Pompy ciepła miały być idealnym rozwiązaniem dla wszystkich chcących oszczędzać środowisko i pieniądze. Okazało się jednak, że ich użytkownicy mogą płacić gigantyczne rachunki za prąd. Teraz do zamieszania z pompami swoje dołożył Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW).
Przypomnijmy, że liczba chętnych na pompy ciepła spadła dwukrotnie i nadal spada. Eksperci coraz częściej mówią o załamaniu rynku i zastanawiają się nad przyczynami. Do spadku zainteresowania pompami przyczyniły się także „rachunki grozy”, jakie otrzymywały osoby, które dały namówić się na pompę ciepła, która miała być wygodnym i ekonomicznym źródłem ciepła. O ile do wygody użytkowania pomp przyczepić się nie można, to z ekonomią ogromna część tych urządzeń nie miała nic wspólnego. Chodzi tu przede wszystkim o tanie i kiepskiej jakości azjatyckie pompy, które miały zawyżane parametry, a brak jakichkolwiek regulacji prawnych w tym zakresie sprawił, że polski rynek został dosłownie zalany tego typu urządzeniami.
Rachunki grozy z powodu manipulacji danymi
Przyczyną wielu rachunków grozy były też pompy dobrej jakości, ale montowane w nieefektywnych energetycznie budynkach. Wielu ekspertów uważa również, że bez względu na to, pompy są produkcji chińskiej, czy lepszych marek, liczne raporty wskazują na manipulacje danymi efektywności energetycznej, co może prowadzić do nadmiernych kosztów dla polskich użytkowników.
W związku z tym dużo kontrowersji wywołała decyzja NFOŚiGW, który dał więcej czasu producentom i importerom pomp ciepła na dostosowanie do zmian w programie „Czyste Powietrze" na dostarczenie badań potwierdzających ich efektywność energetyczną . Producenci pomp mają przeprowadzić badania urządzeń i dostarczyć wszystkie wymagane dokumenty tak, by ich urządzenia mogły znaleźć się na Liście ZUM, czyli Liście Zielonych Urządzeń i Materiałów. Lista jest wykazem wykaz urządzeń, które zostały uznane za bezpieczne i dobrej jakości, a więc takie, na które będzie można zdobyć dofinansowanie. Początkowo firmy miały na to czas tylko do 13 czerwca, ale teraz termin przedłużono do końca 2024 roku.
NFOŚiGW liczył, że sytuacja się uspokoi
Z pozoru przesunięcie terminu wydaje się nieznaczące i Fundusz rzeczywiście podkreślił, że dla kupujących pompy ciepła ta decyzja nic nie zmieni. Argumentuje, że zgodnie z wprowadzonymi zmianami, od 14 czerwca mogą oni wybierać pompy ciepła, kotły zgazowujące drewno i kotły na pellet tylko z listy ZUM. Problem w tym, że do końca roku na listę ZUM tymczasowo mogą trafić urządzenia, dla których nie wykonano specjalistycznych badań. Dlatego decyzja NFOŚiGW podzieliła branżę pomp ciepła.
Decyzja wzbudziła kontrowersje i głęboko podzieliła branżę pomp ciepła, bo wiele urządzeń, które nadal znajdują się na rządowych listach zatwierdzonych urządzeń, faktycznie nie spełnia podstawowych wymagań efektywności. Zdaniem fachowców dokumentacja techniczna wielu pomp ciepła zawiera dane, które są nie tylko przestarzałe, ale i często niezweryfikowane. Wielu użytkowników zgłasza, że zainstalowane w ich domach urządzenia zużywają znacznie więcej energii elektrycznej, niż wynikałoby to z deklaracji. Taka sytuacja stawia pod znakiem zapytania rzetelność systemów certyfikacji i dopuszcza możliwość, że wielu użytkowników narażonych jest na ogromne koszty, które mogą prowadzić do realnego braku możliwości opłacania rachunków. Dlatego pojawiły się propozycje, żeby każdy, kto rozważa instalację pompy ciepła, najpierw dokładnie zweryfikował jej efektywność energetyczną.
Istotne jest, by nie polegać tylko na deklaracjach producentów, ale również na niezależnych testach i pomiarach wykonanych w warunkach domowych albo tych warunkach, w których pompy będą użytkowane w rzeczywistości. Aby ogrzewać ekologicznie i wydajnie to pompy dobrej jakości powinny być montowane w efektywnym energetycznie budownictwie.
Fot. Pompa ciepła/gov.pl
Tomasz Wypych
Inne tematy w dziale Gospodarka