Nawet po zakończeniu festiwal w Opolu wzbudza emocje. Tym razem jednak z innego powodu... Krzysztof Wałecki z Oddziału Zamkniętego nie mógł znieść zniewagi, jaką zadał mu Marcin Daniec; wszystko przez to, że prowadzący pomylił jego nazwisko. "Mam dosyć braku szacunku! Masz mnie szanować!"
Krzysztof Wałecki wpadł w szał po tym, jak pomylono jego nazwisko w Opolu
Na tegorocznym festiwalu w Opolu gościli Wojciech Pogorzelski i Krzysztof Wałecki, muzycy Oddziału Zamkniętego. Artystów uhonorowano nagrodą Super Jedynki, a za ich rozdanie odpowiedzialny był Marcin Daniec, gospodarz wieczoru. Prowadzący, zapewne w szale opolskich emocji, przemawiając pomylił Krzysztofa Wałeckiego z Krzysztofem Jaryczewskim, pierwszym wokalistą zespołu, który jednak nie występuje z nim od niemal 40 lat. Ta drobna pomyłka zapewne poszła by w niepamięć, gdyby nie fakt, że sam muzyk poczuł się nią niezwykle urażony.
Na Facebooku Wałeckiego pojawił się wpis, w którym ten opisał całą sytuację ze swojej perspektywy. Rockman nie krył, że incydent go bardzo zabolał, podkreślając, że Daniec wcześniej ćwiczył swoje przemówienie i nie powinien w tak karygodny sposób mylić nazwisk:
"Wczoraj zaśpiewałem z Oddziałem Zamkniętym na festiwalu w Opolu. Cały koncert ogólnie fajny, same znane i dobre zespoły. Niestety coś mnie zabolało. Prowadzący Marcin Daniec po naszym występie miał wręczyć na ręce Wojciechowi Pogorzelskiemu statuetkę Super Jedynki. Na próbie wszystko było ustalone... kto daje, kto odbiera itd. Niestety Pan Marcin Daniec pojawił się ze statuetką i z okrzykami w moją stronę używając kilkakrotnie nazwiska Jaryczewski" – opisywał Wałecki.
To był dopiero początek. Muzyk Oddziału Zamkniętego jechał dalej
W dalszej części wpisu Wałeckiego jeszcze bardziej poniosły emocje i wyszedł z apelem do Marcina Dańca. Artysta stwierdził, że pomylenie jego nazwiska było oznaką kompletnego braku szacunku i za taką gafę satyryk powininen przeprosić. Frontman Oddziału Zamkniętego do tej pory nie może pogodzić się z tą zniewagą.
"W każdym razie nie lubię braku szacunku dla kogokolwiek, także dla siebie. Daniec jako prezenter powinien znać moje nazwisko a jeśli nie znał, to powinien od razu zwrócić się do Wojtka Pogorzelskiego, a nie do mnie. Stało się inaczej. Wystartował, stawiając mnie w kłopotliwej sytuacji, której się nie spodziewałem. Wszystko to stało się na oczach publiczności i widzów w całej Polsce. Nikt nie przeprosił, nikt nie zdementował... a ja mam poczucie zepsutego smaku i totalnej amatory w wykonaniu bądź co bądź zawodowca. Szczerze mówiąc mam dosyć braku szacunku z jakiejkolwiek strony... czy jakiegoś niedoinformowanego konferansjera, czy reżyserów całego spektaklu... Naucz się więc "profesjonalisto" na zawsze, że nazywam się Krzysztof Wałecki i masz mnie szanować" – pisał oburzony muzyk.
na zdjęciu: Opole, 01.06.2024. Prowadzący, satyryk Marcin Daniec podczas koncertu „SuperJedynki” w drugim dniu 61. Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu, 1 bm. (sko) PAP/Krzysztof Świderski
Salonik
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Kultura