Chiński gigant odzieżowy, słynący z tanich ubrań, ale i taniej siły roboczej, otworzył swój sklep w Galerii Młociny w Warszawie. W piątek od 10 rano do późnego wieczora młodzi ludzie stali w długiej kolejce po stylówki prosto z Chin. Chociaż Shein jest krytykowany za nieetyczne i nieekologiczne działania, to otwarcie sklepu w Polsce przebiegało bez zakłóceń ze strony tzw. aktywistów klimatycznych.
Otwarcie sklepu Shein w Warszawie
Sklep Shein w warszawskiej Galerii Młociny ma charakter pop-up store, czyli sklepu krótkoterminowego. Zakupy można będzie rozbić tam tylko przez 5 dni. Moda na takie sklepy powstała w latach 90. ubiegłego wieku w USA. Wówczas powstał termin „fast fashion”, w który idealnie wpisuje się marka Shein. Ubrania te charakteryzują się bowiem niską ceną i nie najwyższą jakością.
W Polsce nie było dużego stacjonarnego sklepu chińskiego giganta, są outlety. Dotychczas ubrania Shein można było kupić głównie online. Firma słynie z tego, że kopiuje ubrania innych marek. Jednak materiały, z jakich są szyte już są inne, co powoduje, że klient otrzymuje nie do końca taki produkt, jaki zobaczył na zdjęciu.
Mimo to w Warszawie nie brakło chętnych, żeby obkupić się w ciuchy chińskiego giganta.
Kontrowersje wokół Shein
Mimo kontrowersji wokół Shein otwarcie sklepu w Galerii Młociny nie było niczym zakłócone. Nie pojawili się żadni aktywiści. Jak czytamy w portalu bankier.pl firma jest krytykowana na arenie międzynarodowej za swój model biznesowy, który ma się przyczyniać do zanieczyszczania środowiska, degradacji krajowych przemysłów tekstylnych i oferowania produktów kopiowanych od innych marek, a wyprodukowanych po niskich kosztach". W Shein stworzenie nowej kolekcji trwa tylko kilka dni, gdy w reszcie marek zajmuje to około trzech tygodni.
"Testy na zlecenie Bloomberg z zeszłego roku wykazały, że bawełna w ubraniach Shein pochodzi z regionu Sinciang. Problem w tym, że import bawełny i produktów z tego regionu Chin jest zakazany w Stanach Zjednoczonych ze względu na łączenie go z pracą niewolniczą Ujgurów" - informowała ekoedukatorka Paulina Górska.
Najwięcej kontrowersji wywołuje właśnie sprawa traktowania ludzi zatrudnionych w Shein. Pracownicy fabryk w Chinach, które dostarczają ubrania dla Shein, często pracują do 18 godzin dziennie, bez weekendów, mając tylko jeden dzień wolny w miesiącu, jak wynika z tajnego śledztwa przeprowadzonego 2 lata temu przez Channel 4 i brytyjską gazetę "i". Według ustaleń szwajcarskiej organizacji Public Eye nic się od tego czasu nie zmieniło i proceder pracy po 75 godzin tygodniowo nadal jest obecny w strukturach Shein. Za 300 godzin pracy w miesiącu pensja wynosi ok. 830-1382 dol., a w przeliczeniu na złotówki 3320-5528 zł.
Shein odpiera zarzuty, twierdząc, że wydało już ponad 15 mln dol. na modernizację setek fabryk, w celu poprawy jakości pracy tamtejszych pracowników. Do tego dochodzi wymóg stawiany dla podwykonawców, który obliguje ich do uznania 60 godzin w tygodniu jako maksymalnego wymiaru czasu pracy. Według zewnętrznych audytów zleconych przez Shein, powyższe cele udało się wprowadzić w życie - zapewnia firma.
W 2023 r. Shein udało się wypracować zysk na poziomie 2 mld dol. amerykańskich, a cała grupa wyceniana była na ok. 66 mld dol.
ja
Zdjęcie ilustracyjne, fot. canva
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Rozmaitości