Polskimi bohaterami narodowymi byli ludzie obcego pochodzenia, o różnym kolorze skóry, którzy wybierali nasz kraj jako swoją ojczyznę. Wielu potomków polskich patriotów żyje rozsianych po całym świecie. Do życia na obczyźnie byli zmuszeni, a dziś często odnajdują swoje korzenie, nawiązują kontakt z krajem przodków. Przykłady takich losów mamy w świecie piłki nożnej. Ulubieńcem kibiców był strzelający bramki dla Polski urodzony w Nigerii Polak z wyboru, Emmanuel Olisadebe. Dziś w reprezentacji Polski gra potomek sybiraka, Matty Cash. W trakcie majowych świąt w polskim Internecie toczy się dyskusja o ewentualnej grze dla Polski Santiago Hezze z Argentyny - pisze Przemysław Harczuk.
Jego przykład jest jednak inny niż wspomnianych piłkarzy, dla reprezentacji Polski grać nie powinien. Dyskusja na jego temat zdecydowanie wykracza poza kwestie sportu
Dawno, dawno temu, kiedy nie było internetów, tik toków i influencerów, a polski orzeł nie miał czasowo korony, gdyż kraj znajdował się w kajdanach czerwonego imperium zła, jako dziecko słuchałem sobie taśmy magnetofonowej. Dla młodszych – to takie psujące się często i niedoskonałe ustrojstwo, które wkładało się do magnetofonu i odtwarzało muzykę, bajki, można było zapisać rodzinne nagranie. Ta konkretna kaseta była zapisem „Powtórki z rozrywki”, kultowych programów kabaretowych Polskiego Radia. Choć jako dzieciak częściej słuchałem bajek, to właśnie to satyryczne nagranie utkwiło mi w pamięci najbardziej. Może dlatego, że od Mistrzostw Świata w Meksyku w 1986 roku zacząłem się interesować piłką nożną, a jeden z zachowanych tekstów dotyczył sprowadzenia do polskiego klubu piłkarskiego ARGENTYŃCZYKA. Wątek istotny o tyle, że Albicelestes zdobyli w 1986 roku mistrzostwo Świata. I ściągnięcie ich zawodnika do Polski musiałoby być wielkim wydarzeniem.
Lepszy, bo z kraju Maradony
Ściągnięty do Polski zawodnik Maradony umiejętnościami jednak nie przypominał, był mocno zniedołężniałym starcem. Jego sędziwy wiek nie wykluczał tego, że w przeszłości mógł być piłkarzem, zaprzeczał temu kategorycznie sam zawodnik.
Ostatecznie kierownictwo klubu zdecydowało, że Argentyńczyk będzie wpuszczany jedynie na drugie połowy wysoko wygranych meczów, a że takowych nie było wcale, piłkarz z Ameryki Południowej nad Wisłą nie pograł. Satyryczny program przypomniały mi toczące się w ostatnich dniach dyskusje o powołaniu do piłkarskiej reprezentacji Polski Santiago Hezze, zawodnika Olympiakosu Pireus. ARGENTYŃCZYKA. Podobnie jak blisko 40 lat temu Argentyna jest mistrzem Świata. I podobnie jak wtedy, niezdrową podnietę wywoływał fakt, że ktoś jest rodakiem Maradony, tak czytając niektóre wpisy w sieci, można odnieść wrażenie, że powołując do reprezentacji Polski defensywnego pomocnika z Pireusu Biało-Czerwoni zyskają kogoś na miarę Messiego. No nie, tak to nie działa.
Oczywiście Santiago Hezze nie jest emerytem, który z piłką nie miał do czynienia, ale zawodowym grajkiem, na swojej pozycji – defensywnego pomocnika – nawet niezłym. Niezłym, czyli pasującym do przeciętnej ekstraklasy Grecji, nie żadnych topowych lig w Europie. Jednak nie poziom piłkarski Hezze jest tu największym problemem. Gdyby nawet gracz Olympiakosu był wirtuozem, w polskiej reprezentacji grać nie powinien.
Przez zsyłkę na Sybir do reprezentacji
Owszem, o byciu Polakiem nie decyduje kolor skóry, czy pochodzenie. O nasz kraj walczyli czarnoskóry adiutant Tadeusza Kościuszki, czy powstaniec warszawski „Ali”, pochodzenia nigeryjskiego. Polskie losy bywały tragiczne, potomkowie wygnanych bądź siłą wywiezionych z kraju polskich patriotów rozsiani są po całym świecie. Bramki dla reprezentacji Polski strzelał urodzony w Nigerii Emmanuel Olisadebe. A dziś gra w niej potomek sybiraka, Matty Cash. I właśnie na przykład piłkarza Aston Villi i gwiazdy kadry Jerzego Engela powołują się zwolennicy powołania Hezze do reprezentacji. Ich argumenty są jednak nietrafione. Matty Cash, zawodnik Aston Villi, jest potomkiem polskich emigrantów. Wnukiem człowieka, który jako dziecko z rodziną był wywieziony na Sybir. Po wojnie trafił do Wielkiej Brytanii, jego rodzina nigdy nie wypierała się polskości.
O losach polskich sybiraków, na podstawie rodziny Casha, opowiada poruszający film Mateusza Święcickiego. Dla mnie temat jest szczególnie istotny – część mojej rodziny też została wywieziona, część uchroniła się przed wywózką dzięki dzielnej postawie mojej babci, która z dziećmi przedarła się przez granicę z generalną gubernią. Możemy się czepiać, że Matty Cash nie nauczył się wystarczająco dobrze języka polskiego. Może zastanawiać, że gdy doznał kontuzji z Estonią, nie pofatygował się na kolejny mecz z Walijczykami. Miał blisko, pokazałby, że choć nie może zagrać, to drużyna jest dla niego ważna. Możemy różnie oceniać jego grę w polskich barwach (szału nie ma). Jednak sama historia jego rodziny jak najbardziej predestynuje go do gry w Biało-Czerwonych barwach.
Nigeryjski Polak z wyboru
Inna jest historia Emmanuela Olisadebe. Piłkarz urodzony w Nigerii zagrał w reprezentacji Polski, był gwiazdą eliminacji, w których Polacy po 16 latach po raz pierwszy awansowali na mistrzostwa Świata. Dla drużyny Jerzego Engela Oli strzelał najważniejsze bramki. Urodził się poza Polską, jednak w naszym kraju zamieszkał, ożenił się, związał zawodowo. Płacił podatki. Po latach rozwiódł się wprawdzie i wrócił do Nigerii, ale przez dłuższy czas mocno wiązał z naszym krajem swoją przyszłość. Ciekawy przykład stanowią dwaj reprezentanci Niemiec – Miroslav Klose i Lukas Podolski. Obaj świetni zawodnicy, obaj polskiego pochodzenia, teoretycznie, gdyby nie zaniedbanie ówczesnego PZPN mogliby zagrać dla Biało-Czerwonych. Jednak w razie dyskusji, który powinien przywdziać biało-czerwone barwy, byłby to wyłącznie Poldi. Klose po prostu czuł się bardziej Niemcem, Podolski do dziś związany jest z naszym krajem. W pamięci kibiców zapisały się jego gole w meczu z Polską na Euro 2008, brak radości po pokonaniu Artura Boruca.
Jak jest z Santiago Hezze
Wtedy nad Wisłą rozgorzała dyskusja o zdolnych piłkarzach polskiego pochodzenia, których nie można odpuścić, ale należy namówić do gry dla Polski. I przesadzono w drugą stronę. Kadra farbowanych lisów z polsko-ukraińskiego Euro 2012 piłkarsko nie dała rady. A podczas selekcji odpuszczono kilku polskich zawodników, którzy cztery lata później, na zdecydowanie bardziej udanym turnieju, decydowali o sile polskiej drużyny. Jak jest z Santiago Hezze? Piłkarz uzyskał polskie obywatelstwo. W przeciwieństwie do Casha nie stało się to dlatego, że żywa była rodzinna, mrożąca krew w żyłach historia. A w odróżnieniu od Olisadebe Argentyńczyk nie zagrał w polskiej lidze, nie osiedlił się nad Wisłą, nie poczuł nagłej miłości do Polski. Ot, okazało się, że w greckim klubie gra za dużo obcokrajowców spoza Unii. Dla rozwoju kariery w interesie piłkarza było więc posiadanie obywatelstwa któregoś z państw Wspólnoty. Padło na Polskę, bo gdzieś tam rodzinnie związana z naszym krajem była babcia.
Polacy w lepszych klubach
No i ok. Hezze miał do tego prawo, taki ruch mu się opłacał. Nie znaczy to jednak, że chce, ani tym bardziej że powinien, trafić do reprezentacji Polski. Z jednej strony cieszy, że w większości sond internauci są przeciwni powołaniu zawodnika Olympiakosu do drużyny narodowej. Nie brak jednak też głosów zachwytu, dziennikarzy rozpływających się nad możliwym powołaniem. Faktem, że z orzełkiem na piersi zagra Argentyńczyk. Rzecz w tym, że urodzenie w kraju Messiego ma być jego największym atutem. Spójrzmy bowiem na polską konkurencję Hezze. Jakub Moder powoli wraca do formy po koszmarnej kontuzji, grając w angielskiej Premier League, jednej z lig top-5, według wielu najlepszej na świecie. Bartosz Slisz przebojem wdarł się do amerykańskiej MLS, a w meczu z Walią był jednym z najlepszych na boisku.
Problem szerszy niż sportowy
Do reprezentacji coraz śmielej pukają młodzieżowcy: Kacper Urbański z Bolonii (choć ostatnio grywa na skrzydle, lub jako ofensywny pomocnik) czy Jakub Kałuziński z tureckiego Antalyaspor. Wszyscy wymienieni występują w ligach mocniejszych niż Hezze. A razem z Argentyńczykiem, w Grecji w czołowym klubie występuje Damian Szymański. Żaden z tych zawodników nie jest wiele słabszy niż Hezze, a więc zachwyt budzić m to, że jest Argentyńczykiem. Fakt przyjścia na świat w kraju Messiego nie sprawi, że ktoś gra jak Messi. Podobnie jak emeryt z radiowego skeczu nie przypominał Maradony. Od przesłuchania starego nagrania zmieniło się wiele. Taśmy magnetofonowe dawno przeszły do lamusa, podobnie jak znacznie późniejsze dyskietki, czy nawet płyty. Orzeł odzyskał koronę, nie ma pierwszomajowych pochodów, za to znów świętuje się 3 maja. Jedno się nie zmieniło – wciąż są ludzie, dla których zagraniczne jest lepsze, bo zza granicy. I problem nie dotyczy wyłącznie piłki i polskiego Argentyńczyka.
Przemysław Harczuk
Źródło zdjęcia: Santiago Hezze (w środku) po zdobyciu gola z Aston Villą. Wielu komentatorów chce powołania Argentyńczyka do kadry. Fot. PAP/EPA/ADAM VAUGHAN
Inne tematy w dziale Społeczeństwo