Wiedzieli i nie powiedzieli. Tak działały Żandarmeria Wojskowa i prokuratura

Redakcja Redakcja Wojsko Obserwuj temat Obserwuj notkę 119
Żandarmeria Wojskowa zatrzymała trzech żołnierzy na granicy polsko– białoruskiej. Dwójkę z nich prokuratura oskarżyła o przekroczenie uprawnień i narażenia życia innych osób. Salon24 ustalił przepływ informacji w sprawie zdarzenia. O incydencie wiedzieli ministrowie, ale też Prokuratura Krajowa. O sprawie pisze Mariusz Kowalewski.

W środę wieczorem Onet opisał historię z zatrzymaniem trzech żołnierzy, którzy na przełomie marca i kwietnia użyli broni w kierunku napierających na nich od strony białoruskiej imigrantów. Wojskowi mieli oddać strzały w powietrze i w ziemię. Całe zdarzenie zostało zarejestrowane przez kamery Straży Granicznej. Pogranicznicy przekazali nagrania Żandarmerii Wojskowej. Po analizie video doszło do zatrzymania trzech wojskowych. Dwóch z nich usłyszało zarzuty. Sprawa wywołała lawinę komentarzy.  


Zatrzymanie żołnierzy rozpaliło Polskę po dwóch miesiącach

Wicepremier i szef Ministerstwa Obrony Narodowej przyznał na konferencji prasowej, że wiedział o zdarzeniu, widział nagrania, ale nie był informowany o sposobie zatrzymania żołnierzy.

W środę po publikacji Onetu Władysław Kosiniak–Kamysz napisał na portalu X:

„Zatrzymanie żołnierzy oddających strzały alarmowe w kierunku atakujących migrantów jest nie do przyjęcia. Działania Żandarmerii Wojskowej wobec zatrzymanych zostaną bezwzględnie wyjaśnione.”

Do sprawy odniósł się też premier Donald Tusk: „Odebrałem meldunek Ministra Obrony Narodowej. Postępowanie Prokuratury i Żandarmerii Wojskowej wobec naszych żołnierzy budzi uzasadniony niepokój i gniew ludzi. Oczekuję szybkich wniosków i decyzji organizacyjnych, prawnych oraz personalnych.”

Z kolei minister sprawiedliwości Adam Bodnar zwołał na jutro pilne posiedzenie w Prokuraturze Krajowej. „Na (…) rano zaprosiłem na pilne spotkanie Zastępcę Prokuratora Generalnego do Spraw Wojskowych prokuratora Tomasza Janeczka. Rozmowa ma służyć przekazaniu pełnej informacji o okolicznościach i działaniach prokuratury w sprawie zarzutów dla żołnierzy, którzy prowadzili interwencję wobec grupy migrantów usiłujących nielegalnie przekroczyć granicę państwową RP". 

Sam Janeczek w opublikowanym oświadczeniu napisał, że nie był informowany o zdarzeniu, a winę za brak informacji zrzucił na zmiany kadrowe, które mają miejsce w Prokuraturze Krajowej. 


Kto wiedział?

Do zdarzenia doszło na terenie, który podlega pod Prokuraturę Rejonową Białystok – Północ. Za pion wojskowy odpowiada tam płk. Radosław Wiszenko – człowiek powołany jeszcze w czasach Zbigniewa Ziobry.

To ta jednostka prowadzi wszystkie sprawy, do których dochodzi na granicy polsko – białoruskiej. Prokuratorzy z Białegostoku zajmowali się m.in. wyjaśnieniem sprawy zbiega Emila C., który uciekł przez granicę na Białoruś czy sprawą postrzelenia migranta przez żołnierza w ubiegłym roku.

Wiszenko to doświadczony prokurator wojskowy. Uczestniczył m.in. w 15 zmianie polskiego kontyngentu w Afganistanie. Ostatecznie zarzuty zostały postawione przez Żandarmerię Wojskową ( w trybie kodeksu 308 Kodeksu Postępowania Karnego ) i dopiero wtedy sprawą zajęli się przełożeni płk Wiszenko z prokuratury okręgowej w Warszawie.

Po reformie obecnie jest trzynaście pionów wojskowych w prokuratorach rejonowych, które podlegają czterem pionom wojskowym w prokuraturach okręgowych.

Pionem wojskowym w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie kieruje od trzech miesięcy Robert Pyra. To prokurator, który w czasach Andrzeja Seremeta wchodził w skład zespołu wyjaśniającego sprawę katastrofy smoleńskiej.

To właśnie do przełożonych z Prokuratury Okręgowej trafiła informacja o zarzutach dla dwóch wojskowych. Stąd przekazano ją do Prokuratury Krajowej, do Departamentu ds. wojskowych. Sprawę zarejestrowano i nadano jej numer.

- Normlanie stąd informacja powinna trafić na biurko prokuratora Tomasza Janeczka. Ten twierdzi jednak, że nic o niej nie wiedział i sugestie, że miał jakikolwiek wpływ na śledztwo są kłamstwem. Jak podała WP.pl i TVN, Tomasz Janeczek miał jednak wiedzieć o sprawie, bo 29 kwietnia wyraził zgodę na objęcie jej nadzorem.

- Janeczek musiał być poinformowany. Zawsze tak się robiło. Ale teraz w Prokuraturze Krajowej jest bałagan, więc może informacja nie dotarła na samą górę – mówi nam osoba z prokuratury.  


Cyrk w Prokuraturze Krajowej

W Prokuraturze Krajowej panuje obecnie prawdziwy cyrk. Janeczek nie uznaje Dariusza Korneluka, nowego Prokuratora Krajowego. Korneluk z kolei lekceważy Janeczka. W efekcie nie ma żadnej wymiany informacji.

- Jak wiedział Janeczek, to nie wiedział Korneluk, a jak wiedział ten drugi, to nie wiedział ten pierwszy. Totalny brak przepływu informacji i współpracy – mówi nasz rozmówca.

O incydencie z przełomu marca i kwietnia wiedziało też kierownictwo Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. - Straż Graniczna przekazała informacje o zdarzeniu do centrali w Warszawie, a ta przesłała ją do resortu – mówi nasz informator.

O zdarzeniu wiedział Marcin Kierwiński, który do końca kwietnia odpowiadał za resort Spraw Wewnętrznych i Administracji. - Dostał raport i widział nagranie – mówi nasz informator. 

Nie jest jasne, czy informacja z MON i MSWiA trafiła na biurko premiera. – Niemal pewne, że dotarła do koordynatora ds. służb. – mówi nasz informator. – Czy przekazali wyżej? Pewnie nie, bo tam co chwila dochodzi do różnego rodzaju napięć. Mogli uznać to za kolejny incydent.  


Fot. Żandarmeria Wojskowa/MON

Mariusz Kowalewski


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj119 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (119)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo