Mariusz Rumak zaliczy ostatni mecz na ławce trenerskiej Lecha Poznań w tym sezonie PKO BP Ekstraklasy. "Kolejorz" może sprawić, że Korona Kielce w sobotę spadnie z ligi.
W grudniu ubiegłego roku Rumak po raz drugi objął "Kolejorza", zastępując Johna van den Broma. Wcześniej prowadził poznański zespół w latach 2012-14 i wywalczył dwa tytuły wicemistrza kraju. Druga misja w Lechu okazała się niepowodzeniem. Bez względu na to, które miejsce zajmą lechici, nie wystąpią w przyszłym sezonie w europejskich pucharach, a to jest traktowane jako duża porażka.
Lech i Korona mają ten sam cel
Szkoleniowiec nie ukrywa, że chciałby godnie zakończyć kolejny rozdział swojej pracy. "Dla mnie osobiście to zawsze będzie emocjonalny moment. Jestem w końcu stąd i nie jest tajemnicą, jak wiele to dla mnie znaczy bycie tutaj. Zrobię wszystko, żeby ten mecz zakończył się wygraną" - podkreślił Rumak, który dodał, że w szatni też panuje mobilizacja.
"Jesteśmy nastawieni na zwycięstwo i to jest dla nas kluczowe. Zawodników nie mam za dużo, w tym tygodniu pojawiły się kolejne kłopoty. Żadnych kart nie chce odsłaniać, by nie ułatwiać trenerowi rywali zadania. Jest nas tak mało, że wolę nie chcę mówić o personaliach" - dodał.
Rumak zaznaczył, że na podsumowanie jego półrocznej pracy przyjdzie jeszcze czas, ale w trakcie konferencji podzielił się kilkoma refleksjami.
"Nie oceniam siebie, swojej pracy, ale to półroczne doświadczenie jest przeogromne. Te ostatnie miesiące nauczyły o sobie, o tym, jak prowadzić drużynę więcej niż kilka ostatnich lat" - stwierdził.
Jak przyznał, z pewnością w niektórych momentach mógł podjąć inne decyzje. Błędy są czasami nieuniknione. "Nigdy nie powiem, że zrobiliśmy wszystko. Muszę na spokojnie usiąść i pomyśleć, w których momentach można było podjąć inne decyzje. Czasami jesteś na skrzyżowaniu drogi i musisz zadecydować, iść w prawo, czy w lewo. Trener podejmuje w tygodniu setki decyzji, o sposobie grania, strukturze zespołu, o rolach w tym zespole, komunikacji. I siłą rzeczy statystycznie nie można podjąć tylko dobre decyzje. Będę się zastanawiał, co można było zrobić inaczej także w kwestiach licznych kontuzji, czy niektórych można było uniknąć. Ale to będę analizował po spotkaniu z Koroną" - tłumaczył.
Rumak trochę żałuję decyzji o powrocie
Rumak pytany, czy z perspektywy czasu nie żałuje, że pół roku temu zgodził się na prowadzenie Lecha, odparł: "Wtedy powiedziałem, że Lechowi się nie odmawia. Ale dziś może bym stwierdził: +Mariusz, zastanów się+.
Szkoleniowiec nie ma na razie planów na swoją zawodową przyszłość. Niewykluczone, że pozostanie w strukturach klubu, decyzje podejmie dopiero po urlopie.
"Po meczu czekają mnie niedługie wakacje. Wtedy zastanowię się, co dalej. Rozmawiałem z właścicielem klubu, że jest przestrzeń do współpracy, ale też nie jest to jeszcze czas, by o tym rozmawiać. Tym bardziej, że ja sam potrzebuję czasu, by zastanowić się, jak pokierować swoim życiem zawodowym. Najpierw muszę się wyciszyć, pokusić się o jakąś refleksję" - podsumował.
Dla Lecha stawką jest zajęcie czwartego miejsca w lidze, które zupełnie nic nie daje. Kielczanie z kolei muszą wygrać na Bułgarskiej, by wciąż liczyć się w grze o pozostanie w ekstraklasie. Do tego swoich meczów nie może wygrać Warta Poznań albo Puszcza Niepołomice.
Mimo rozczarowującego sezonu, w sobotę na trybunach Enea Stadionu zasiądzie ok. 23 tysiące widzów. Najbardziej zagorzali fani "Kolejorza" zapowiadają tym razem specyficzną formę wyrażenia swojego niezadowolenia.
"Jeśli chodzi o barwy - pełna dowolność. Trzymaliśmy poziom cały sezon, ale na ten mecz dostosujemy się do poziomu na murawie - wakacje, plażing, smażing…" - napisali w oświadczeniu sympatycy poznańskiej drużyny.
Spotkanie Lecha z Koroną, podobnie jak inne pojedynki 34. kolejki, rozegrane zostanie w sobotę o godz. 17.30. W pierwszej rundzie poznaniacy wygrali na wyjeździe 1:0.
Red.
Inne tematy w dziale Sport