Żeby zrobić karierę międzynarodową i reprezentacyjną trzeba mieć talent. Musi on być też jednak wsparty niesamowitą pracą i dyscypliną. Wsparcie rodziców jest nieocenione, nie tylko wychowanie jest ważne. To kwestia wielu czynników i faktycznie piłka nożna pod względem wpływu rodziców staje się trochę podobna do tenisa – mówi Salonowi 24 Mirosław Kuszczak, ojciec i wieloletni menedżer Tomasza Kuszczaka, bramkarza Manchesteru United i reprezentacji Polski.
Reprezentacja Polski pokonała Ukrainę 3:1, po meczu selekcjoner ogłosił ostateczną kadrę na Mistrzostwa Europy. Jak ocenia Pan wynik sparingu i wybrańców Michała Probierza?
Mirosław Kuszczak: Moim zdaniem to był jeden z lepszych meczów, jaki rozegrała w ostatnich latach reprezentacja Polski. Sam wynik, 3:1 z mocną Ukrainą mówi wiele, choć oczywiście pamiętamy, że było to spotkanie towarzyskie, a oba zespoły wystawiły drugie garnitury. No, ale nasz drugi garnitur okazał się lepszy. Szkoda mi Arkadiusza Milika, którego kontuzja wykluczyła z gry na turnieju.
Wszystkim zawodnika szkoda, pytanie jednak, czy napastnik Juventusu Turyn miał w ogóle szansę, by pojechać na mistrzostwa?
Wydawało się, że jest mocno nabuzowany, że chce powalczyć o skład reprezentacji. To napastnik, który kiedyś dawał kadrze bardzo wiele, potem rozwój zahamowały kontuzje. Jednak to wciąż piłkarz doświadczony, nieobliczalny. Jakby był zdrowy, powinien znaleźć się w drużynie. Oczywiście są młodzi, ale to są mistrzostwa Europy, na których obok młodzieży powołuje się też zawodników doświadczonych, ogranych w wielkich turniejach.
Milik ma za sobą Euro 2016, Mundial 2018 i 2022. Jednak jeśli miałby jechać, to czyim kosztem?
Niczyim – ja bym wziął pięciu napastników, spośród których wybierałbym piłkarzy na konkretne mecze. I myślę, że tak chciał zrobić selekcjoner. Nie ma jednak o czym rozmawiać – napastnika Juve na turnieju nie będzie. Jeśli chodzi o pozostałych zawodników, dla mnie z dobrej strony pokazał się Sebastian Walukiewicz. To przyszłość obrony reprezentacji, w ogóle blok defensywny zagrał w miarę dobrze. W ofensywie fantastycznie spisał się Piotr Zieliński. Nie zawsze w reprezentacji prezentował pełnię możliwości, z Ukrainą widać było, że jest głodny gry. Praktycznie rządził w środku pola i wszystkie piłki przechodziły przed niego. No i ten jego centrostrzał pokazuje, że Zieliński powinien częściej uderzać z dystansu. Jak na debiutanta super występ zanotował Kacper Urbański. Choć było kilka sytuacji, w których obrońcy, czy defensywni pomocnicy po prostu go przepychali. Jednak jeżeli ktoś tak gra w debiucie, to jest to doskonały prognostyk na przyszłość. Widać, że czuje się pewnie, dysponuje nienaganną techniką.
Kacper Urbański to kolejny piłkarz, o którego karierę w dużym stopniu dbają rodzice. Pan też prowadził, jako menedżer karierę swojego syna, wpływ na Jakuba Błaszczykowskiego miał wujek, Jerzy Brzęczek, Robert Lewandowski mógł liczyć na wsparcie mamy. W przypadku Urbańskiego cała rodzina przeniosła się do Włoch. Dawniej piłka nożna była sportem, w którym chłopcy, na przykład Pele, Maradona, u nas Deyna grali na podwórkach, w Brazylii na plażach, tam znajdowali ich łowcy talentów. Czy dziś doszło do sytuacji, w której jak w tenisie gwiazdą ma szansę zostać tylko ktoś ze wsparciem rodziców, a samorodne talenty zostawione same sobie będą bez szans?
Nie do końca. Myślę, że samorodne talenty zawsze będą się pojawiać i my nie mamy na to wpływu. Jak ktoś będzie naprawdę dobry, to się przebije. Uważam natomiast, że znaczenie rodziców czy opiekunów w karierze piłkarzy będzie coraz większe. Bez talentu kariery się nie zrobi. Do polskiej Ekstraklasy może trafić ktoś zupełnie bez talentu, dzięki zwykłej pracowitości. Żeby jednak zrobić karierę międzynarodową i reprezentacyjną trzeba mieć talent. Musi on być też jednak wsparty niesamowitą pracą i dyscypliną. A w tym wsparcie rodziców jest nieocenione. To jest kwestia po pierwsze wychowania. Odpowiedniego prowadzenia się. I nie mam tylko na myśli używek, ale samego podejścia do sportu, treningu, diety. To rodzice muszą dbać o to, by zawodnik się uczył – skończył przynajmniej szkołę średnią, żeby uczył się języków obcych, bardzo ważnych w obecnym sporcie. Dziś w przeciwieństwie do lat 70. nie ma z tym problemu, dzieci już na bardzo wczesnym etapie poznają podstawy angielskiego, potem jest im już łatwiej opanować język na dobrym poziomie. I faktycznie piłka pod względem wpływu rodziców piłka staje się trochę podobna do tenisa, który jest droższym sportem od piłki nożnej, rodzice dbają dodatkowo o zakup sprzętu itd.
Faktycznie najwięksi zrobili kariery dzięki wsparciu rodziców – siostry Radwańskie, Iga Świątek...
Iga Świątek jest modelowym przykładem kariery prowadzonej przez ojca sportowca. Patrząc na niego, przypominam sobie naszą historię. Ze swoim synem ja i żona, praktycznie przez 20 lat rozmawialiśmy dzień w dzień, nie tylko o piłce, ale o wszystkim. Byliśmy w ciągłym kontakcie, wszystkie sprawy były nam znane. Były powodzenia i niepowodzenia. Jeżeli chcesz doprowadzić zawodnika na szczyt, to myślę, że ten kontakt jest najważniejszy. On w pewnym momencie jako zawodowiec nie potrzebuje już pomocy merytorycznej, mój syn dziś na temat piłki wie więcej niż ja. Na pierwszym etapie kariery nasza pomoc była mu potrzebna, nie zawsze było łatwo.
Był Pan menadżerem syna, który grał w Manchesterze United, z którym wygrał Ligę Mistrzów. Nie wszyscy chcą o tym pamiętać, ale Tomasz Kuszczak, choć nie wystąpił w finale, we wcześniejszych meczach zagrał, więc do zdobycia pucharu się przyczynił. Wielu ekspertów twierdzi jednak, że gdyby zamienił Manchester United na inny klub, w którym by regularnie grał, to kariera potoczyłaby się inaczej, byłby etatowym reprezentantem.
To przede wszystkim pytanie do syna. Osobiście uważam, że ani jeden dzień w Manchesterze United nie był stracony. Jak patrzę na to z perspektywy czasu, praktycznie jest wielu zdolnych zawodników w topowych klubach, którzy cierpliwie czekają na swoją szansę i jej nie dostają. Tomek i tak każdego roku rozgrywał sporą liczbę spotkań, kilkanaście w sezonie. Tomek grał w Hercie Berlin, potem West Bromwich Albion – w Premier League. To był bardzo ważny etap kariery. I potem trafił do ukochanego Manchesteru. Klubu, któremu kibicował, a którego plakaty wisiały na jego ścianie. Na pewno był to piękny czas.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo