W poniedziałek wieczorem doszło do niebezpiecznego wybuchu na terenie Zakładów Azotowych w Puławach. Dwie osoby były ranne. Prokuratura wszczęła właśnie śledztwo ws. przyczyn eksplozji. W Polsce od kilku miesięcy wybuchają pożary. Ten jednak prawdopodobnie nie ma związku z rosyjskimi dywersantami.
Śledztwo ws. wybuchu w Puławach
- Prowadzimy postępowanie w kierunku artykułu 220, czyli tzw. wypadku przy pracy. Ustalamy przebieg tych zdarzeń - potwierdziła Radiu Lublin rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie Agnieszka Kępka. - To śledztwo również toczy się w kierunku spowodowania obrażeń ciała. Na ten moment nie możemy określić, jaka jest kategoria tych obrażeń, natomiast będzie powoływana opinia biegłego z zakresu medycyny sądowej, który określi ich zakres. W tej chwili monitorujemy również stan zdrowia pokrzywdzonych. Przesłuchujemy świadków i gromadzimy dokumentację związaną z remontem tego komina, ponieważ to zdarzenie miało miejsce bezpośrednio po przeprowadzonym remoncie - odpowiedziała.
Wybuch podczas uruchamiania podgrzewacza
Do wypadku doszło w poniedziałek wieczorem na instalacji przygotowania gazu w Zakładzie Amoniaku Grupy Azoty Puławy w trakcie uruchamiania podgrzewacza. Jeden z poparzonych pracowników spółki w cięższym stanie został przetransportowany śmigłowcem do szpitala specjalistycznego w Łęcznej, drugi – z lżejszymi obrażeniami - trafił do szpitala w Dęblinie.
- Pierwsze oględziny miejsca zdarzenia wskazują, że nie doszło do uszkodzeń aparatów na instalacji - stwierdza prokuratura. Grupa Azoty również wydała komunikat, w którym powiadomiła o wypadku, do jakiego "doszło na instalacji przygotowania gazu w czasie uruchamiania podgrzewacza".
Fot. Siedziba Grupy Azoty/mat. prasowe
GW
Inne tematy w dziale Rozmaitości