Od 1 kwietnia z polskich szkół zniknęły prace domowe. Młodzież powinna cieszyć się tym faktem, ale tak nie jest w każdej placówce. Do biura Rzecznik Praw Dziecka wpłynął sygnał od uczennicy, która relacjonuje, że nauczyciele zapowiedzieli częstsze kartkówki i sprawdziany. W jednej ze szkół rodzice prowadzą otwarty bunt.
Prace domowe zniknęły dzięki Maciusiowi
Od kwietnia, zgodnie z nowelizacją rozporządzenia w sprawie oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów, w klasach I-III szkół podstawowych nie zadaje się prac domowych - z wyjątkiem prac służących usprawnianiu motoryki małej, czyli ćwiczeń, polegających na rozwijaniu umiejętności ruchowych dłoni.
Z kolei w klasach IV-VIII szkoły podstawowej można zadać pracę domową, ale wykonanie jej nie jest obowiązkowe. Napisanie lub nie zadania nie jest oceniane. Po wykonaniu pracy uczeń ma otrzymać informację co zrobił dobrze, a co wymaga poprawy.
Zmiany zostały wprowadzone dzięki m.in. Maćkowi z Włocławka, który na sierpniowym spotkaniu z Donaldem Tuskiem alarmował o "łamaniu praw dziecka" w szkole, nazywając tak chociażby zadawanie prac domowych na weekend. Słowa młodego ucznia poruszyły premiera. Po wejściu w życie reformy Donald Tusk nie ukrywał, że uczniowie zawdzięczają większy luz po lekcjach Maciusiowi.
Nauczyciele zapowiadają kartkówki i sprawdziany
Fakt, że prace domowe zniknęły, powinien ucieszyć wielu uczniów, ale tak do końca nie jest. Jak podaje Interia, do biura Rzeczniczki Praw Dziecka wpłynął sygnał od uczennicy, której odejście od prac domowych nie do końca się spodobało.
– Zwróciła uwagę, że przy podejmowaniu decyzji nikt nie pytał jej o zdanie. Opisała, jakie ta decyzja niesie za sobą skutki dla niej, jej koleżanek i kolegów. Nauczyciele zapowiedzieli, że (teraz - red.) będą m.in. częściej przeprowadzali kartkówki i sprawdziany. Czuje się tym zestresowana – opisuje przedstawicielka RPD Paulina Nowosielska.
Nauczyciele też nie mają łatwo
Jest również druga strona medalu, czyli nauczyciele, którzy nie czują się z tym zmianami do końca dobrze. Marek Pleśniar, dyrektor Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty zdradza w rozmowie z Interią, że wychowawcy odczuwają "brak zaufania", ponieważ nikt ich nie pytał, czy rezygnować z prac domowych.
Małgorzata Frączek, dyrektorka w Zespole Szkół w Świerzowej Polskiej (woj. podkarpackie) mówi portalowi, że zmiany do końca są przemyślane. – To niemożliwe, aby całkiem odejść od zadań domowych. Będą nazywały się na przykład "pracą z dzieckiem w domu" – wyjaśnia.
Okazuje się, że dyrektor Frączek ma jeszcze jeden, większy problem. – W mojej szkole jest nawet "bunt" rodziców, bo mądry rodzic chce domowych zadań dla dzieci. Nie będzie jednak oczekiwał oceny, starczy, że nauczyciel da uśmiechniętą buźkę – mówi.
MP
Fot. Pixabay
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo