Warta zdobyła cenne trzy punkty, które mocno ją przybliżają do utrzymania się w PKO BP Ekstraklasie. O zwycięstwie "Zielonych" zadecydowały dwie szybko strzelone bramki. Widzew przez większość spotkania posiadał inicjatywę, ale nie zdołał odrobić strat.
Warta Poznań walczy o utrzymanie, Widzew o podtrzymanie dobrej passy
Mecz nie mógł lepiej zacząć się dla gospodarzy, którzy już po 12 minutach prowadzili 2:0. Pierwszy gol był dziełem przypadku – strzał Kajetana Szmyta został zablokowany, ale piłka z impetem odbiła się od wracającego w pole karne Andrejsa Ciganiksa. Łodzianie nie zdążyli się otrząsnąć po stracie gola, a Rafał Gikiewicz znów musiał wyjmować piłkę z siatki. Mateusz Kupczak uderzył z ok. 25 metrów, a golkiper Widzewa nie był w stanie sięgnąć piłki.
Mniej szczęścia miał za to pomocnik warciarzy Maciej Żurawski, który krótko po zdobyciu drugiej bramki doznał kontuzji i musiał opuścić boisko.
Goście długo nie mogli otrząsnąć się po tych dwóch ciosach, a poznaniacy skutecznie przeszkadzali rywalom w rozwinięciu skrzydeł. W 24. minucie wypełnionym do ostatniego miejsca sektorze kibiców Widzewa wybuchła radość, ale na krótko. Po rzucie rożnym Jordi Sanchez głową trafił do siatki, ale blokujący Jędrzeja Grobelnego Luis da Silva był na pozycji spalonej i sędzia Tomasz Frankowski gola nie uznał.
Podopieczni Daniela Myśliwca w końcu poukładali grę i ich akcje były coraz groźniejsze. Defensywa Warty długo sobie radziła z atakami przeciwnika, nie popełniała większych błędów, ale tuż przed upływem regulaminowego czasu gry Widzew strzelił kontaktową bramkę. Antoni Klimek idealnie dośrodkował na głowę Sancheza, którego nie upilnował Konrad Matuszewski. Grobelny tylko odprowadził piłkę wzrokiem, a arbiter tym razem nie miał już wątpliwości.
Widzew bezradny po przerwie
Po zmianie stron kibice oglądali otwartą grę z obu stron. Łodzianie dążyli do wyrównania, a "Zieloni" szukali powiększenia prowadzenia. Taką okazję miał Adam Zrelak, który w niedzielę obchodził 30. urodziny. Słowak z kilkunastu merów nieczysto trafił w piłkę i ta wpadła w ręce Gikiewicza.
Piłkarze łódzkiego zespołu łatwo rozbijali akcje gospodarzy, ale też nie potrafili wykreować dobrych sytuacji. Liczne wrzutki w pole karne "zbierali" warciarze, którzy wygrywali większość pojedynków w powietrzu.
W ostatnim kwadransie tempo gry spadło. Poznaniacy starali się szanować piłkę i często rezygnowali z wyprowadzenia kontrataków, choć mieli ku temu okazje.
Najlepszą szansę na wyrównanie miał Sanchez, który już w doliczonym czasie gry znów wygrał pojedynek główkowy, ale z trudnej pozycji nie był w stanie zaskoczyć Grobelnego.
Warta też w końcówce meczu miała stuprocentową sytuację – Tomas Prikryl biegł samotnie z piłką niemal przez pół boiska, ale będąc w sytuacji sam na sam strzelił w nogi bramkarza Widzewa.
Warta Poznań - Widzew Łódź 2:1 (2:1).
Bramki: 1:0 Andrejs Ciganiks (9-samobójcza), 2:0 Mateusz Kupczak (12), 2:1 Jordi Sanchez (44-głową).
Żółta kartka - Warta Poznań: Konrad Matuszewski. Widzew Łódź: Jordi Sanchez.
Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń). Widzów 3 274.
Warta Poznań: Jędrzej Grobelny - Jakub Bartkowski, Dawid Szymonowicz, Bogdan Tiru - Mohamed Mezghrani (46. Filip Borowski), Mateusz Kupczak, Maciej Żurawski (15. Tomas Prikryl), Konrad Matuszewski (80. Jakub Kiełb) - Miguel Luis (72. Stefan Savic), Adam Zrelak (80. Dario Vizinger), Kajetan Szmyt.
Widzew Łódź: Rafał Gikiewicz - Serafin Szota (46. Mato Milos), Mateusz Żyro, Juan Ibiza, Luis da Silva - Noah Diliberto (46. Dominik Kun), Fran Alvarez, Bartłomiej Pawłowski - Andrejs Ciganiks (62. Fabio Nunes), Jordi Sanchez, Antoni Klimek (62. Imad Rondic).
nz: Grodzisk Wlkp., 05.05.2024. Zawodnicy Warty Poznań Mateusz Kupczak (L) i Kajetan Szmyt (P) cieszą się z bramki strzelonej podczas meczu 31. kolejki piłkarskiej Ekstraklasy, 5 bm. z Widzewem Łódź w Grodzisku Wielkopolskim. (js) PAP/Jakub Kaczmarczyk
Inne tematy w dziale Sport