Natalia Fiedorczuk, piosenkarka i pisarka w nowym wywiadzie dla "Wprost" otwarcie powiedziała o swojej tragicznej sytuacji finansowej. Artystka twierdzi, że zarobki twórców w Polsce są zdecydowanie za niskie: "bez stałej pensji jestem w d...".
Natalia Fiedorczuk to polska piosenkarka i pisarka znana przede wszystkim z występów w zespole Happy Pills oraz z napisania powieści "Jak pokochać centra handlowe", która została nagrodzona Paszportem Polityki. Chociaż Fiedorczuk jest uznaną artystką z bogatym portfolio, w nowym wywiadzie dla "Wprost" wyznała, że ma poważne problemy finansowe. Jakiś czas temu poinformowała również o zakończeniu pracy w wydawnictwie Natuli po ponad pięciu latach kariery.
Artystka szuka pracy
Na Facebooku ogłosiła, że jest w stanie złapać się każdej pracy, nawet jeśli ma to być sprzątanie domów. - Mówiąc poważnie. Chętnie wezmę cykliczne sprzątanie i sprzątania kryzysowe (dyskretna, z silną obręczą barkową, niebojąca się brudu) w obrębie Warszawy i okolic. Albo jeszcze co innego, co sprawi, że w maj wejdę jako człowiek wypłacalny – oświadczyła przed dwoma tygodniami. W rozmowie z "Wprost" Fiedorczuk wyjaśniła dokładniej, na czym polegają jej problemy.
– Utrata comiesięcznego źródła dochodów stawia mnie w bardzo trudnej i ryzykownej dla całej rodziny sytuacji. Nie wyszłam za mąż za uposażonego partnera, który w takim kryzysie wesprze mnie i powie, żebym się niczym nie stresowała i zrobiła sobie półroczną przerwę od pracy, a on się zajmie wszystkim. Nie mam swojego mieszkania, płacę za wynajem, za edukację dzieci, za rachunki, więc bez stałej pensji jestem w d... – wyliczała artystka.
"Moja rodzina nie miałaby co jeść"
Zdaniem Fiedorczuk, zarabia ona też stanowczo za mało w stosunku do poświęconego czasu. Autorka powieści "Jak pokochać centra handlowe" wyraziła niezadowolenie z braku owoców swojej ciężkiej pracy, na którą potrafi poświęcać całe dnie.
– Jestem matką samodzielnie wychowującą dzieci, a przy tym pracoholiczką. Mam świadomość, że dużo działam, dużo pracuję, dużo robię, ale nie widzę efektów mojej pracy w postaci wymiernej zamożności. Nie jestem szczególnie uprzywilejowana ekonomicznie – pożaliła się pisarka w wywiadzie, dodając również: - Idealnie byłoby, gdybym poszła do wydawnictwa już z konspektem książki i z napisaną jej częścią. Dostałabym zaliczkę. Tyle że trzeba napisać plan, trzeba napisać część treści, a to wymaga czasu i zanim to by się stało, moja rodzina nie miałaby za co jeść.
Czy Waszym zdaniem polscy artyści rzeczywiście zarabiają zbyt mało, by się utrzymać?
Fot. Natalia Fiedorczuk (z prawej) w czasie strajków kobiet/Instagram
Salonik24
Inne tematy w dziale Rozmaitości