Plan Tuska z wyborów parlamentarnych tym razem się udał – KO wyprzedziła PiS. Stało się tak dzięki przejęciu rezerw – wyborców Lewicy i Trzeciej Drogi oraz mniejszej frekwencji. Prawo i Sprawiedliwość ma problem – doświadczeni politycy z pierwszego szeregu, jak Ryszard Czarnecki czy Jacek Kurski, nie weszli do Parlamentu Europejskiego. To bardzo istotny sygnał, bo okazuje się, że wyborcy PiS-u też już dokonują pewnych wyborów personalnych – mówi Salonowi 24 dr Andrzej Anusz, politolog, Instytut Piłsudskiego.
Upragniona przez Donalda Tuska „mijanka”, czyli wyprzedzenie PiS-u przez Koalicję Obywatelską w końcu udała się w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Co złożyło się na ten wynik?
Dr Andrzej Anusz: Myślę, że ta mijanka została osiągnięta kosztem tragicznego wyniku Lewicy. Po prostu Koalicja Obywatelska w wyborach do Parlamentu Europejskiego przejęła kolejną grupę lewicowego elektoratu. A rezultat Nowej Lewicy, podobny do tego jaki pięć lat temu uzyskała sama Wiosna Roberta Biedronia, jest wynikiem na granicy funkcjonowania w polityce. Drugim czynnikiem, który złożył się na sukces KO, jest stosunkowo słaby wynik Trzeciej Drogi. Myślę, że wyborcy Szymona Hołowni i Polski 2050 w większości zagłosowali tym razem na KO. Bo w ramach tych 8 proc. większość stanowią najprawdopodobniej wyborcy drugiej formacji tworzącej Trzecią Drogę, czyli Polskiego Stronnictwa Ludowego. W związku z tym można powiedzieć, że manewr, który Tuskowi się nie udał przy wyborach parlamentarnych i samorządowych, był tym razem możliwy dzięki osłabieniu jego koalicjantów. Koalicja Obywatelska nie zdobyła nowych wyborców poza tzw. antypisem, ale zebrała rezerwy, które miała u partii z nią współpracujących.
Po wyborach parlamentarnych wielu ekspertów wieszczyło koniec duopolu, początek wielobiegunowej sceny politycznej. Czy klęska Lewicy i porażka Trzeciej Drogi sprawiają, że ten układ będzie się raczej umacniał?
Za wcześnie, by o tym wyrokować. Pamiętajmy, że wybory do Parlamentu Europejskiego są specyficzne, że tu duży wpływ na rozkład głosów miała frekwencja. O tym, co będzie się działo na scenie politycznej, zadecyduje najbliższe półtora roku. Proszę zwrócić uwagę na sytuację w PiS-ie. Dowiadujemy się, że tak doświadczeni politycy, z pierwszego szeregu, jak Ryszard Czarnecki czy Jacek Kurski, nie weszli do Parlamentu Europejskiego. To bardzo istotny sygnał, bo okazuje się, że wyborcy PiS-u też już dokonują pewnych wyborów personalnych. I one w dużym stopniu sprowadzają się do tego, że jednak elektorat część polityków uważa za zużytych. I oczekuje nowego otwarcia w Prawie i Sprawiedliwości. To moim zdaniem jest bardzo ważny sygnał alarmowy dla liderów największej partii opozycyjnej.
Widzimy już mocne apele liberalnych i lewicowych komentatorów, aby Lewica i Trzecia Droga rezygnowały z wystawienia kandydatów na prezydenta i poparły już w pierwszej turze kandydata Koalicji Obywatelskiej. Ma to sens?
Ma, z punktu widzenia Koalicji Obywatelskiej, ale nie Trzeciej Drogi. Moim zdaniem brak wystawienia przez Trzecią Drogę, zwłaszcza przez Szymona Hołownię, kandydata w pierwszej turze, świadczyłoby praktycznie o rezygnacji z podstawowego elementu tożsamości. Przecież Polska 2050 powstała na bazie dobrego wyniku Szymona Hołowni w wyborach prezydenckich 2020 roku. Oczywiście, mogę sobie wyobrazić scenariusz, w którym Szymon Hołownia rezygnuje ze startu, w zamian za pozostanie marszałkiem Sejmu do końca kadencji. Jednak koszty takie byłyby dla jego ugrupowania bardzo duże.
Może mniej dla PSL – ta partia będzie w stanie, dzięki strukturom i dość specyficznemu umocowaniu w regionach, samodzielnie funkcjonować. Szczególnie że dla tej partii najważniejsze zawsze były wybory samorządowe, a najmniej istotne prezydenckie. W przypadku Hołowni brak startu w wyborach prezydenckich będzie oznaczał, że jego środowisko polityczne tak naprawdę przestanie istnieć w perspektywie tej kadencji parlamentu. Że Polska 2050 pójdzie drogą Ruchu Palikota, Nowoczesnej Ryszarda Petru, ruchu Pawła Kukiza itd. W razie braku startu Hołowni obecny marszałek Sejmu w przyszłości przestanie być liderem partii, a politykiem związanym z Polskim Stronnictwem Ludowym jako podmiotem, być może znacznie słabszym elementem szerszej koalicji.
Troszeczkę to by przypominało sytuację, jaką mamy w Koalicji Obywatelskiej. Tam dominuje Platforma, ale są małe inicjatywy, jak formacja pani Barbary Nowackiej czy Zieloni. Nikt nie ma jednak złudzeń, że to PO dominuje. Rezygnacja ze startu marszałka Sejmu oznaczałaby, że Trzecia Droga byłaby całkowicie zdominowana przez ludowców. I w zasadzie to już widać – dziś można powiedzieć, że TD to PSL plus sam Hołownia, a nie równorzędny sojusz dwóch ugrupowań. Niewystawienie kandydata w wyborach prezydenckich tylko ten trend pogłębi.
W takim układzie Trzecia Droga nie ma szans na stanie się mocnym centroprawicowym graczem na scenie politycznej. PiS-owi rośnie za to konkurencja z prawej strony – Konfederacja miała być formacją sezonową, a stała się trzecią siłą. A ugrupowania eurosceptyczne osiągnęły sukces w kilku krajach. W Niemczech drugie miejsce za CDU zajęła AFD, we Francji zwyciężył Ruch Narodowy Marine Le Pen. Czy to może oznaczać jakąś zmianę układu sił w Europie?
Tak, układ sił w Parlamencie Europejskim, w ogóle w polityce europejskiej ewidentnie się zmienia. I kluczowe jest pytanie o to, czy części ugrupowań, centroprawicowych, konserwatywnych i prawicowych, które były poza Europejską Partią Ludową, będzie w stanie wytworzyć taką siłę, która zasiądzie przy stoliku, który będzie dzielił polityczny tort po tych wyborach. I moim zdaniem taką osobą, która tutaj ma do odegrania podstawową rolę, jest Giorgia Meloni, premier Włoch.
Bracia Włosi osiągnęli bardzo dobry wynik i chcą się ustawić w roli tego ugrupowania, które chce wokół siebie zebrać formacje konserwatywne, często te, które były do tej pory na marginesie europejskiej polityki. Meloni chce połączyć wartości konserwatywne, suwerennościowe, z pragmatyzmem w polityce europejskiej. Zresztą to jest właśnie filozofia, którą sama Meloni realizuje jako premier rządu Włoch. Ona trzyma te twarde, jeśli chodzi o tożsamość, o tradycje, wartości konserwatywne, ale z drugiej strony ostatnie lata bardzo jasno świadczą o jej naprawdę bardzo dużym pragmatyzmie politycznym w relacjach zwłaszcza z Brukselą. I ona teraz chce to powtórzyć na polu europejskim. Moim zdaniem istnieje szansa, że to się może do pewnego stopnia udać.
Paradoks może polegać na tym, że dojdzie do swoistej koalicji między Europejską Partią Ludową a właśnie ugrupowaniami konserwatywnymi. Szefowa włoskiego rządu może odegrać rolę osoby, która będzie łącznikiem z Europejską Partią Ludową. Wiemy, że intensywne rozmowy Manfred Weber z Georgią Meloni na ten temat już prowadzili. I różne scenariusze powyborcze były przygotowywane. Kluczowe pytanie jest o to, czy inne ugrupowania prawicy europejskiej będą w stanie przełamać pewną izolację, w jakiej znajdowały się, gdy Unią rządził sojusz Chadeków, Socjalistów i Liberałów z Zielonymi. Teraz jednak układ się bardzo zmienił i moim zdaniem istnieje szansa na to, że przynajmniej niektóre partie prawicowe w jakiś sposób przełamią tę izolację, w której do tej pory były.
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Polityka