę, że przerabialiśmy już to na przełomie stuleci. Wtedy mieliśmy do czynienia z monopolem telekomunikacyjnym. Pod koniec lat 90. za takie same połączenia z Warszawy do Nowego Jorku i z Berlina do Nowego Jorku polscy obywatele płacili 2000 proc. więcej niż Niemcy, bo w Niemczech przeprowadzono wcześniej deregulację rynku telekomunikacyjnego i wprowadzono konkurencję. Na rynku telekomunikacyjnym różnicę widać było bardzo wyraźnie.
Dziś Polacy, podróżując po całym świecie, doskonale widzą, czym jest konkurencja. Korzystają, chociażby z linii lotniczych tańszych, niż tak zwany narodowy przewoźnik. Natomiast tam, gdzie nie mają takich możliwości, jak w przypadku cen energii, zmuszeni są po prostu do płacenia renty monopolowej spółkom Skarbu Państwa.
Tyle że branża branży nierówna. Energia jest kluczowa nie z punktu widzenia zysków, ale bezpieczeństwa obywateli i państwa polskiego. W przypadku strategicznych gałęzi gospodarki zachowanie monopolu tłumaczone jest kwestią bezpieczeństwa, trudno temu argumentowi odmówić logiki?
Jest to argument całkowicie fałszywy. Wystarczy spojrzeć na Stany Zjednoczone. Tam strategiczny i niezwykle ważny dla USA sektor zbrojeniowy, jest w rękach prywatnych. Mamy tam niezliczoną liczbę dużych i małych firm pracujących na konkurencyjnych warunkach dla potrzeb bezpieczeństwa amerykańskiego państwa.
Widać wyraźnie, że nie trzeba mieć monopolu, żeby produkować najlepsze rakiety na świecie. Jednocześnie kolejne polskie rządy, wprowadzając monopolizację produkcji zbrojeniowej, nie uzyskują takich efektów, wręcz przeciwnie, wciąż w tym sektorze pozostaje wiele do życzenia.
Inne tematy w dziale Gospodarka