Na zdjęciu: Wiec w rocznicę 4 czerwca w Warszawie Fot. PAP/Radek Pietruszka
Na zdjęciu: Wiec w rocznicę 4 czerwca w Warszawie Fot. PAP/Radek Pietruszka

Działacz opozycji w czasach PRL: 4 czerwca był w miarę okej. Zdrada nastąpiła później

Redakcja Redakcja Solidarność Obserwuj temat Obserwuj notkę 53
Dziś świętując 4 czerwca, musimy pamiętać o tym, że bardzo obrazowo można to porównać z 3 maja. Też świętujemy uchwalenie Konstytucji, ale zaraz po niej była Targowica – mówi Salonowi 24 Przemysław Miśkiewicz, działacz opozycji w PRL, współtwórca Encyklopedii Solidarności, lider stowarzyszenia Pokolenie.

4 czerwca 1989 r.– to bez wątpienia przełomowa data w historii Polski. Jednak różnie dziś odbierana. Przez jednych jako dzień obalenia komunizmu i wybicia się na niepodległość, który powinien być świętem narodowym. Przez innych jako dzień zdrady, zblatowania części solidarnościowych elit z komunistami. Jak Pan ocenia tę datę?

Przemysław Miśkiewicz: To jest strasznie skomplikowana sprawa. Bo teraz ci wszyscy, którzy byli na wyborach, część tak zwanych ludzi tamtego czasu, czyli ludzi antykomunistycznej opozycji, uważa, że to była wielka porażka. Sam wtedy na wyborach nie byłem, chociaż przy nich pracowałem. Wspólnie z moją żoną, która też w wyborach nie głosowała. Mimo to uważam, że 4 czerwca był w miarę okej.

To dlaczego Pan nie głosował?

W proteście przeciwko temu, że zbyt wiele różnych sił nie zostało do wyborów dopuszczonych. Że 2/3 w Sejmie dostali komuniści, w pełni wolne były jedynie wybory do Senatu. Jednak samo głosowanie było czerwoną kartką dla komuny. I można to było pięknie wykorzystać. Problemem nie był więc 4 czerwca, gdy Polacy jasno opowiedzieli się przeciwko PRL, ale to, co stało się między pierwszą a drugą turą głosowania (18 czerwca). Słynne słowa Geremka, że "pacta sunt servanda", to, że potem dopuszczono do wybrania na prezydenta Jaruzelskiego, a dla naszych przywódców ważniejsze były pakty z komunistami z Magdalenki niż umowa z narodem, to jest skandal. Chodzi o zmianę ordynacji wyborczej przed drugą turą głosowania, podopisywanie nowych kandydatów na listy po upadku listy krajowej i uzupełnienie Sejmu o 33 brakujące mandaty. Lista krajowa to były najważniejsze osoby wstawione przez komuchów i fakt, że została odrzucona przez społeczeństwo mógł być super argumentem dla naszych. Tego się dziś nie pamięta, ale to była po prostu zdrada elit. I dziś świętując 4 czerwca, musimy pamiętać o tym, że bardzo obrazowo można to porównać z 3 maja. Też świętujemy uchwalenie Konstytucji, ale zaraz po niej była Targowica.

Czy na dacie 4 czerwca nie kładzie się cieniem także odwołanie rządu Jana Olszewskiego, dokładnie trzy lata po pierwszych wyborach 1989 roku?

Tak, ale to była właśnie konsekwencja tego, co się wydarzyło w roku 1989. To jest cały ciąg wydarzeń, które miały miejsce po 4 czerwca 1989 roku. Od głosowania, poprzez to słynne "pacta sunt servanda" i nierozliczenie komunistów. W efekcie próba rozliczenia, po trzech latach, skończyła się upadkiem rządu. Dziś z perspektywy czasu pięknie widzimy ten cały okres między „pierwszym 4 czerwca” i „drugim 4 czerwca". Ta druga data spina klamrą ten okres, po którym nastąpił czas wielkiej smuty. Bo były przecież rządy SLD–PSL, wygrana Aleksandra Kwaśniewskiego. Rząd AWS, który tak odbijał się od ściany do ściany i nie wiadomo za bardzo, co chciał zrobić. Potem znów rząd SLD i od 2005 roku coś zaczęło się zmieniać. Można powiedzieć, że to wtedy skończył się postkomunizm i zaczęła próba budowania jakiegoś normalnego, niepodległego państwa. Średnio udana, ale też przeciwko działały potężne siły. To już jest historia dużo późniejsza.

Mówi Pan o wielkiej smucie, jednak trzeba przyznać, że u nas rządy postkomunistów wyglądały trochę inaczej niż w innych krajach dawnego bloku wschodniego. Jednak postkomuniści nie zablokowali wejścia do NATO, aż strach pomyśleć, co by było, gdyby to jednak zrobili. A oni jednak przystąpienie do Sojuszu popierali?

Oczywiście. Ja mogę nie lubić Aleksandra Kwaśniewskiego za bardzo wiele rzeczy, ale nie mogę odmówić mu tego, że kiedy był pierwszy Majdan, to on go poparł, a władze Rosji go znienawidziły. On ewidentnie przefarbował się na stronę amerykańską, zachodnią. Oczywiście ludzie bez właściwości często zmieniali zdanie i grali po tej stronie, po której był atrakcyjniejszy mocodawca. Jednak samo zaangażowanie w wejście do NATO trzeba docenić. Choć też należy pamiętać, że to był zbiorowy wysiłek, bez rządu Jana Olszewskiego w ogóle tych starań by nie rozpoczęto.

Jakąś dekadę temu w jednym z wywiadów powiedział Pan, że gdyby w 1980 roku, lub w stanie wojennym, ktoś powiedział, jak będzie wyglądać III RP, to by Pan przystał na to bez wahania, natomiast już w 1989 był Pan bardzo zawiedziony. Jak ocenia Pan to z dzisiejszej perspektywy?

Do 1980 roku myślałem, że żyję we w miarę normalnym kraju, choć wiele rzeczy mi się bardzo nie podobało, ale nie wiedziałem, że może być coś innego. Po sierpniu 1980 ta peerelowska szarość nabrała barw, to była biało-czerwona rewolucja. A po stanie wojennym wszystko zastąpiła czerń. I tak – w roku 1980 taką transformację kupiłbym bez wahania. Jednak z perspektywy tego, co stało się potem, stanu wojennego, mordów na Polakach, uważam, że jakiekolwiek układanie się z czerwonym było nie do przyjęcia.

To nie zmienia faktu, że ja przyjmuję, że taką koncepcję można było w jakiś sposób uznawać. I jeżeli ktoś by doprowadził do okrągłego stołu i wyborów 4 czerwca po to, żeby najpierw osłabić czerwonego, a dopiero potem mu dokopać, to jak najbardziej mogę takie coś uznać. Jednak w momencie, kiedy widać już było, że ten czerwony jest słaby, to trzeba było go dobić. Nie można było go traktować jak partnera. Bo nikt z czerwonych jako partnera nie traktował społeczeństwa. 4 czerwca można było jednak uznać za próbę zdobycia przyczółka, wpływu na rządzenie, osłabienia komuny. Kroku do jej dobicia. Niestety, za pierwszym krokiem nie poszły następne. A koszty tego są ogromne. Jednak skandalem nie był 4 czerwca, lecz to, co stało się zaraz po nim.

na zdjęciu jeden z twórców świętokrzyskich struktur „Solidarności” Ryszard Cichy na obchodach Dnia Wolności i Praw Obywatelskich w Kielcach, fot. PAP/Piotr Polak

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj53 Obserwuj notkę

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo