Przyszłość PiS-u - mam nadzieję - będzie marna, bo większość polityków nie zasłużyła na to, żeby cieszyć się ze swojego dotychczasowego dorobku. Nie martwię się o przyszłość koalicji dzisiaj rządzącej Polską. Nawet zważywszy na to, że trochę trzeszczy ostatnio w Trzeciej Drodze. Ta koalicja przetrwa do następnych wyborów. Politycy czują presję obywateli, którzy nie chcą, żeby się jakakolwiek formacja z tego porozumienia wyłamała – mówi Krzysztof Piątkowski, były wiceprezydent Łodzi, były poseł, który zostanie posłem za wybranego do Parlamentu Europejskiego Dariusza Jońskiego. Wywiad ukazał się w Radiu Łódź, rozmawiał Sławomir Jastrzębowski, Salon24.
Został Pan wybrany na miejsce Dariusza Jońskiego, który trafił do Parlamentu Europejskiego i będzie Pan posłem, a już raz Pan nim był. Czy spotkał się pan z Dariuszem Jońskim i rozmawialiście o ewentualnej schedzie, czy będzie pan kontynuował dzieło pana Dariusza Jońskiego? Nie myślę tylko o komisji?
Krzysztof Piątkowski: Będę na pewno posłem, bo nie jest tajemnicą, że ten mandat zgodziłem się objąć. To po pierwsze. Po drugie rozmawiałem z Darkiem nie raz, nie dwa, również w czasie kampanii, mocno go wspierając, a ostatnio gratulując mu niezwykłego wyniku.
Po trzecie będę sprawował ten mandat trochę inaczej niż Dariusz Joński, bo my nie wchodzimy w swoje buty. To jest mandat Krzysztofa Piątkowskiego, a nie Dariusza Jońskiego. Nie wstąpię do komisji, w których on pracował, tylko będę pracował w innych komisjach. Mam nadzieję, że z równym zapałem jak Darek Joński, który śledził różne afery ze skutkiem, jaki w pewnym stopniu przyczynił się do tego, że to właśnie Koalicja Obywatelska i inne partie demokratyczne wygrały te wybory.
W jakich komisjach zamierza Pan być?
To dobrze zadane pytanie. Bo to, w jakich komisjach będę, dopiero się okaże.
Za dwa tygodnie chyba zostanie pan posłem?
Najprawdopodobniej ślubowanie będzie za dwa tygodnie. Pierwszego dnia kolejnego posiedzenia Sejmu, czyli w środę. Nie mogę być tego zupełnie pewien, bo o tym zdecyduje marszałek Szymon Hołownia. Aspiruję do tego, żeby pracować w dwóch komisjach, w których już pracowałem. Po pierwsze komisji finansów, po drugie komisji kultury.
Jak Pan zapewne wie, przez wiele, wiele lat zarządzałem łódzką kulturą. Pracowałem w poprzedniej komisji kultury. Pewnie będę pracował więcej niż w dwóch komisjach. Jaka będzie trzecia, to się jeszcze okaże.
A jak Pan wspomina Sejm poprzedniej kadencji?
To był czas bardzo pracowity i bardzo trudny.
Był Pan totalną opozycją?
Byłem w opozycji. To mnie martwiło, gdyż większość pracy, którą wykonywałem, trochę się marnowała. Ale nie traciłem czasu, bo byłem pomysłodawcą ponad dwudziestu projektów ustaw. Projektodawcą około osiemdziesięciu, ale autorem, pomysłodawcą ponad dwudziestu projektów ustaw.
Jak rozumiem zespołowo?
Nie, sam byłem pomysłodawcą. Oczywiście pod projektem podpisywali się inni parlamentarzyści, bo wymagany jest podpis bardzo wielu. I spośród tych dwudziestu projektów ustaw przynajmniej dwa już są realizowane przez obecny rząd, czuję się zobowiązany, żeby pozostałe również.
Jakie projekty są realizowane?
Między innymi "Urlop dla przedsiębiorców". Projekt, który został zamrożony przez panią marszałek Elżbietę Witek, rzucony do słynnej zamrażarki, czyli skierowany do dwóch komisji, nigdy się w porządku tych komisji nie pojawił.
A to lewicowy projekt.
W jakim miejscu on jest lewicowy? Urlopy dla przedsiębiorców, dla osób, które często są pracodawcami dla pracowników. I często sami na urlop nie mają kiedy się udać. A kiedy wyjeżdżają na urlopy to płacą składki nie mniejsze niż pracownicy, płacą również składki jako pracodawcy za tych pracowników.
Albo gdy idą na urlop to zwykle muszą zawiesić działalność. A jak jej nie zawieszają, ale zamykają na chwilę, to i tak płacą składki, co ich zniechęca i utrudnia prowadzenie interesu. To jest, powiedziałbym, bardzo proprzedsiębiorczy projekt. Wiem to od samych przedsiębiorców, którzy wówczas mnie wspierali, dziękowali za przygotowanie projektu ustawy.
Od kiedy mogą być te urlopy?
Sądzę, że będą od początku przyszłego roku. Ale nie jestem tego pewien. Nie pamiętam, jakie jest vacatio legis, bo jak Pan wie, jeszcze w parlamencie mnie nie ma.
Podoba mi się ten projekt, ponieważ jestem przedsiębiorcą, prowadzę działalność gospodarczą. A następny Pana projekt to?
Mówimy o tych, które doczekały już realizacji?
No o jednym już Pan powiedział.
To drobny projekt, aczkolwiek bardzo ważny dla wszystkich przedsiębiorców, którzy lata całe pracowali w biznesie, często na bardzo odpowiedzialnych stanowiskach. Sam fakt prowadzenia biznesu wymaga pewnej odpowiedzialności i determinacji, a potem trafiali do przestrzeni poza biznesem i nagle okazało się, że im tej pracy w firmach w ogóle nie liczy się do stażu, co jest wyjątkową niesprawiedliwością.
Swoim projektem ustawy to naprawiłem. Projekt został wrzucony do zamrażarki, a dziś Ministerstwo Polityki Społecznej i Rodziny postanowiło go zrealizować i to pani minister Agnieszka Dziemianowicz-Bąk zapowiedziała, że ten projekt wejdzie w życie już niebawem.
Jest Pan przedstawicielem Koalicji Obywatelskiej. Kiedyś był Pan w PiS-ie i ogląda Pan z pewnego dystansu, a zaraz bez żadnego dystansu to, co się dzieje w polskim Sejmie, to, co się dzieje z koalicją, to, co się dzieje z koalicjantami. I jaka będzie przyszłość, bo tam trochę trzeszczy?
Przyszłość PiS-u czy przyszłość koalicji? [Śmiech]
Proszę Pana, może Pan wybrać. Może Pan opowiadać szeroko.
Przyszłość PiS-u - mam nadzieję - będzie marna, bo większość polityków nie zasłużyła na to, żeby cieszyć się ze swojego dotychczasowego dorobku. Bardzo krytycznie oceniam ten dorobek i niszczenie państwa przez wiele lat.
A o przyszłość Koalicji Obywatelskiej w ogóle się nie martwię. O przyszłość koalicji dzisiaj rządzącej Polską, czyli tego porozumienia, które zostało zawarte przez Koalicję Obywatelską, ale również przez Trzecią Drogę i Lewicę. Nawet zważywszy na to, że trochę tam trzeszczy ostatnio w Trzeciej Drodze, też się nie martwię. Ta koalicja przetrwa do następnych wyborów z powodzeniem i ze skutkiem zadowalającym dla obywateli.
Jest Pan o tym przekonany? Czytam na przykład, że pani Anna Maria Żukowska mówi, iż jest projekt o związkach jednopłciowych, który został uzgodniony. A Władysław Kosiniak-Kamysz mówi, że nic o tym nie słyszał. Zaś Szymon Hołownia dodaje, że nie ma takiego projektu.
Przecież tu się wiele nie zmieniło. To trzeszczało - tak po swojemu - od samego początku. To jest też jednak pewna cecha demokracji, że partie się muszą dogadywać. Czasami się nie dogadają, ale w sprawach najważniejszych, najistotniejszych, podejmują decyzje dobre dla państwa. I tak będzie również teraz.
Pani Żukowska może nie jest moim ulubionym politykiem. Różne rzeczy mówiła. Czasami nawet głupstwa. Myślę jednak, że wszyscy politycy dzisiejszej koalicji rządzącej wiedzą, co jest najważniejsze i też czują pewną presję. Bo to spaja najbardziej tę koalicję rządzącą, to jest taka presja obywateli, którzy chcą porozumienia w najważniejszych sprawach. Nie chcą, żeby się cokolwiek, jakakolwiek formacja z tego porozumienia wyłamała.
Panie pośle, a ma Pan jakiegoś ulubionego polityka PiS-u?
[Dłuższe milczenie]. Próbuję, próbuję, ale nie mam.
Co Pan sądzi o Konfederacji? 12 procent w eurowyborach, proszę Pana, to sukces…
W ogóle mnie to nie zaskoczyło. Spodziewałem się, że oni będą na podium i zajmą trzecie miejsce. To są zupełnie inne wybory. Bardzo często decyzje podejmowane są spontaniczne. Tutaj nie ma wyboru między lepszym, gorszym, złym. Ludzie idą i głosują, jak chcą. A Konfederaci są bardzo wyraziści w sprawach europejskich. Znaczy, są wyraziście antyeuropejscy. Zatem to nic dziwnego.
Rozmawiał Sławomir Jastrzębowski, Salon24. Wywiad ukazał się w Radiu Łódź.
Krzysztof Piątkowski obejmie mandat poselski po Dariuszu Jońskim, który został eurodeputowanym. Na zdj. Sejm. Fot. PAP/Marcin Obara
Inne tematy w dziale Polityka