System europejskiej tarczy antyrakietowej nie osłabi polskiej obronności. Może być doskonałym uzupełnieniem dla powstających systemów Narew, Wisła i Pilica. Niestety, niektórzy politycy i to z obu stron usiłują grać bezpieczeństwem – mówi Salonowi 24 generał Roman Polko, były dowódca jednostki specjalnej GROM.
Politycy znów spierają się o kwestie bezpieczeństwa. Premier Donald Tusk przekonuje do europejskiej tarczy antyrakietowej, która wzorem izraelskich rozwiązań zapewnić ma nam bezpieczeństwo. Druga strona mówi jednak, że to bardzo niekorzystne, bo oznaczać będzie rezygnację z udziału w programach Narew i Pilica. Czy te obawy są uzasadnione?
Gen. Roman Polko: Rzeczywiście niektórzy politycy w dalszym ciągu chcieliby grać kwestiami systemu bezpieczeństwa. Dotyczy to przedstawicieli zarówno jednej, jak i drugiej strony. Nasze bezpieczeństwo przede wszystkim musi się opierać na dobrych relacjach ze Stanami Zjednoczonymi. Z tego, co widzę, to ani minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz, ani premier Donald Tusk nie kwestionują tych zakupów, czy tych projektów, które są realizowane. Warto pamiętać, że system Narew ma osiągnąć gotowość w roku 2035, Wisła 2029, a system Pilica w 2028 roku. Nie są to więc projekty, które już są zakończone, a my mamy kopułę i możemy być zadowoleni, a Europa niech się martwi. Nie, one dopiero są budowane. Ponadto trzeba pamiętać, że oprócz tych relacji ze Stanami Zjednoczonymi jednak jesteśmy członkiem Unii Europejskiej. I oczywiście nie możemy działać w kontrze do Stanów Zjednoczonych, czy rywalizując, tylko synergicznie współdziałać też w ramach Unii. Warto budować dodatkowe systemy zabezpieczeń. Ktoś powiedział, że po tym ostatnim ataku, który miał miejsce z Iranu na Izrael, to nie tylko żelazna kopuła izraelska działała, ale również szereg innych systemów, czyli chociażby amerykańskie, brytyjskie, jordańskie, czy też francuskie lotnictwo. Popiera więc wszystkie te działania, które mają na celu uzupełnienie tworzonych projektów. A tak odbieram ten projekt europejski. Myślenie, że Europa jest naszym wrogiem, czy też, że naszym wrogiem są Niemcy, jest kompletnie bez sensu. To przecież Niemcy wspierali nas baterią Patriot, sami to zaproponowali, gdy zaszła taka potrzeba. Z kolei podważanie sojuszów z europejskimi sojusznikami prowadzi do takich absurdalnych działań, jak wtedy, kiedy minister Macierewicz wycofywał nas z Eurokorpusu jako państwa ramowego, odwołując stamtąd generała Knapa. Mało kto o tym pamięta. Takie absurdalne działania nie budują jednak naszego bezpieczeństwa, nie realizują tego, co Polska dzisiaj powinna realizować. Krótko mówiąc, jeżeli nawet relacje ze Stanami Zjednoczonymi niektórych państw europejskich są trudne, to my musimy wykorzystywać nasze dobre relacje, żeby cementować ten sojusz. Z punktu widzenia europejskiego i polskiego bezpieczeństwa, mówienie jednym głosem, spójność Sojuszu NATO i wzajemne uzupełnianie się tych systemów bezpieczeństwa, które budujemy, jest kluczowe.
Pada też argument, że chodzić może o kwestie biznesowe. A budowa tarczy ma być niekorzystna dla polskiego systemu
Tu dochodzimy do problemów, tak jak Panu powiedziałem. Te programy Wisła, Narew, Pilica, czyli ten średniego, krótkiego i bardzo krótkiego zasięgu, jeszcze potrwa. Docelowo Pilica to 21 baterii, Narew 23, Wisła 8, być może więcej baterii, jeżeli będzie nas na to stać. Dobrze jest mieć jednak dodatkowe wsparcie strony zachodniej. Natomiast Europa idzie w kierunku tych systemów izraelskich. I ja tu raczej widzę bardziej problem handlowy niż problem wspólnego działania. Faktycznie człowiek się zastanawia, czy tu naprawdę chodzi o bezpieczeństwo, czy raczej o lobbowanie za takim, czy innym rozwiązaniem. Niezależnie jednak od tego – jeśli Europa zdecydowała się na pójście w kierunku Izraela, czyli Arrow, Proca Dawida, żelazna kopuła, to nie ulega wątpliwości, że taki wielowarstwowy system rzeczywiście będzie nas chronił.
W jakim czasie taka tarcza mogłaby zacząć działać?
Myślę, że tu dużo zależy od Europy. Mamy trzeci rok wojny, 24 lutego minęły dwa lata od rosyjskiej agresji na Ukrainę. Tymczasem niektóre europejskie państwa sprawiają wrażenie, jakby dopiero budziły się z letargu. Nie wydają nawet 2 proc. swojego PKB na zbrojenia, podczas gdy w epoce zimnej wojny było to ponad 10 proc. Mam jednak nadzieję, że te młyny europejskie rozpędzają się powoli, ale jednak osiągną dodatkową prędkość. Myślę, że powinno minąć do pięciu lat, by ta europejska kopuła zaczęła działać. By tak się stało, kluczowa jest europejska solidarność. I to, co premier mówił w Danii, mówienie wspólnie jednym głosem, z pewnością ten projekt przyspiesza. Wszelkie głosy krytykujące system, który przecież nie oznacza zamknięcia czegoś innego, tylko zbudowanie kolejnych zabezpieczeń, z pewnością działają na szkodę naszego bezpieczeństwa.
Eksperci są zgodni, że na dziś zagrożenie atakiem ze strony Rosji jest minimalne, ale wzrośnie znacząco, jeżeli Ukraina się przegra wojnę. I po czasie euforii, gdy wydawało się, że Ukraina jest bliska zwycięstwa, dziś jest coraz więcej obaw, że Putin może jednak zwyciężyć. Jak ta sytuacja z wygląda pana perspektywy?
Jeśli chodzi o nastroje, to jest takie wahadło, wychylające się raz w jedną, raz w drugą stronę. Mimo wszystko uważam, że z kilku względów sytuacja rozwija się pozytywnie. Po pierwsze Putin sam zobaczył i pokazał społeczności międzynarodowej, jak żenująca jest rosyjska armia. Druga armia świata, która miała wygrać w tydzień, napotkała ogromne problemy, jej mit został całkowicie obalony. Druga armia świata, która ma takie problemy na Ukrainie, przecież ona miała w ciągu tygodnia Ukrainę pokonać. No warto o tym pamiętać, ten mit potężnej armii został obalony. Widzieliśmy złodziei, dezerterów, tchórzy, obdartusów i bandytów, których nie wiem, dlaczego tak się obawiano. Nawet w Polsce były głosy, że ludzie Prigożyna, że zaatakują Polskę. Nie było podstaw do takiego myślenia. Putin ośmieszył się dodatkowo, bo w świat szedł przekaz, że ukradli mu czołg. Jeszcze istotniejsze są kwestie strategiczne. Finlandia i Szwecja przystąpiły do Paktu Północnoatlantyckiego, dwukrotnie wydłużyła się granica Sojuszu z Rosją. Nastąpiła też derusyfikacja Ukrainy, obudzenie państw NATO. Tu oczywiście można zadać stare pytanie: skoro jest tak dobrze, czemu jest tak źle. A źle jest dlatego, że przegrywamy wojnę informacyjną, a Rosja rozsiewa tę swoją propagandę. W samej Ukrainie pojawiły się waśnie między stroną wojskową a cywilną. Prezydent Żeleński mówi, że generałowie to idioci szkoleni przez Sowietów, bo na użytek propagandowy kazał prowadzić działania, kwestionując ich zdolność do przygotowywania operacji.
A z kolei generał Walerij Załużny stwierdził, że politycy to głupcy, którzy przeszkadzają wojskowym. Mamy ogromną liczbę ludzi, niemal drugą armię Ukraińców, którzy uciekli za granicę i pobierają zasiłki w zachodniej Europie. A równocześnie trwa ofensywa dyplomatyczna Rosji, która jednoczy się z krajami Briks. Jest wspomniana ofensywa propagandowa. Mamy blokowanie granicy przez rolników. Pojawiają się tam hasła typu „Putin zrób porządek z Ukrainą, Brukselą. Koniec gościny”. Mamy Orbana. Mamy Słowację jako kraj, który wyłamuje się z szeregu wsparcia obrony przeciwko Rosji. Czyli, krótko mówiąc, spraw do uporządkowania jest bardzo wiele.
Jak ta sytuacja rozwinie się w najbliższym czasie?
Jestem przekonany, że jednak to przebudzenie w końcu nastąpi. Coraz więcej i coraz bardziej zdajemy sobie sprawę. Z faktu, że bez wsparcia Ukrainy, tak naprawdę sami sobie budujemy potężne zagrożenie. Rosja marzy o tym, żeby zdobyć Charków. Mam nadzieję, że to się nie uda, bo to byłoby strategiczne przełamanie. To oznaczałoby, że tak naprawdę Zachód przegrał wojnę, bo nie wspierał Ukrainy tak jak trzeba. Gdyby jednak nawet jakimś cudem Rosjanom udało się zdobyć Charków, to to byłoby niebezpieczne, ale jednak wciąż daleko do przejęcia zasobów Ukrainy, opanowania tego kraju i planowania kolejnych działań już będąc wzmocnionym tym potencjałem, którym dysponuje Ukraina. Także raczej patrzę pozytywnie. Nie oczekuję ukraińskiej ofensywy w tym roku, ale oczekuję w końcu mądrego działania. Nie pod propagandę, nie pod publiczkę, tylko takiego skutecznego wypierania agresora z terytorium Ukrainy.
W jaki sposób Rosja może nam dziś zagrozić?
Też nie popadajmy w panikę. Rzeczywiście systemy obrony powietrznej są kluczowe.
Nie dziwię się tym priorytetom naszego rządu, bo tak naprawdę Rosja masowej armii na terytorium NATO nie jest w stanie wysłać, bo jej po prostu nie ma. Jednak rakiety manewrujące przekraczają naszą przestrzeń powietrzną i działania dywersyjne też mogą być realizowane. Stąd też w pierwszej kolejności rzeczywiście należy postarać się o europejską tarczę antyrakietową i żelazną kopułę nad Polską. No i oczywiście trzeba zainwestować w rozwiązania systemowe, pozwalające też skutecznie działać w wojnie hybrydowej. Mam tu na myśli i system kierowania, i wzmocnienie wojsk specjalnych jako tych, które najlepiej sobie radzą z działaniami o charakterze dywersyjnym.
na zdjęciu: Wyrzutnie amerykańskiej baterii Patriot. fot. Adam Warżawa/PAP
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo