Inflacja spada, ale na świąteczną żywność wydamy więcej niż rok temu. Statystyczna czteroosobowa rodzina przeznaczy na to od 800 do 1200 zł.
Wiadomo już, ile pieniędzy Polacy chcą przeznaczyć na świąteczną żywność, w tym na napoje, w przeliczeniu na jedną osobę. Eksperci zauważają, że z jednej strony inflacja zmusiła ludzi do oszczędności, ale z drugiej – producenci podejmowali różne działania mające na celu zmniejszenie wrażliwości konsumentów na wyższe ceny, m.in. ze zmniejszaniem gramatury produktów przy jednoczesnym utrzymaniu ceny, tak by klient nie zorientował się lub przynajmniej łatwiej zaakceptował, że dany produkt zdrożał.
Sondaż: Większość wyda więcej, niż rok temu
Na pytanie z sondażu UCE RESEARCH i Grupy Offerista, o to, ile pieniędzy konsument chce wydać na świąteczną żywność, w tym na napoje bezalkoholowe, w przeliczeniu na jedną osobę, 17,3 proc. ankietowanych podało, że 200-300 zł, a 13,9 proc. zadeklarowało ponad 500 zł. Co ciekawe 13,4 proc. badanych jeszcze nie wie, ile zainwestuje. Z kolei 12,5 proc. Polaków chce się zamknąć w przedziale 150-200 zł, 10,7 proc. – 300-400 zł, 9,7 proc. – 400-500 zł, 9,3 proc. – 100-150 zł, a 8,1 proc. – 50-100 zł. Natomiast 2,8 proc. rodaków zapewnia, że nic nie zapłaci za świąteczne art. spożywcze. Najmniej wskazań zyskały wydatki poniżej 50 zł, była to najniższa kwota do wyboru, tyle wyda 2,3 proc. świętujących.
– Najczęściej deklarowana kwota to taka nasza średnia świąteczna. Według mnie, to ani dużo, ani mało. Oczywiście wszystko zależy od tego, na ile osób są organizowane święta i jak dana rodzina podchodzi do ich obchodzenia. Z badania wynika, że w tym roku więcej Polaków będzie chciało wydać 200-300 zł niż rok wcześniej, co świadczy to o tym, że Polacy pomimo spadającej inflacji wciąż oszczędzają w sklepach – mówi Robert Biegaj, ekspert z Grupy Offerista.
Prof. Elżbieta Mączyńska, prezes honorowy Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego, zauważa, że w polskiej tradycji Wielkanoc jest obchodzona mniej wystawnie niż Boże Narodzenie. Nie upowszechnił się u nas też zwyczaj wręczania sobie prezentów wielkanocnych, co obniża wydatki na święta. Wyjaśnia, że stosunkowo niskie kwoty to też dowód na to, że Polacy rezygnują z nadmiernego, nieuzasadnionego wydawania pieniędzy, w tym w celu imponowania innym. Impulsem do tego była m.in. pandemia, która nauczyła społeczeństwo bardziej racjonalnego podejścia do gospodarowania domowym budżetem. O kwocie 200-300 zł częściej mówią mężczyźni niż kobiety. Ponadto takiego wyboru dokonują przede wszystkim osoby w wieku 75-80 lat, z miesięcznymi dochodami netto na poziomie 3000-4999 zł i z wyższym wykształceniem. Przeważnie dotyczy to mieszkańców miast liczących od 50 tys. do 99 tys. ludności. Jak stwierdza Robert Biegaj, można z tego wyciągnąć wniosek, że statystyczna czteroosobowa rodzina wyda w tym roku na żywność i napoje bezalkoholowe ok. 800-1200 zł.
Dobra wiadomość dla gospodarki
- W zeszłym roku wyglądało to bardzo podobnie. To z kolei pokazuje, że Polacy nie chcą zbytnio podnosić swoich wydatków, chociaż zaczynają je trochę luzować. I to może być dobra wiadomość dla rynku i gospodarki, ale zobaczymy, co będzie dalej. Jak mówią ekonomiści, w drugiej połowie roku inflacja znowu pójdzie w górę. Słysząc, to statystyczny Kowalski nieco wyhamowuje z wydatkami na święta - zwraca uwagę ekspert z Grupy Offerista.
Respondenci zostali poproszeni o faktycznie poniesionych w zeszłym roku kosztów. Okazało się, że 19,8 proc. nie pamięta, ile pieniędzy wydało w przeliczeniu na jedną osobę, 13,6 proc. wybrało przedział 200-300 zł, 12,8 proc. - 150-200 zł, 11,9 proc. – 100-150 zł, a 6,3 proc. – 400-500 zł. Natomiast 2,9% uczestników sondażu nie poniosło żadnego wydatku. Najmniej wskazań uzyskała kwota poniżej 50 zł – 2,4 proc. Jak ocenia dr Maria Andrzej Faliński, były dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, fakt, że co piąty Polak nie pamięta, ile pieniędzy wydał, to dobra informacja. Świadczy ona o tym, że konsumenci nie zaprzątają sobie głowy zeszłorocznymi liczbami i nie koncentrują się na nich.
- To również pokazuje, że stajemy się społeczeństwem stabilnie konsumującym. Konsumpcjonizm, który był zauważalnym zjawiskiem jeszcze niedawno, teraz jest, nazwijmy to eufemistycznie, platformą codzienności. Oznacza to, że stać nas na to – zaznacza dr Faliński.
Źródło zdjęć: MondayNews
Tomasz Wypych
Inne tematy w dziale Gospodarka