Uważam, że magazyny z bronią jądrową, przechowywaną na naszym terenie zwiększyłyby zagrożenie. Teoretycznie moglibyśmy się stać obiektem uderzeń takich, które zniszczą te magazyny po to, żeby Polskę uczynić strefą zniszczeń totalnych - ostrzega w Salonie 24 gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych.
Ostatnio wiele się w Polsce mówi o nuclear sharing. Co dokładnie oznacza ten termin?
Gen. Waldemar Skrzypczak: Nuclear sharing to porozumienie międzynarodowe, dające za zgodą rządu amerykańskiego ładunki nuklearne państwom, które aspirują do tego, żeby taką broń posiadać. A więc państwa, które mają odpowiednie nośniki, głównie samoloty, do obsługi broni jądrowej, mogą ją przetrzymywać. Tych państw objętych nuclear sharing jest w Europie kilka. Mają dostęp do broni nuklearnej na terenie swoich krajów. Są to np. Niemcy, Włochy, Holandia, Turcja.
No właśnie, Polska będzie mogła właśnie dołączyć do tego programu, wynika to z propozycji prezydenta?
Tu jeszcze żadne decyzje nie zapadły, to długi proces. Pamiętajmy jednak, że te magazyny z bronią jądrową znajdują się pod kontrolą Amerykanów i tylko za zgodą rządu amerykańskiego można wydać te ładunki, na przykład Niemcom z magazynów, które są na terenie Niemiec, Turkom na terenie Turcji, Holendrom na terenie Holandii. Decyzja o wykorzystaniu tej broni nie należy do nas. Magazyny mogą być u nas, ale decyzja jest w rękach rządu amerykańskiego. Państwo ponosi więc odpowiedzialność za utrzymanie tej broni, ale nie ma nic do powiedzenia w sprawie jej użycia. Za każdym razem rząd amerykański musi wyrazić na to zgodę.
Czy objęcie Polski tym systemem byłoby korzystne z punktu widzenia naszego bezpieczeństwa?
Moim zdaniem nie. Swoją broń nuklearną w Europie trzymają Amerykanie, mają ją też Francuzi i Brytyjczycy. Jeżeli miałoby do czegokolwiek dojść, to przecież wiadomo, że nastąpi wymiana ciosów, a broni użyją Amerykanie, Francuzi i Brytyjczycy z jednej, a Rosjanie z drugiej strony. Co więcej, uważam, że magazyny z bronią jądrową, przechowywaną na naszym terenie, wręcz zwiększyłyby zagrożenie. Teoretycznie moglibyśmy się stać obiektem uderzeń takich, które zniszczą te magazyny po to, żeby Polskę uczynić strefą zniszczeń totalnych. Takich, które zatrzymają armię NATO, gdyby doszło do konfrontacji NATO-Rosja. Bo jeżeli Polska będzie całkowicie zniszczona, to nikt przez nią nie przejedzie przez długi czas.
Jest jeszcze jedna rzecz. Składowana u nas broń miałaby być przenoszona przez samoloty. W przypadku konfliktu pierwszymi obiektami uderzenia będą lotniska. Zostaną zniszczone, tak jak w tej chwili Rosjanie niszczą lotniska dla F-16 na Ukrainie. Tam samoloty nie bardzo mają gdzie lądować, bo Rosjanie zryli wszystkie lotniska. I Rosjanie w czasie wojny zryją nasze lotniska, więc nie bardzo wiem, na które samoloty załadujemy pociski jądrowe, skoro nasze samoloty nie zdążą wystartować, bo albo ewakuują się na lotniska bezpieczne, poza zasięg uderzenia armii rosyjskiej, albo, jak nie zdążą, to nigdy nie wystartują. Bo Rosjanie będą niszczyli lotniska totalnie i to jest jeden z celów ich strategii.
No dobrze, ale jeśli na naszym terenie znajduje się amerykańska broń jądrowa, to chyba ważny sygnał, że jesteśmy w sojuszu z USA i atak na nas jest też atakiem na Stany Zjednoczone?
Z tym że jesteśmy w sojuszu z USA, jesteśmy objęci ich parasolem nuklearnym. To ma znaczenie. Nie rozumiem, skąd przekonanie, że nagle przechowywanie amerykańskich rakiet na naszym terenie zwiększy nasze bezpieczeństwo. Bez zgody rządu amerykańskiego, możemy co najwyżej pomachać palcem w bucie. A w razie zagrożenia i tak jesteśmy chronieni.
Ostatnio mówił Pan o europejskiej tarczy antyrakietowej. Czy nie należałoby postarać się też o to, żeby stworzyć wspólny, europejski program atomowy, by na przykład broń francuska stała się bronią ogólnoeuropejską, i atak na każde państwo europejskie skutkowałby automatyczną odpowiedzią?
Francja jest członkiem NATO. Jakby doszło do wojny nuklearnej, Francja użyje swojego potencjału, podobnie zrobią Brytyjczycy i Amerykanie. Jeżeli dojdzie do użycia broni jądrowej, to nie będzie miejsca w Europie, gdzie pocisk atomowy nie spadnie. To będzie Paryż, Warszawa, Londyn. Rakiety polecą wszędzie. Również nad Polską wiele rzeczy może się wydarzyć, ale rakiety polecą i do Francji, i do Wielkiej Brytanii. Nie będzie miejsca na mapie Europy, gdzie nie polecą. I odpowiedź też będzie adekwatna. Bo pod parasolem nuklearnym jesteśmy i nie ma znaczenia, czy on się nazywa nuclear sharing, czy jakoś inaczej. Jednak oby nie było konieczności jego testowania. Bo jeśli dojdzie do wymiany ciosów nuklearnych, to będzie to tak eskalowało, że wiele państw zniknie z mapy świata.
Jak bardzo realna jest dziś wojna z Rosją, czy konflikt nuklearny?
To jest na szczęście bardzo mało prawdopodobne. Rosja nie ma potencjału militarnego, żeby zacząć wojnę konwencjonalną z NATO. I nie będzie go mieć jeszcze przez wiele lat, ponieważ Rosja w dużym stopniu zużywa swoją armię w wojnie z Ukrainą. I nie jest w stanie szybko odtworzyć takiego potencjału militarnego, żeby wojnę konwencjonalną z NATO zaczynać. Natomiast na wojnę nuklearną, moim zdaniem, nie ma zgody politycznej, u Rosjan też. Bo wszyscy wiedzą, że wojna nuklearna, z użyciem broni jądrowej, doprowadziłaby do ogólnoświatowej katastrofy. Jak wspomniałem, część państw europejskich zniknęłoby z mapy świata. I w związku z tym, wszyscy ci, którzy wiedzą, czym jest wojna nuklearna, czym jest broń jądrowa, wiedzą, że nie wolno nigdy do niej dopuścić. Oczywiście narracja rosyjska straszy użyciem broni masowego rażenia, jednak nawet Kreml nie zdecyduje się na to, by jej użyć. Realne jest co najwyżej użycie jakiejś brudnej bomby przez organizacje terrorystyczne. Wystrzelenie rakiet przez państwa nie jest możliwe.
Na zdjęciu ilustracyjnym broń nuklearna, fot. nato.int/ US Department of Defense
Inne tematy w dziale Społeczeństwo