Mark Rutte nie był jedynym politykiem w Europie, który prowadził prorosyjską politykę. Jednak już po 24 lutego 2022 roku bardzo zdecydowanie wypowiadał się na temat konfliktu, popierał wszystkie sankcje, więc wydaje mi się, że jego wcześniejsze błędy, angażowanie się w opcję prorosyjską, nie mogą go przekreślać jako przyszłego sekretarza generalnego NATO – mówi Salonowi 24 Dariusz Rosati, były minister spraw zagranicznych, polityk Koalicji Obywatelskiej.
Już prawie pewne, że sekretarzem generalnym NATO zostanie premier Holandii Mark Rutte. Co ta wiadomość oznacza dla Polski i wschodniej flanki Paktu Północnoatlantyckiego?
Dariusz Rosati: To jest dobra wiadomość. Mark Rutte to jest bardzo doświadczony polityk, 12 lat był szefem holenderskiego rządu. Należy do partii centrowej, liberalnej, ma takie zdecydowane prozachodnie poglądy. Także myślę, że to jest dobry człowiek na te czasy, kiedy trzeba NATO mobilizować do tego, żeby stawiło opór ekspansji rosyjskiej.
Co do wyzwań NATO wątpliwości nie ma. W przypadku pana Rutte padają jednak bardzo mocne zarzuty, że prezentował przez wiele lat politykę jednoznacznie prorosyjską. Popierał i to mocno Nord Stream 2, był w tej części mainstreamu europejskiego, która ma za uszami wspieranie Putina przed inwazją Rosji na Ukrainę?
Tak, to prawda, niestety w Europie nie on jeden prowadził taką politykę. Jednak już po 24 lutego 2022 roku premier Holandii bardzo zdecydowanie wypowiadał się na temat konfliktu, popierał wszystkie sankcje, więc wydaje mi się, że jego wcześniejsze błędy, angażowanie się w opcję prorosyjską, nie mogą go przekreślać jako przyszłego sekretarza generalnego NATO. Pamiętać też jednak należy, że to nie sekretarz, a szefowie państw i rządów, głównie Stanów Zjednoczonych, prowadzą politykę sojuszu. Mimo to nie obawiam się, że ze strony Marka Rutte nastąpi jakiś zwrot w polityce NATO, łagodzenie polityki w stosunku do Rosji. Nie on jeden błądził. Dziś jest jednak jednoznacznie krytyczny wobec reżimu Putina i myślę, że będzie dobrym sekretarzem NATO. Cieszymy się z jego nawrócenia.
Ze strony PiS pada argument, że Donald Tusk obecny rząd popełnił błąd, bo skoro już nie dało się wybrać kogoś innego na sekretarza generalnego NATO, należało postarać się o jakieś inne eksponowane stanowisko w NATO dla przedstawiciela Polski.
PiS jest ostatnią formacją, która powinna tego typu zastrzeżenia zgłaszać. Przecież jak oni rządzili i próbowali gdzieś cokolwiek uzyskać, jakąkolwiek funkcję objąć, to nic im nigdy nie wychodziło. Pamiętamy jakieś żałosne próby wypromowania różnych polityków. Tu w przypadku następcy Jensa Stoltenberga na stanowisku sekretarza generalnego NATO, kandydata szukano bardzo długo. Polski rząd uznał, bardzo zresztą słusznie, że skoro jest kandydat, to nie należy otwierać frontu i walczyć o sprawę beznadziejną. Sytuacja byłaby inna, gdyby rząd PiS skuteczne działania podjął dwa lata temu. Wtedy bylibyśmy w innej sytuacji. Jednak rząd, który zaczął urzędowanie w połowie grudnia, nie ma tutaj specjalnego ruchu.
Dziś stawianie kandydatury po to, żeby ją spalić, całkowicie mija się z celem. Natomiast jestem przekonany, że rząd, popierając premiera Holandii, musiał postawić pewne warunki. Bo nigdy nie jest tak, że kogoś popiera się w ciemno, zawsze się mówi, że oczekujemy tego i tego. I tu z pewnością takie rozmowy miały miejsce. Także ja nie widzę tutaj podstaw do tego typu krytykanctwa ze strony PiS-u. Tym bardziej, że tak jak powiedziałem, osiem lat partia ta rządziła i przedstawiciele Polski byli izolowani właściwie na całym Zachodzie.
Inne tematy w dziale Polityka