W sieci pojawił się fatalnie zrobiony film atakujący premiera Donalda Tuska. Portal Goniec.pl, który opisuje sprawę pisze, że został on zrobiony na zlecenie starych władz TVP, ale finalnie nie ukazał się na antenie, bo "okazał się zbyt głupi lub zbyt kiczowaty nawet jak na standardy TVP". Doniesieniom zaprzecza były szef Telewizji Polskiej Jacek Kurski, który mówi o zakłamaniu i zemście byłego pracownika.
Paszkwil atakujący Tuska
Portal Goniec.pl opublikował film pod roboczą nazwą "Król Europy", który rzekomo przeleżał kilka lat w archiwach Telewizji Polskiej. Materiał atakuje Donalda Tuska, a w kontekście kariery politycznej lidera KO zafundowano widzom m.in. rozdział o "narodzinach potwora". O obecnym premierze rządu RP padają też inne mocne stwierdzenia. Pojawił się oczywiście wątek rzekomej współpracy z Niemcami czy katastrofy smoleńskiej.
Za "dokument" odpowiadała Ewa Świecińska. To autorka m.in. kontrowersyjnego dokumentu "Pucz" z 2017 r., który opowiadał o protestach przed Sejmem i Senatem w grudniu 2016 r. jako rzekomej próbie przejęcia władzy przez ówczesną opozycję. Dziennikarze Goniec.pl sugerują, że film nie został opublikowany, ponieważ "prawdopodobnie okazał się zbyt głupi lub zbyt kiczowaty nawet jak na standardy TVP".
Kurski zaprzecza, że stoi za przygotowaniem filmu
Do sprawy odniósł się były szef Telewizji Polskiej Jacek Kurski. Jak stwierdził, zarzucanie mu "przygotowania paszkwilu na Donalda Tuska, to oczywista nieprawda". "Już samo nazwanie tego, co zostało opublikowane filmem świadczy o tym, że autorem tekstu jest dyletant nie mający pojęcia o profesjonalnej produkcji filmowej albo ktoś kto w złej woli wykonuje szemrane zlecenie" – wyjaśnił.
Kurski stanowczo zaprzeczył, że "jakoby niniejszy umont można uznać za produkcję Telewizji Polskiej pod jego zarządem". Dodaje jednak, że taki pomysł był, a reżyserka Ewa Świecińska "zgłosiła pomysł i podjęła się zrobienia dwóch symetrycznych, osobnych filmów o liderach polskiej sceny politycznej Jarosławie Kaczyńskim i Donaldzie Tusku".
"Były to projekty, z punktu widzenia nadawcy publicznego, jak najbardziej interesujące. Niestety wyzwanie przerosło reżyser, która jak widać próbowała, ale nie dała rady. Z filmem o Jarosławie Kaczyńskim poległa na etapie dokumentacji i umawiania nagrań z uczestnikami. W przypadku zaś filmu o Donaldzie Tusku, domyślam się, że po etapie dewelopmentu filmu, decyzją dyrektora agencji po prostu uznano, że projekt nie rokuje i dlatego odstępuje się od niego. Każda agencja kreacji miała niewielki budżet na dewelopmenty i przypuszczam, że w tym budżecie projekt został rozliczony w gestii i na poziomie dyrektora agencji w ramach dopuszczalnego ryzyka artystycznego. To standard w produkcji telewizyjnej" – stwierdził Kurski.
Zemsta byłego pracownika
Były szef TVP zdradził również, że nigdy nie przedstawiono mu "jakiejkolwiek wersji do kolaudacji, dlatego nie umiem potwierdzić czy niechlujny strumień sklejek bez ładu, składu i jakiejś wyraźnej wizji artystycznej, w dodatku pełen błędów merytorycznych zamieszczony na portalu - ma cokolwiek wspólnego z tym projektem". "Za każdą produkcję telewizyjną odpowiada producent i reżyser. Nie wszystkie się jednak udają. Wszyscy, którzy mnie znają wiedzą, że nie przepuściłbym, ani zmarnował żadnego wartościowego materiału na temat D. Tuska. Ten wartościowy jak widać nie był. Jeśli oczywiście ten umont to nie czyjaś konfabulacja" – dodał.
Kurski ma również wątpliwości, co do informatora portalu Goniec.pl, Piotra Kani. "Kania został zwolniony z TVP za szereg naruszeń norm i standardów. Kania ma szczególny motyw do zemsty i podejmuje ją nie pierwszy raz. Jako wicedyrektor agencji w TVP najpierw został odsunięty za nachalną próbę wyprowadzania produkcji poza telewizję, a w końcu wyrzucony w trybie nagłym za skandal z użyciem podczas gali ramówkowej gaśnicy w pokoju służbowym, najwyraźniej pod wpływem środków wyłączających samokontrolę. Jak się tedy okazuje Grzegorz Braun nie był pierwszy. Pierwszy był Kania" – wyjawił.
Obecny polityk PiS przypomniał także, że Kania przed laty oczerniał jego żonę na łamach Newsweeku, "innymi zmyślonymi rewelacjami". "W procesie, który natychmiast wytoczyła żona tygodnikowi, Kania dwa razy stchórzył i nie stawił się na konfrontację z nią. Tyle warte są jego rewelacje. Rewelacje konfabulanta i nieudacznika z gaśnicą w rękach" – podsumował Jacek Kurski.
MP
Jacek Kurski i Donald Tusk. Fot. PAP/Wojtek Jargiło/Łukasz Gągulski
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Kultura