Na pewno ze strony rządu jest wola porozumienia. Jednak poważnym utrudnieniem jest fakt, że w rolnictwie działa ponad sto różnego rodzaju mniejszych i większych organizacji rolniczych. Większość nawet nie współpracuje ze sobą, ale ścigają się w tym, kto ostrzej wystąpi, kto bardziej dokopie obecnej władzy – mówi Salonowi 24 Eugeniusz Kłopotek, wieloletni poseł PSL, wójt gminy Warlubie.
Rośnie niezadowolenie rolników, trwają protesty, właśnie część protestujących wdarła się do Sejmu. Protestujący zarzucają, że rząd, którego częścią jest Polskie Stronnictwo Ludowe, nie potrafi znaleźć sposobu na to, by cofnąć negatywne dla wsi rozwiązania Zielonego Ładu. Rolnicy bardzo ubolewają, że rząd nie bardzo chce z nimi prowadzić rozmowy?
Eugeniusz Kłopotek: Problem jest poważny i bardzo złożony. Na pewno ze strony rządu jest wola porozumienia. Jednak poważnym utrudnieniem jest fakt, że w rolnictwie działa nawet nie kilka, nie kilkadziesiąt, ale ponad sto różnego rodzaju mniejszych i większych organizacji rolniczych. Niektóre z nich protestują ostrzej, inne słabiej. Jednak większość z nich nawet nie współpracuje ze sobą, ale ścigają się w tym, kto ostrzej wystąpi, kto bardziej dokopie obecnej władzy. Wszyscy żądają spotkania z premierem.
Przecież szef rządu nie może spotkać się z ponad setką przedstawicieli środowisk rolniczych. Niech oni wybiorą swoją reprezentację, przedstawicieli, którzy na takie spotkanie pójdą. Grupę 20, 30-osobową. I z taką reprezentacją premier na pewno się spotka. Niektórzy zapominają, że sytuacja, w której rolnicy się znaleźli, nie jest winą polskiego rządu, który rządzi raptem od pół roku. To efekt licznych błędów poprzedników. To wszystko narastało latami. Teraz sytuacja staje się już niebezpieczna. Tyle że ze stronie rządu widać działania, które poprawiły sytuację.
Jakiś postęp jest w sprawie Zielonego Ładu, polski rząd podjął decyzję, żeby wesprzeć rolników poprzez dopłaty do każdej tony zboża. Więc działania są, a po stronie przeciwnej wciąż widzimy eskalację, twarde żądania. Teraz słyszymy, że grupa rolników wdarła się do Sejmu, następnego dnia ma być wielki protest. To się nasila. I celują w tych protestach przedstawiciele opozycji, konkretnie Prawa i Sprawiedliwości. Politycy tej partii zachowują się, jakby po ich stronie nie było żadnej winy.
Opozycja utrzymuje, że nie widać wystarczających działań ze strony rządu, dlatego ich prawem jest protest. Naprawdę nie widzi Pan zastrzeżeń do działań gabinetu Donalda Tuska?
Oczywiście nic nie jest idealne i jeśli ja miałbym wskazać jakieś swoje zastrzeżenia czy wątpliwości, to głównie takie, że być może te wszystkie decyzje korzystniejsze dla rolników zapadają troszkę zbyt wolno. Być może powinno to toczyć się szybciej, jednak tego nie da się zrobić w try miga, to są decyzje na poziomie Unii Europejskiej. W tym momencie oni wszyscy, czyli opozycja, faktycznie protestują, ale przeciwko samym sobie. Przecież to nie kto inny, tylko rząd PiS-u zachwalał – poprzez ministra Janusza Wojciechowskiego ten cały Zielony Ład. Natomiast należy dziś na szczeblu rządowym i unijnym walczyć o te sprawy.
Dajmy jeszcze rządzącym troszkę czasu. W tej chwili z punktu widzenia naszego rządu najistotniejsza jest kwestia sprawa kontroli fitosanitarnej na naszych granicach, żeby nie wjeżdżały do naszego kraju nielegalne zboże i inne produkty rolne. Chodzi też o badanie tych produktów pod względem jakości. No i druga sprawa to jest wywiezienie tych paru milionów ton zboża, które zalegają. W tym również musi pomóc Komisja Europejska. Na pewno nie możemy twierdzić, że to jest wyłącznie polski problem. To jest problem całej Unii Europejskiej. I kłótnie niczemu nie służą, szczególnie że prawdziwy wróg jest u bram. I zaciera ręce.
Czy widzi Pan możliwość, żeby znaleźć rozwiązania, które rolników zadowolą?
Powiem tak. Jeżeli dyskusja o rolnictwie będzie polegać dalej na tym, żeby prowadzić tylko bieżącą rozgrywkę, podporządkowywać wszystko partykularnemu interesowi partyjnemu, to ciężko być optymistą. Choć widzę, że jest dobra wola po stronie polskiego rządu, na pewno po stronie wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza i ministra rolnictwa Czesława Siekierskiego. Ze strony rządu jest nastawienie: „Chodźcie, porozmawiajmy, powiedzmy sobie, co zostało zrobione, co jeszcze jest do zrobienia, co leży w gestii rządu, a co należy do decyzji Komisji Europejskiej”. Bez kompromisu będzie źle, szczególnie, że sporo grup społecznych zaczyna psioczyć na rolników. Bo inne grupy zawodowe mówią, że też mają swoje potrzeby, że nie są tylko rolnicy. Oj, Polacy, Polacy, jak tak dalej pójdzie, to my daleko nie zajedziemy...
Inne tematy w dziale Gospodarka