Ludzkość nie tylko osiągnie swoją maksymalną wielkość dwadzieścia lat wcześniej niż przewidywano, ale będzie nas o miliard ludzi mniej niż zakładano. Wszystkiemu winna dzietność, która wbrew prognozom na całym świecie dramatycznie spada. Polska ma tym znaczący udział.
Według US Census Bureau, amerykańskiej agencji rządowej zajmującej się statystyką 1 stycznia 2024 roku światowa populacja wynosiła 8,019 mld, a dokładnie 8 019 876 189, co oznacza wzrost o 75 162 541 (0,95 proc.). Wszystko wskazuje jednak na to, że to jeden z ostatnich okresów, kiedy ludzi na świecie będzie przybywać.
Ludzkość się wyludnia
Wskazują na to dane najczęściej cytowanego i najbardziej wiarygodnego źródła prognoz demograficznych, tzw. World Population Prospects, jest opracowywanego, co 2 lata przez specjalną agendę Organizacji Narodów Zjednoczonych. Według najnowszej, opublikowanej w lipcu 2022 r., przewidywany globalny wskaźnik dzietności miał wynieść w 2023 r. 2,31, a więc nieznacznie ponad poziomem zastępowalności pokoleń, który zapewnia utrzymanie światowej populacji na stałym poziomie. ONZ szacuje, że w skali świata powinien on wynosić 2,2-2,3, czyli nieco więcej niż granica 2,1 standardowo określana dla krajów rozwiniętych. Ma to związek z większą śmiertelnością oraz praktykami aborcji selektywnej w niektórych państwach. Według ONZ, globalny wskaźnik dzietności spadnie poniżej poziomu zastępowalności pokoleń pomiędzy 2040 r. a 2050 r. Liczba ludzi na świecie ma osiągnąć swój szczytowy poziom 10,43 mld w 2086 r., a następnie zacznie spadać.
Pojawiły się jednak analizy, które pokazują, że wskaźniki dzietności w poszczególnych krajach spadają szybciej, niż zakładały prognozy, a globalny wskaźnik dzietności może już teraz być poniżej poziomu zastępowalności. Po pierwsze, ostatnia prognoza demograficzna ONZ dokonuje istotnej rewizji swoich poprzednich przewidywań. W 2017 r., w którym globalny wskaźnik dzietności wynosił 2,5, przewidywano, że spadnie on do 2,4 do końca trzeciej dekady tego stulecia, ale już w 2021 r. wyniósł on 2,3 Analizy dokonane przez amerykańskiego badacza z Uniwersytetu w Pensylwanii pokazują z kolei, że zgodnie z danymi o liczbie urodzeń publikowanymi w ostatnich latach przez poszczególne kraje faktycznych urodzeń było 10-20 proc. mniej, niż szacowała ONZ.
Ludność Polski spada
Badacze z waszyngtońskiego Institute for Health Metrics and Evaluation szacują, że do 2050 r. dzietność spadnie poniżej poziomu zastępowalności pokoleń aż w 155 z 204 badanych krajów, tylko w 6 krajach uda się utrzymać liczbę urodzeń na poziomie gwarantującym stabilną liczbę ludności do 2100 r., zaś światowa populacja osiągnie swój szczyt 9,5 mld już w 2061 r. (a więc 20 lat wcześniej niż prognozowała ONZ).
Wszystko wskazuje na to, że ONZ nie doszacowała też skali spadku urodzeń w Polsce. O ile dla 2022 r. różnica między prognozowaną i faktyczną liczbą urodzeń wyniosła ok. 14 proc., to w 2023 r. urodziło się w Polsce aż 36 proc. mniej dzieci, niż przewidywały prognozy. Poziom 272 tys. urodzeń, który odnotowano w Polsce w ubiegłym roku przewidywano dopiero na w 2055 r. Należy oczekiwać, że tegoroczna aktualizacja prognozy zweryfikuje te szacunki. Mówiąc wprost liczba ludności Polski na koniec 2023 roku spadła o 130 tysięcy rok do roku. Jak podaje Główny Urząd Statystyczny. To oznacza, że w Polsce jest 37,637 milionów osób. Na spadek ludności wpływ miała bardzo niska liczba urodzeń przy jednoczesnym dużym natężeniu zgonów w roku 2023. Niestety końca złego trendu nie widać, bo dane GUS za pierwszy kwartał 2024 roku również na napawają optymizmem i pokazują, że nadal rodzi się coraz mniej dzieci i jeżeli trend się utrzyma, to liczba urodzeń w 2024 roku ponownie pobije rekord i będzie najniższa od końca II wojny światowej.
Tomasz Wypych
Ludność Polski spada. Fot. pickpik.com/CC0
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo