„Rzeczpospolita” w piątek informuje, że nadal toczy się śledztwo w łódzkiej prokuraturze krajowej po zeznaniach Marcina W. w sprawie rzekomej łapówki – 600 tys. euro dla Michała Tuska, syna premiera Donalda Tuska. Postępowanie toczy się już siedem lat, ale gazeta podaje nieoficjalnie, że wkrótce zostanie zamknięte.
Zeznania Marcina W. na temat Michała Tuska i Marka Falenty
„Rzeczpospolita” opisuje w piątek sprawę zeznań Marcin W. dotyczących Michała Tuska, syna premiera i byłego wspólnika W. Marka Falenty.
Wiadomo, że gdańska Prokuratura Regionalna umorzyła śledztwo w sprawie rzekomej sprzedaży nagrań polskich polityków rosyjskim służbom przez Marka Falentę, którego nazwisko opinia publiczna kojarzy z aferą taśmową.
Marcin W. to były już wspólnik Falenty w biznesie węglowym. Współpracuje z prokuraturą, bo ma nadzieję na złagodzenie kary 15 lat więzienia za przestępstwa podatkowe.
Marcin W.: 600 tys. euro w reklamówce dla Michała Tuska
O 600 tys. euro, które miał odebrać Michał Tusk, syn Donalda Tuska, Marcin W. mówił w Prokuraturze Regionalnej w Katowicach w 2017 roku. Marcin W. zeznał również o przekazaniu 6 tys. zł dla Sławomira Nowaka, eksministra infrastruktury. A także o datku 20–30 tys. zł na fundację wskazaną przez Grzegorza Napieralskiego z Lewicy.
Sprawę nagłośnił publikacja w 2021 r. „Newsweeka”. Tygodnik ujawnił, że według zeznań Marcina W. Marek Falenta na miesiąc przed wybuchem afery taśmowej w czerwcu 2014 r. (lokalizacja: nieistniejąca już warszawska restauracja „Sowa i Przyjaciele” na rogu Gagarina i Czerniakowskiej), sprzedał nagrania Rosjanom.
Donald Tusk zaapelował wówczas o powołanie komisji śledczej, która miałaby wyjaśnić, kto inspirowany rosyjskimi służbami za tym stał, kto miał udział „w obaleniu rządu PO-PSL”.
Prokuratura Krajowa, decyzją Zbigniewa Ziobry, opublikowała stenogramy z sześciu zeznań Marcina W., które na przestrzeni lat składał w prokuraturach.
Syn Donalda Tusk junior miał przyjść osobiście po pieniądze, które przekazano mu w reklamówce. „Pytałem Falentę, czy to są pieniądze dla samego »szefa szefów«, czyli Donalda Tuska. Odpowiedź Falenty była następująca: Nie, są to pieniądze partyjne i dlatego zawsze będziemy bezpieczni” – zeznawał Marcin W. I zapewnił, że Michał Tusk po pieniądze przyszedł. Miały to nagrać dwie kamery.
Nieoficjalnie „RZ” ustaliła, że śledztwo miałoby się zakończyć do końca roku
Okazuje się, że śledztwo w tej sprawie wciąż prowadzi Łódzki Wydział Zamiejscowy Departamentu do spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Łodzi.
„W trakcie postępowania prokurator systematycznie wykonuje czynności procesowe zmierzające do wyjaśnienia wszystkich okoliczności sprawy. Z uwagi na dobro prowadzonego postępowania oraz wykonywane i planowane czynności procesowe, na obecnym etapie nie udzielamy bliższych informacji” – przekazał „Rzeczpospolitej” wydział prasowy PK.
Nieoficjalnie „RZ” ustaliła, że śledztwo miałoby się zakończyć do końca roku.
– Marcin W. w przemyślany sposób kłamie, ale problem z nim polega na tym, że miesza prawdę z kłamstwem i informacjami niesprawdzalnymi. Tak jest z tą „łapówką” dla Tuska. W końcu powinien odpowiedzieć za składanie fałszywych zeznań lub zawiadomienie o przestępstwie, którego nie było – przekonuje „Rzeczpospolitą” jeden z prokuratorów, który przesłuchiwał mężczyznę.
Michał Tusk odmówił gazecie rozmowy na ten temat.
KW
Źródło zdjęcia: Michał Tusk. Fot. PAP/Marcin Obara
Inne tematy w dziale Społeczeństwo