Wobec działań prezesa Narodowego Banku Polskiego jestem bardzo krytyczny. Myślę, że są poważne powody, żeby go wymienić. Nie widzę jednak procedury, która by to umożliwiała. Wszelkie próby odwołania prezesa NBP są naciągane – mówi Salonowi 24 prof. Ryszard Bugaj, ekonomista, Polska Akademia Nauk, założyciel i pierwszy przewodniczący Unii Pracy.
Czarne chmury zbierają się nad prezesem Narodowego Banku Polskiego, koalicja rządząca stawia mu szereg zarzutów. Czy dni Adama Glapińskiego są policzone?
Prof. Ryszard Bugaj: Kilka tygodni temu opublikowałem w „Rzeczpospolitej” artykuł, w którym wyraziłem się sceptycznie co do działań koalicji rządzącej w tej kwestii. Nie dlatego, żebym kochał „Glapę”, jestem wobec niego bardzo krytyczny. Myślę, że są poważne powody, żeby go wymienić. Nie widzę jednak procedury, która by to umożliwiała. Wszelkie próby odwołania prezesa NBP są naciągane.
Największym absurdem byłoby zmienić prezesa, oskarżając o złą politykę gospodarczą. Bo prezes mógł robić poważne błędy, ale kardynalnych, prowadzących do katastrofy, nie popełnił. Od polityki pieniężnej nie można zbyt dużo oczekiwać. Jest to narzędzie, które tylko broni pieniądza. Jeżeli się zwalcza inflację, no to oczywiście takie działanie godzi we wzrost. Są sytuacje zupełnie nadzwyczajne, tak jak w Polsce w 1989 roku, albo takie, jakie miały miejsce w Argentynie. U nas jednak aż tak drastycznej sytuacji nie było. Nie zmienia to faktu, że Adam Glapiński zasłużył na bardzo surową ocenę.
Opozycja stawia mu bardzo poważne zarzuty, w kwestii na przykład skupowania obligacji, domaga się Trybunału Stanu.
Jak wspomniałem, zasłużył na ostre oceny, jednak moim zdaniem to nie kwalifikuje się do Trybunału Stanu. Osobiście bardzo surowo oceniam politykę wewnętrzną w samym banku, chociażby ogromne wynagrodzenia, gromadzenie ludzi, którzy okazali się zbędni w polityce, wypadali z niej, on ich przygarniał. Najbardziej jednak oburzają wysokie pensje. Kiedyś już mówiłem u Państwa, że przed laty byłem doradcą prezesa NBP Sławomira Skrzypka. Wtedy zarabiałem około 4,5 tysiąca. Teraz doradcy zarabiają w NBP około 30 tysięcy.
Na pewno nie jestem fanem pana prezesa Adama Glapińskiego. Nie oznacza to jednak, że istnieją dobre sposoby jego odwołania. Absolutnie nie jestem fanem rozwiązania tego problemu przez Trybunał Stanu, który jest ciałem na wskroś politycznym. Możliwe, że rządzący doprowadzą do sytuacji, w której Glapiński będzie zawieszony, ale nie będzie usunięty. I moim zdaniem Tusk robi spore błędy z tak ostrym uderzeniem w poprzedników.
Chce tego spora część jego elektoratu. Inni przypominają, że gdyby PiS poczekał na koniec kadencji sędziów Trybunału Konstytucyjnego i prezesa Andrzeja Rzeplińskiego to przejąłby Trybunał i tak, ale nieco później, za to nie byłoby tej całej awantury z praworządnością. Czy PO powinna w takim razie poczekać z rozliczeniami na wybory prezydenckie, a gdy ich człowiek zostanie prezydentem zająć się na dobre rozliczeniami?
To bardzo prawdopodobne, że prezydent nie będzie z obozu PiS, ale wcale nie jestem pewien, że nową głową państwa będzie ktoś z Koalicji Obywatelskiej. Szczególnie jeżeli rząd postawi na totalne odrzucenie wszystkiego, co robili poprzednicy. Bo owszem, wyborcy odrzucili wizję PiS, ale w sferze politycznej. Nie odrzucili tego, co zrobiono w sprawach społecznych i gospodarczych, kwestii związanych z 800 Plus, łagodzeniem przeciążenia podatkami grup nisko dochodowych. Także dlatego stawianie na rozliczanie na już, ad hoc, jest poważnym błędem.
Wcześniej czy później zaczną się kłopoty z krytycznymi ocenami ze strony wyborców. Sugerowałbym rządowi, żeby nie odrzucał socjalnych osiągnięć PiS. W kwestiach politycznych tam, gdzie jest jasna droga prawna i można dokonać rozliczeń, bezwzględnie to robił. Natomiast tam, gdzie nie ma jasnej drogi prawnej, prezentował po prostu ustawy, przedstawiać je do podpisu prezydentowi. Niech je wetuje, a rząd może to wtedy nagłaśniać. Jednocześnie czekać. Rok szybko minie.
Źródło zdjęcia: Donald Tusk, Adam Glapiński. Fot. PAP/Canva
Inne tematy w dziale Gospodarka