Diametralna zmiana czeka wyborców. Sejm uchwalił ustawę umożliwiającą głosowanie korespondencyjne dla wszystkich uprawnionych. W 2020 roku, gdy taki tryb forsowało PiS w obliczu pandemii koronawirusa, marszałek Tomasz Grodzki mówił o "kopertach śmierci", a Donald Tusk odmawiał udziału w wyborach, zaplanowanych na 10 maja.
Zgodnie z obecnie obowiązującymi przepisami, które wprowadzał jeszcze poprzedni rząd PO-PSL w 2014 roku do kodeksu wyborczego, korespondencyjnie mogą głosować osoby z orzeczeniem o znacznym lub umiarkowanym stopniu niepełnosprawności albo te, które najpóźniej w dniu głosowania ukończyły 60 lat. Głosowanie korespondencyjne możliwe jest tylko w kraju.
Wybory korespondencyjne w kodeksie wyborczym
Przyjęta w piątek przez Sejm nowelizacja Kodeksu wyborczego, autorstwa KO, rozszerza uprawnienie do głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich, do Sejmu i Senatu oraz do Parlamentu Europejskiego na wszystkich wyborców - zarówno w kraju, jak i za granicą; w wyborach samorządowych korespondencyjnie będą mogli głosować jedynie wyborcy z niepełnosprawnością oraz ci, którzy najpóźniej w dniu wyborów ukończyli 60 lat. We wszystkich wyborach z głosowania korespondencyjnego będą mogły skorzystać osoby, które są na kwarantannie.
Zgodnie z nowymi przepisami, zamiar głosowania korespondencyjnego w kraju wyborca będzie zgłaszał wójtowi gminy, w której jest ujęty w spisie wyborców do 13 dnia przed dniem wyborów. Z kolei zamiar głosowania korespondencyjnego za granicą zgłaszany ma być konsulowi do 30 dnia przed dniem wyborów.
Ponadto, w okręgach zagranicznych będą tworzone specjalne komisje tylko do głosowania korespondencyjnego. Nowela wydłuża też czas oczekiwania na głosy zagraniczne do 48 godzin. Obecnie, jeśli okręgowa komisja wyborcza nie uzyska wyników głosowania za granicą w ciągu 24 godzin od zakończenia głosowania w obwodach głosowania za granicą, głosowanie w tych obwodach uznaje się za niebyłe.
Za przyjęciem nowych przepisów zagłosowało w piątek 223 posłów, przeciw było 7, a 1 wstrzymał się od głosu. Karty do głosowania wyjęła zdecydowana większość posłów PiS i Konfederacji.
Gdy rosła liczba zakażeń na koronawirusa wiosną 2020 roku, Jarosław Kaczyński i kierownictwo PiS podjęło decyzję o przeprowadzeniu wyborów w trybie korespondencyjnym, by - jak tłumaczyli - zdążyć wyłonić głowę państwa w konstytucyjnym terminie. Ostatecznie nic z tego nie wyszło i Polacy poszli do urn w standardowej procedurze 28 czerwca i 12 lipca. Nastąpiło to na mocy porozumienia między koalicjantami, Kaczyńskim i Jarosławem Gowinem, wówczas wicepremierem w rządzie Zjednoczonej Prawicy. W międzyczasie KO wymieniło kandydatkę - Małgorzatę Kidawę-Błońską na Rafała Trzaskowskiego. Na PiS spadła fala krytyki. Politycy PO i PSL oraz Polski 2050 nie wyobrażali sobie głosowania korespondencyjnego.
Grodzki: Koperty śmierci
Tomasz Grodzki mówił, że to "koperty śmierci". Wygłosił nawet orędzie do Polaków. - Niepohamowana żądza władzy nie może triumfować nad walką o zdrowie i życie, nad przetrwaniem narodu - wytykał wówczas PiS.
- Pomysł robienia wyborów w taki sposób pokazuje, że 10 maja dla tej władzy zdrowie Polaków nie ma żadnego znaczenia. W ogóle się nimi nie interesują, bo ktoś postanowił, że ma być tak jak on chce, nie słuchając ekspertów, lekarzy - stwierdzała Małgorzata Kidawa-Błońska.
Tusk: Nie ufam rządzącym
Bojkot wyborów w trybie korespondencyjnym zapowiadał cztery lata temu Donald Tusk. - Nie będę uczestniczył 10 maja w procedurze głosowania (...) celowo unikam słowa "wybory". Nie mamy powodu, by zaufać dziś rządzącym, gdy mówią, że coś jest bezpieczne, a coś jest niebezpieczne - przekonywał w filmiku lider KO.
- Te wybory nie są wyborami w sensie ustrojowym, ponieważ nie będą ani wolne, ani równe. Zmiany wprowadzane w kodeksie wyborczym są niekonstytucyjne. Nie mówię o tym, co wyprawiają media publiczne. Nikt nie zapewni nam tajności wyborów - oceniał Tusk.
Kosiniak-Kamysz: Głosowanie korespondencyjne nie jest wolne, ani równe
- Głosowanie korespondencyjne nie zagwarantuje rzetelności i staranności procesu wyborczego - uważał w 2020 roku Władysław Kosiniak-Kamysz. - Te prawa wyborcze, które opisuje konstytucja (...) we wszystkich przymiotach, które muszą mieć wybory prezydenckie są naruszone - opisywał wybory korespondencyjne szef PSL.
Sikorski: Głosowanie korespondencyjne to tupolewizm
Radosław Sikorski z kolei porównał głosowanie "kopertowe" do "tupolewizmu". - To jest tupolewizm. Tupolewizm polegał na tym, że polecieli na wariata i zginęli. Teraz robią wybory na wariata i mogą zginąć tysiące. Każda śmierć, która może wyniknąć z tych wyborów, będzie na sumieniu Kaczyńskiego i PiS-u - porównywał w TVN24 w "Kropce nad i".
Hołownia: gwałt na demokracji
Przeciwnikiem zmian w kodeksie wyborczym był także Szymon Hołownia. - Myśl o wprowadzeniu tak powszechnego rozwiązania - głosowania korespondencyjnego - już nawet nie mówię tutaj o aspektach prawnych, wyłączy funkcjonalnie z głosowania rzeszę Polaków, setki tysięcy Polaków - wyjaśniał wiosną 2020 roku.
- Te wybory, które oni chcą przeprowadzić na siłę, to jest gwałt na demokracji. To jest czyste polityczne oszustwo. To jest niezgodne nie tylko z Konstytucją, ale też i z orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego - wskazywał Hołownia.
Fot. Premier Donald Tusk/PAP
GW
Inne tematy w dziale Polityka