Zaskoczeniem jest brak w kadrze na Mistrzostwa Europy Matty Casha z Aston Villi. Piłkarz tej klasy musi w kadrze się znaleźć. Pozytywem jest powołanie dla Bartosza Salamona. Polska na Euro ma małe szanse – nie widzę możliwości, żebyśmy mogli wyjść z tak silnej grupy – mówi Salonowi 24 Andrzej Kostyra, polski dziennikarz i komentator sportowy.
Selekcjoner Michał Probierz ogłosił kadrę 28. piłkarzy na Euro 2024. W zasadzie 29., ale bramkarz Puszczy Niepołomice Oliwier Zych jedzie jako zawodnik nie zgłoszony, ma nabrać doświadczenia i pomóc w grach treningowych. Spośród powołanych dwóch zawodników zostanie jeszcze skreślonych, więc kadra jeszcze się nieco zmieni. Nie ma tak spektakularnych zaskoczeń, jak wtedy, gdy w 2006 roku Paweł Janas skreślił m.in. Jerzego Dudka, Tomasza Kłosa, czy Tomasza Frankowskiego. Jednak i teraz można zauważyć brak kilku zawodników, którzy wydawało się, że mogli być powołani, są powroty i szansa debiutu. Jak ocenia Pan te powołania, czy kogoś brakuje, albo z czyjejś obecności szczególnie Pan się cieszy?
Andrzej Kostyra: Jest dla mnie tylko jedno zaskoczenie. Brak Matty Casha z Aston Villi Birmingham. Dla mnie to jest facet, który powinien w tej drużynie się znaleźć, nawet jeżeli nie był ostatnio w najwyższej formie. Ten piłkarz zaangażował w grę dla reprezentacji Polski. Grał w Premier League. Był jedną z czołowych postaci swojego zespołu. W moim odczuciu był też jedną z czołowych postaci reprezentacji Polski. Oczywiście miał kontuzję, nie był ostatnio w najwyższej formie. Do mistrzostw pozostało jednak trochę czasu. I braki można nadrobić, a reprezentacja nie może pozwolić sobie na rezygnację z piłkarza tej klasy. Pozytywnym zaskoczeniem jest dla mnie za to powołanie Bartosza Salamona. To jest chłopak, który miał swoje poważne zawirowania życiowe. Miał kilkumiesięczną przerwę w graniu.
I odbudował się, w reprezentacji świetnie wypadł zarówno przed zawieszeniem – w wygranym pojedynku z Albanią, jak i po powrocie – w barażu z Walią. Jednak o ile w marcu nie byłoby dyskusji, nadawał się do pierwszego składu, nie tylko szerokiej kadry, tak ostatnio w lidze grał gorzej?
Grał w Lechu Poznań. A Lech to w tym sezonie, szczególnie wiosną taka słabizna, że Salamon nie mógł wypaść dobrze. Myślę jednak, że odbuduje się na zgrupowaniu. I podczas mistrzostw będzie to nasz bardzo silny punkt.
Wróćmy do Matty Casha. Tu zdania są bardzo podzielone. Na pewno nie jest typowym farbowanym lisem, jego rodzina przeszła gehennę podczas II wojny światowej, ma polskie pochodzenia. W reprezentacji były jednak do niego zastrzeżenia, że nie prezentuje poziomu takiego, jak na angielskich boiskach. A przede wszystkim, był pewien zgrzyt podczas spotkań barażowych. Kontuzja to oczywiście jego pech, jednak niektórzy zarzucali Cashowi, że choć miał bardzo blisko, nie pofatygował się na mecz z Walią, kibicować kolegom. Czy nie obawia się Pan, że zawodnik Aston Villi nie funkcjonował w reprezentacji jako pełnoprawny członek, nie było „chemii” między nim a resztą drużyny?
To już klasyczne szukanie dziury w całym. Jak ktoś chce znaleźć kij, żeby uderzyć psa, to go znajdzie. Nie przyjechał na mecz, bo widocznie miał jakieś powody, a grać z uwagi na kontuzję i tak by nie mógł. Na zgrupowania, gdy był powołany, zawsze się stawiał. Argumenty, że on nie wszedł w pełni do tej drużyny, to jest dla mnie jakiś absurd. Z tego, co pamiętam, gdy pojawił się w reprezentacji, wszyscy lubili. Zarówno koledzy z kadry, jak i kibice. Facet ewidentnie w reprezentacji powinien być. Ja mam prawo tak uważać, selekcjoner uważa inaczej. Jednak klasa piłkarze absolutnie powinna być decydująca, w tym wypadku uprawnia do tego, by w kadrze się znaleźć, polecieć na turniej. Dlatego dla mnie brak Casha w kadrze na mistrzostwa Europy jest dużym niedopatrzeniem.
Reprezentacja Polski trafiła do jednej z najmocniejszych grup turnieju, z Holandią, Austrią i Francją. Złośliwi mówią, że skończy się jak zwykle – czyli meczem otwarcia, meczem o wszystko, meczem o honor. Pojawiają się też jednak opinie, że po raz pierwszy nie ma napompowanego balonika, drużyna może grać bez wielkiej presji. I może to jest szansa – w bardzo silnej grupie nikt nie liczy na cud, może się uda. „Grupy śmiechu” już mieliśmy, choćby na euro 2012, czy w ostatnich kwalifikacjach z Albanią i Czechami. Nie wychodziliśmy, to może w przypadku bardzo mocnej grupy będzie odwrotnie?
Teoretycznie można takie założenie przyjąć. Ja jednak myślę, że mimo wszystko wciąż mamy w Polsce tendencję do przesadnego optymizmu. Teraz wielu z nas mówi, że może jak nie jest napompowany balonik, to Biało-Czerwoni osiągną sukces, zaskoczą wszystkich. Ja obawiam się jednak, że będzie tak samo, jak w przypadku walki o mistrzostwo Świata w boksie, między Łukasz Różański – Lawrence Okolie. Wielu było optymistów, ja uważałem, że nasz pięściarz nie ma większych szans, że reprezentant Anglii jest lepszy, mocniej bije. Mówiłem to na podstawie wieloletniego doświadczenia w obserwowaniu i komentowaniu walk bokserskich. No i moje przewidywania sprawdziły się – skończyło się bardzo szybko. W przypadku piłkarskich mistrzostw Europy nie wydaje mi się, żebyśmy mogli z tak mocnej grupy wyjść. Zapewne skończy się tak, jak zawsze, czyli dzielnie będziemy walczyć, ale przegramy. Optymistą niestety nie jestem.
Redakcja
Fot. Michał Probierz i Andrzej Kostyra. Źródło: PAP/Leszek Szymański/ Pixabay.com
Inne tematy w dziale Sport