Członkowie komisji ds. Pegasusa mają rozważać dalsze losy Przemysława Wiplera z Konfederacji i Sebastiana Łukasiewicza z PiS. Ma to związek z niezłożeniem przez nich dokumentów uprawniających do uzyskania dostępu do informacji ściśle tajnych. – Taka opcja jest – powiedział w rozmowie z dziennik.pl Tomasz Trela, wiceprzewodniczący komisji ds. Pegasusa.
Wipler i Łukasiewicz "na wylocie"
Według medialnych doniesień, członkowie komisji ds. Pegasusa mają postawić przed ultimatum Przemysława Wiplera i Sebastiana Łukasiewicza. Powodem jest brak złożenia przez nich niezbędnych dokumentów uprawniających do uzyskania dostępu do informacji ściśle tajnych.
Tomasz Trela wiceprzewodniczący komisji ds. Pegasusa powiedział w rozmowie z dziennik.pl, że "taka opcja jest". – Panowie jako jedyni nie złożyli dokumentów do ABW o dostęp do dokumentów ściśle tajnych, a w tej komisji bez takiego dostępu nie można pracować – wyjaśnił.
– Nie wyobrażam sobie, żeby podczas obrad komisji, na jakimś etapie ci panowie byliby wyłączani z posiedzenia, albo żeby nie mogliby brać udziału w pracach komisji, szczególnie gdy poruszane są kwestie ściśle tajne i przesłuchiwani są świadkowie – dodał.
Trela zaznaczył, że "w tych okolicznościach na pewno będziemy rozważać konieczność zmian personalnych". – Ja wczoraj odebrałem dostęp do dokumentów ściśle tajnych decyzją szefa Kancelarii Sejmu, bo toczy się wobec mnie procedura ABW i taki czasowy dostęp do tych dokumentów mam. Już mogę poufne akta weryfikować, przeglądać. Panowie nawet nie złożyli wniosku w tej sprawie – zdradził.
Problemy komisji ds. Pegasusa
W ostatnim czasie przed komisją stanął m.in. Jarosław Kaczyński. Według wielu ekspertów - nawet tym sprzyjającym nowemu rządowi - członkowie zespołu nie podołali temu przesłuchaniu. Przez większość czasu prezes PiS żartował sobie z prac komisji i obnażał jej nieprzygotowanie. Wiele wskazuje, że również teraz komisja niczym nie zaskoczy, ponieważ - jak ustaliła "Gazeta Wyborcza" - jej członkowie nie mają właściwie żadnej innej wiedzy, niż ta dostępna opinii publicznej. Nie przeszli procedury uprawniającej do wglądu do materiałów tajnych.
– Od Siemoniaka nie ma nic. Od Bodnara wyszły rzeczy z Prokuratury Krajowej z klauzulą "tajne", które można sobie ściągnąć z internetu. To opinie prawne i analizy. Śledztwo dotyczące zakupu Pegasusa jest tam na bardzo wstępnym etapie – powiedział portalowi jeden z członków komisji.
Komisja ds. Pegasusa
Komisja śledcza ds. Pegasusa ma zbadać legalność, prawidłowość i celowość czynności operacyjno-rozpoznawczych podejmowanych z wykorzystaniem tego oprogramowania m.in. przez rząd, służby specjalne i policję w okresie od 16 listopada 2015 r. do dnia 20 listopada 2023 r.
Ma też ustalić, kto był odpowiedzialny za zakup Pegasusa i podobnych narzędzi dla polskich władz. Będzie również badała, czy działania operacyjno-rozpoznawcze prowadzone z wykorzystanie Pegasusa wobec polskich obywateli były legalne, prawidłowe i celowe.
MP
Fot. Przemysław Wipler w Salon24.pl
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka