Fot. Johannesburg
Fot. Johannesburg

Niegdyś bogaty kraj zmierza ku przepaści. Do władzy mogą dojść komuniści

Redakcja Redakcja Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 66
Nacjonalizacja przemysłu, ziemi rolnej i odbieranie białym obywatelom ziemi - to pomysły południowoafrykańskich polityków, którzy mogą dojść do władzy po trwających właśnie wyborach. Niegdyś bogata Republika Południowej Afryki chyli się ku gospodarczemu i przestępczemu upadkowi.

Fatalna sytuacja w "najbogatszym kraju Afryki". Przestępczość i bezrobocie

O fatalnej sytuacji w Republice Południowej Afryki donosi portal Bankier.pl. Serwis ekonomiczny podzielił się z czytelnikami szeregiem wstrząsających statystyk na temat kondycji tego państwa.

"Wzrost PKB w ubiegłym roku wyniósł 0,6%. Wskaźnik bezrobocia osiągnął w I kwartale 2024 r. 32,9%, co oznacza, że pracy nie posiada co trzeci mieszkaniec Republiki Południowej Afryki. Odsetek osób długotrwale bezrobotnych wzrósł z 66,0% w I kwartale 2014 r. do 75,2% w I kwartale 2024 r." - czytamy w artykule.

"Średnia liczba morderstw w Republice Południowej Afryki sięgnęła w 2023 roku 80 dziennie. Średnia liczba gwałtów popełnianych każdego dnia wyniosła w tym czasie 130. Napady z bronią w ręku stały się codziennością. W zeszłym roku w RPA doszło do 238 ataków na furgonetki przewożące gotówkę." - donosi "Bankier".


Wybory w RPA. Realna szansa na zmianę władzy

Nic więc dziwnego, że obywatele RPA są wściekli. W tych wyborach mają oni szansę na wprowadzenie realnych zmian. Pytanie tylko, czy będzie to zmiana na lepsze.

Przedwyborcze prognozy sugerują, że Afrykański Kongres Narodowy (ANC), rządzący od 1994 roku, czyli od pierwszych demokratycznych wyborów, może odnotować spadek poparcia poniżej poziomu 50 proc. Będzie to oznaczać konieczność utworzenia rządu koalicyjnego na poziomie krajowym.

Ale i na poziomie prowincji, co najmniej w dwóch kluczowych regionach, w Gauteng z Johannesburgiem i Pretorią oraz w KwaZulu-Natal z Durbanem, nieuniknione będzie utworzenie rządów koalicyjnych. Sondaże pokazują, że ANC, który już w wyborach w 2019 roku zdobył w tych prowincjach niewielką przewagę nad konkurentami, teraz może liczyć się ze spadkiem nawet na trzecią pozycję.

Równo 30 lat temu Kongres zdobył 62,6 proc. głosów, demontując rasistowski system apartheidu, a szczytowe poparcie uzyskał w 2006 roku, kiedy zagłosowało na niego 69,7 proc. wyborców.

W tegorocznych wyborach o głosy zabiega rekordowa liczba 70 partii politycznych, ale główni gracze to Afrykański Kongres Narodowy, Sojusz Demokratyczny, Bojownicy o Wolność Gospodarczą i Umkhonto we Sizwe, czyli Włócznia Narodu, partia byłego prezydenta Jacoba Zumy, który został w przeszłości skazany za korupcję i ma teoretyczny zakaz brania aktywnego udziału w życiu politycznym.

Po władze idą partie z kontrowersyjnymi postulatami

Problem w tym, że partie, które mogą sięgnąć po władzę mają, delikatnie mówiąc, bardzo kontrowersyjne postulaty. Radykalnie Lewicowy Ruch Bojowników o Wolność Gospodarczą (EFF) twierdzi, że ANC (wciąż rządząca partia) nie poradził sobie z problemem rasowej nierównowagi wywodzącej się z apartheidu i ma na to radykalną receptę. Są nią konfiskaty i redystrybucję ziemi oraz nacjonalizacja kopalni, banków i innych kluczowych sektorów gospodarki.

Bankier.pl przedstawia też program czwartej siły w południowoafrykańskim parlamencie: Umkhonto we Sizwe, która może współtworzyć koalicję rządzącą po wyborach. MK stwierdza w swoim manifeście, że ​​kraj obrał zły zwrot gospodarczy, prowadząc politykę rynkową, a społeczeństwo odeszło od swoich podstawowych wartości. Co za tym idzie, partia postuluje nacjonalizację ważnych spółek i większą obecność państwa w życiu gospodarczym.

MB

Fot. Johannesburg. Źródło: Pixabay.com


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj66 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (66)

Inne tematy w dziale Polityka