Liczba nowych pracowników z Ukrainy nieco spadła, ale zmniejszyła się też liczba ofert pracy. Jeśli chodzi o pracę sezonową wyjazd do Niemiec, czy Hiszpanii może być atrakcyjny. Jeśli chodzi o stałą pracę, Ukraińcy w Polsce dalej będą znajdowali fajne oferty dla siebie. Ponieważ tutaj też jakość ofert pracy jest większa, mają tęż bliżej do bliskich, którzy zostali na Ukrainie i tych, którzy podobnie jak oni żyją w Polsce. Więc jeśli chodzi o rynek pracy, jesteśmy cały czas w takim obszarze konsensusu i spokoju, równowagi – mówi Salonowi 24 Krzysztof Inglot, ekspert rynku pracy, założyciel Personel Service.
W „Rzeczpospolitej” pojawił się artykuł, że Ukraińcy mogą zniknąć z polskiego rynku pracy, pytanie, kto mógłby ich zastąpić. Podobne opinie pojawiają się ostatnio coraz częściej. Czy to realny scenariusz?
Krzysztof Inglot: Nie ma aż takiego zagrożenia. Owszem, kraje takie jak Niemcy, Hiszpania, Włochy, Szwecja, Wielka Brytania, czy Kanada, w ramach programu solidarnościowego po wybuchu wojny otworzyły swoje granice na osoby, które przyjeżdżają z Ukrainy. I mogą tam one podjąć pracę, na dużo łatwiejszych zasadach, lepszych warunków. Podobnie jest też od wybuchu wojny w Polsce.
I dla Ukraińców Polska powoli może przestać być atrakcyjnym miejscem do zarobku?
Powstała ta możliwość dodatkowa, żeby na przykład w okresie wakacyjnym na pracę sezonową nie jechać do Polski, i zarobić 4-5 tysięcy złotych na rękę, tylko do Niemiec na Szparagi, czy Hiszpanii na oliwki, i zarobić więcej, w Euro. To jest podstawowa różnice. Z tym że mówimy tu raczej o wyjazdach sezonowych. Dlatego, że Europa w tej chwili zmaga się z różnego rodzaju spowolnieniami gospodarczymi. Jest tam dużo mniej pracy, niż było jeszcze rok czy dwa lata temu.
Koncerny globalne zwalniają ludzi. To się dzieje bardziej lub mniej widocznie. Po prostu niektórzy o tym informują, inni to robią i tym się nie chwalą. I po prostu tej pracy dla pracowników z Ukrainy za bardzo na Zachodzie nie ma. Więc jeśli chodzi o stałą pracę, oni w Polsce dalej będą znajdowali fajne oferty dla siebie. Ponieważ tutaj też jakość ofert pracy jest większa. Mamy w fabrykach wypracowane metody wdrożenia, szkolenia, BHP, szkolenia stanowiskowe, karty stanowiskowe. Czeka na nich tutaj praca, na średnio niskim i średnim poziomie kompetencji. A na Zachodzie najczęściej są to takie zawody o tych bazowych kompetencjach. Coś za coś.
Jest też masa innych argumentów, przemawiających za pozostaniem w Polsce. Jesteśmy sąsiadami. Ukraińcy, którzy przyjeżdżają do nas, mają bliżej do swych bliskich, którzy zostali na Ukrainie albo mają część bliskich w Polsce.
A czy wprowadzona niedawno przez władze Ukrainy ustawa mobilizacyjna może wpłynąć na gwałtowny odpływ Ukraińców w naszego kraju?
I tak, i nie. Jeżeli chodzi o mężczyzn, to od początku wybuchu wojny raczej szukają oni u nas pracy na stałe. I zostają na terytorium Polski. Więc ci, którzy chcieli wrócić i walczyć, już to zrobili. Ci, którzy mają pracę, będą pracować w dalszym ciągu. Natomiast faktycznie nowych pracowników z Ukrainy będzie troszeczkę mniej. To nie ulega wątpliwości. Czy jednak możemy mówić o realnych problemach dla polskiego rolnika, polskiej firmy, czy fabryki? Raczej nie. Z kilku powodów. W tej chwili z jednej strony mamy troszeczkę więcej Polaków na rynku pracy. Z drugiej strony mamy troszeczkę mniej ofert pracy. A więc spadł popyt na pracowników z Ukrainy. A podaż jest troszeczkę mniejsza ze strony pracowników z Ukrainy, ale jest też taki mega drastyczny spadek.
Jeśli chodzi o rynek pracy, jesteśmy cały czas w takim obszarze konsensusu i spokoju, równowagi. Zresztą - gdyby było inaczej, to wynagrodzenia pracowników z Ukrainy byłyby dużo wyższe niż płaca minimalna. Gdyby było tak, że faktycznie kogoś bardzo, bardzo brakuje, no to nie mielibyśmy wynagrodzeń z okolicy minimalnej, tylko wynosiłyby one o około 10, 12, 15 proc. więcej niż najniższa pensja. A tak nie jest. Dziś bardzo często te wynagrodzenia na stanowiskach podstawowych, to są okolice właśnie płacy minimalnej.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo