Komisja mająca badać rosyjskie wpływy za PiS jest elementem strategii, aby przekonać Polaków, że Prawo i Sprawiedliwość w ogóle trzeba wyeliminować, zdelegalizować. Partia rządząca wykonuje różnego rodzaju ruchy, które mają przekonywać, że działalność PiS-u była pod wieloma względami zbrodnicza, że partia ta musi przestać istnieć - mówi Salonowi 24 prof. Henryk Domański, socjolog, Polska Akademia Nauk.
Główne siły polityczne w Polsce przerzucają się oskarżeniami o uleganie rosyjskim wpływom. W poprzedniej kadencji ogromne emocje wzbudzała komisja robiona przez PiS. Dziś podobna powstaje pod rządami Tyska. Czy Koalicja Obywatelska zyska na takim działaniu?
Prof. Henryk Domański: Zyskać na działaniach takiej komisji można jedynie wśród niezdecydowanych. Bo trudno sobie wyobrazić, by twarde elektoraty czy to PiS, czy KO nagle zmieniły prefererencje wyborcze. Natomiast otwarte jest pytanie o wpływ na tych wyborców środka. Szanse na ich pozyskanie nie są duże, ale Donald Tusk uznał, że można spróbować.
Dlaczego szanse nie są duże?
Z tego względu, że Polacy doskonale pamiętają działania Donalda Tuska i jego rządu ugodowe względem Rosji, pokazane także w serialu Reset bezpośrednie kontakty między Donaldem Tuskiem a Władimirem Putinem, szefem rosyjskiego MSZ Siergiejem Ławrowem a polskim ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim.
Tego się nie da zbagatelizować i zapomnieć tak od razu. I to jest chyba taki najistotniejszy czynnik, który osłabia szanse Donalda Tuska na przekonanie większości Polaków, że to PiS jest czynnikiem sprawczym, jeżeli chodzi o inwigilowanie polskich służb przez służby rosyjskie, czy działania na rzecz Rosji. Innym czynnikiem, który działać może na korzyść Donalda Tuska, jest niewątpliwie rosnące poczucie zagrożenia ze strony Rosji, jeżeli chodzi o społeczeństwo polskie.
Tusk może przekonywać, że można przekonywać ludzi, że PiS prowadził działania na rzecz bliskich związków z europejską prawicą eurosceptyczną, i powoduje to osłabienie naszej pozycji w Unii Europejskiej, czy Unii Europejskiej w ogóle. I tu może uruchomić taką zależność, że wszystko, co działa na niekorzyść Unii Europejskiej, a PiS robił to na pewno, musiał wejść w jakieś bliskie kontakty z Rosją, w interesie której również jest rozbicie Unii Europejskiej. Partia rządząca może więc przekonywać, że PiS pośrednio działa na niekorzyść Polaków, poprzez rozbijanie Unii Europejskiej.
Takie myślenie musi się jednak opierać na założeniu, że ludzie wyprą z pamięci ugodową politykę i kontakty polityków KO z Rosją sprzed kilkunastu lat. Myślę jednak, że Tusk działa tu trochę za szybko, żeby ta strategia mogła zadziałać. Trochę naiwne wydaje mi się przekonywanie, że oni już są na tropie, że tam mają już dziewięć nazwisk osób, które za tym stoją, że pętla się zacieśnia. Brzmi to trochę groteskowo. Być może chodzi też o próbę sprawdzania, testowania świadomości społecznej.
Gdy powstała pisowska komisja ds. wpływów, politycy KO mówili, że ona jest tendencyjna, ale należy powołać komisję, która zbada wszystko od 1989 roku do dziś, będzie patrzeć na ręce wszystkim opcjom. Dziś tej komisji zapowiadanej przez Tuska zarzuca się tendencyjność, a nawet niektórzy sympatycy partii rządzącej mówią, że premier wszedł w buty Kaczyńskiego. Czy nie zyskałby bardziej, gdyby faktycznie powstała państwowa, niezależna komisja, badająca wszystkie sprawy?
Tak, aczkolwiek i tak ze strony PiS padłby argument, że każda tego typu komisja ma nachylenie polityczne. Po prostu to jest nieuniknione. I tak musi być, bo jeżeli komisja jest powoływana przez obecną koalicję rządzącą, to ona musi mieć to nachylenie ideologiczne, polityczne. W związku z tym myślę, że stworzenie komisji badającej szersze spektrum czasowe nie byłoby kwestią rozstrzygającą, ale poprawiającą nieco pozycję PO, dającą możliwość uwiarygodnienia zarzutów o prorosyjskości PiS. Natomiast w tej chwili to rzeczywiście wygląda na to, że Tusk ruszył do tego z takim dziwnym przyspieszeniem. Jakby to było podporządkowane jakiemuś konkretnemu celowi.
Moim zdaniem komisja ta jest elementem pewnej strategii, aby w jakiś sposób przekonać Polaków, że PiS w ogóle trzeba wyeliminować, zdelegalizować. Więc wykonuje różnego rodzaju ruchy takie, które mają przekonywać, że działalność PiS-u była pod wieloma względami zbrodnicza. I tutaj ten moment rosyjski w tej chwili został wydobyty i chodzi o to, żeby tego nie stracić. Z tego wynika to przyśpieszenie.
Tyle że w Europie jest wiele partii nawet jawnie prorosyjskich. I skoro ciężko jest zdelegalizować partie mające 10, 15 proc. poparcia, jak można wierzyć, że uda się zdelegalizować partię z poparciem ponad 30 proc., która w dodatku nie jest w stanie zbudować koalicji, ale w wyborach zajmuje pierwsze miejsce?
Donald Tusk ma bardzo skuteczne podejście do rzeczywistości, że coś trzeba robić, a może się uda. To się wiele razy sprawdzało. W przypadku chęci udowodnienia zbrodniczości PiS-u są też inne elementy, oprócz prorosyjskości. Choćby twierdzenie, że to, co się zdarzyło na Słowacji z premierem Fico, jest pośrednim wynikiem polityki prowadzonej przez Prawo i Sprawiedliwość, efekt zaogniania nienawiści. Za tym może iść argumentacja na szczeblu Unii Europejskiej, że mamy w Europie Środowo-Wschodniej kraje podatne na tego typu zaognianie konfliktu politycznego, że trzeba z tym coś zrobić.
Przekonywanie, że jest taka spirala nienawiści, że już zabili Adamowicza, może zginąć ktoś inny. Nawet z Prawa i Sprawiedliwości, zabity przez fanatyka PO. Będzie to jedna przedstawiane, że mamy do czynienia z ogólnospołecznym zagrożeniem, nakręcaniem nienawiści, za którym stoi PiS. To są rzecz jasna jedynie moje spekulacje. Trudno jednak inaczej traktować zarzuty, że to, co stało się z Fico, jest winą PiS-u itd.
Źródło zdjęcia: Premier Donald Tusk (C-L). Fot. PAP/Leszek Szymański
Inne tematy w dziale Polityka