23 czerwca obchodzimy Dzień Ojca. Niestety wielu polskich ojców nie zasłużyło na laurkę. Spośród 290 tys. dłużników alimentacyjnych notowanych w Krajowym Rejestrze Długów, 94 proc. stanowią właśnie ojcowie. To oni najczęściej uchylają się od obowiązku łożenia na utrzymanie swoich dzieci. A skutki niepłacenia alimentów mogą być różne – od finansowych po społeczne.
Alimenciarze wpadają w pętlę zadłużeń
Według danych Krajowego Rejestru Długów łączna wartość nieopłaconych alimentów wynosi już 15,4 mld zł. To jedna z najwyższych kwot w historii i niepokojący obraz skali problemu. Zadłużenie alimentacyjne rośnie dynamicznie, zwłaszcza w najmłodszej grupie wiekowej, czyli 18-25 lat. Na przestrzeni 3 ostatnich lat zwiększyło się ono prawie 10-krotnie. Ale dłużnicy alimentacyjni nie tylko swoim dzieciom są winni pieniądze. 55 proc. z nich ma też długi u innych wierzycieli na ponad 2,1 miliarda złotych.
- O ile w starszych grupach wiekowych zadłużenie alimentacyjne od lat utrzymuje się na podobnym poziomie lub maleje, o tyle w przypadku osób młodych, w wieku 18-25 lat, to zadłużenie z każdym rokiem się podwaja. Jeszcze w 2018 roku wynosiło ono prawie 150 tysięcy złotych, a dziś już 10 i pół miliona złotych. W ciągu ostatnich trzech lat wzrosło prawie 10-krotnie. Ten trend jest szczególnie alarmujący, ponieważ wskazuje na pogłębiający się problem nierzetelności płatniczej wśród młodych ludzi, którzy dopiero rozpoczynają swoje życie osobiste i zawodowe. Wielu z nich zakłada nową rodzinę ze sporym bagażem alimentacyjnym, co już na starcie rodzi poważne problemy - tłumaczy Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Nie płacą dzieciom i innym wierzycielom
Dłużnik notowany w KRD musi się liczyć z takimi konsekwencjami, jak utrudniony dostęp do kredytów, pożyczek, zakupów na raty, usług abonamentowych (telefon, telewizja, Internet). I choć dla wielu dłużników bardzo często już sam wpis do rejestru jest motywacją do spłaty, to w przypadku zobowiązań alimentacyjnych często okazuje się, że osoby, które uchylają się od płacenia alimentów, stanowią specyficzną grupę dłużników. Nie lubią płacić nie tylko swoim dzieciom, bo 55 proc. z nich ma też długi wobec innych wierzycieli, którym łącznie są winni 2,1 mld zł. W KRD widnieje 158,7 tys. takich osób, w tym takie, które nie rozliczyły się z nawet z kilkunastoma instytucjami.
Większość tych długów (1,65 mld zł) przypada na zaległości wobec funduszy sekurytyzacyjnych, które odkupiły długi od pierwotnych wierzycieli (głównie banków) oraz firm windykacyjnych. Natomiast 97,2 mln zł to zaległości wobec sądów: niezapłacone grzywny, koszty sądowe, przepadki korzyści majątkowej czy nawiązki na rzecz Skarbu Państwa. Wielokrotni dłużnicy powinni zapłacić także 91,4 mln zł ośrodkom pieczy zastępczej, do których trafiają ich dzieci. Pozostałe zaległości to 61,1 mln zł za jazdę komunikacją miejską i koleją bez biletu, prawie 43 mln zł – raty kredytów bankowych i składki za polisy ubezpieczeniowe, 39,4 mln zł za abonament telefoniczny i internetowy oraz 21,9 mln zł za czynsze mieszkaniowe.
Najwięcej, bo 65 proc. dłużników alimentacyjnych mieszka w miejscowościach powyżej 20 tys. mieszkańców. Do nich należy też 2/3 całego długu. Patrząc pod kątem regionów najliczniejszą reprezentację takich osób znajdziemy na Śląsku (36 655 osób), na Mazowszu (34 849 osób) i na Dolnym Śląsku (26 777 osób). Średni dług alimentacyjny wynosi 53 tys. zł, ale jeśli narastał przez wiele lat, a dłużnik konsekwentnie unikał obowiązku alimentacyjnego, to w praktyce może on przekroczyć nawet 10-krotność tej kwoty. A wówczas prawdopodobieństwo, że te pieniądze kiedykolwiek trafią do dziecka, jest praktycznie bliskie zeru.
Brak regulacji prawnych, jeśli chodzi o alimenty
Eksperci zwracają uwagę na potrzebę usprawnienia systemu egzekucji alimentów, aby dłużnicy byli szybciej i skuteczniej pociągani do odpowiedzialności.
- Obecnie w Polsce brakuje systemu ustalającego odgórnie wysokość alimentów. Kwotę każdorazowo ustala sąd, oceniając potrzeby dziecka i możliwości finansowe rodzica. W efekcie wielu dłużników w zaświadczeniu o zarobkach wykazuje wynagrodzenie minimalne, podczas gdy rzeczywiste pieniądze za pracę otrzymuje od pracodawcy „pod stołem”, albo też latami ukrywa majątek przed komornikiem, by nie płacić swoich zobowiązań. Jednak obok stosownych regulacji prawnych niezbędna jest także zmiana mentalności w społeczeństwie. Problemem bowiem jest wciąż duże przyzwolenie na niepłacenie: akceptacja dla tego rodzaju zjawisk przez pracodawców i bagatelizowanie problemu przez przedstawicieli różnych środowisk - podsumowuje Adam Łącki.
Tomasz Wypych
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo