Wojna cenowa między dyskontami wykańcza sklepy, ale podoba się Polakom. Nasi rodacy chcą jej zaostrzenia przed świętami, by zrobić tańsze zakupy. Dzięki konfliktowi dwóch wielkich sieci spożywczych, niektóre produkty kosztują śmieszne pieniądze. Przypomnijmy, że w Lidlu i Biedronce można było kupić butelkę wódki za 10 zł.
Ostra rywalizacja sieci handlowych cieszy Polaków
Ponad 55 proc. Polaków oczekuje zaostrzonej walki cenowej pomiędzy dyskontami. Na zaostrzoną rywalizację między sklepami najbardziej liczą Polacy w wieku 45-55 lat oraz 35-44 lat. Dotyczy to zwłaszcza tych, którzy miesięcznie zarabiają na rękę poniżej 1000 zł, 1000-2999 zł, ale także 5000-6999 zł. Głównie mieszkają w miastach liczących co najmniej 500 tys. ludności albo 100-199 tys. osób. Tak wykazało badanie UCE RESEARCH i Grupy Offerista.
- Konsumenci w Polsce oczekują lepszych cen, walki sklepów i to jest naturalny proces rynkowy. Wychodzą też z założenia, że sieci handlowe bardziej powinny się bić między sobą o ich uwagę. Polacy wciąż żyją w cieniu oszczędności, nawet pomimo tego, że inflacja mocno wyhamowała. Chcą, a nie niektórzy dalej muszą, ostrożnie wydawać pieniądze - mówi Robert Biegaj z Grupy Offerista.
Dyskonty idealnie trafiły w gusta naszych rodaków
Eksperci podkreślają, że te dane idealnie odpowiadają strukturze odbiorców ofert promocyjnych dyskontów.
- Takie zakupy nie wymagają wielogodzinnych wypraw, jak do hipermarketu. I nie ma tam zawyżania cen, jak w tradycyjnych małych sklepikach. W dyskontach jest zakupowy potencjał dla rodzin, zarówno jeśli chodzi o ceny, ale też inne koszty, w tym m.in. paliwo czy czas poświęcany zakupom. Wysoki udział zwolenników zaostrzenia wojny cenowej w większych i średnich miastach jest efektem tego, że mieszka tam najwięcej osób mających średnie i nieco niższe dochody. Siłą rzeczy często wybierają zakupy właśnie w dyskontach. I nic nie wskazuje na to, by ci klienci mieli te zwyczaje zmienić w najbliższym czasie - stwierdza dr Andrzej Maria Faliński ze Stowarzyszenia Forum Dialogu Gospodarczego
Polacy coraz rozsądniej wydają pieniądze na artykuły spożywcze i chemię gospodarczą, korzystając z okazji i analizując ceny.
- Prawdopodobnie był to mocny argument do uruchomienia SMS-owej kampanii Biedronki, stanowiącej reklamę porównawczą. Mimo pojawiających się na jej temat negatywnych ocen, wydaje się, że była dobrze przemyślana i odpowiedziała na potrzeby klienta - ocenia Michał Sadecki - komentuje Michał Sadecki, prezes MSL Consulting.
Ekspert: Wojna dyskontów to nie jest dobre zjawisko dla handlu
Wojna sieci dyskontowych, prowadzona głównie między Biedronką i Lidlem, podoba się konsumentom z wielu powodów. Przede wszystkim liczą oni, ile pieniędzy wydają obecnie na zakupy. Chodzi także o spodziewane okazje cenowe podczas zakupów na zbliżające się zakupy wielkanocne. Z perspektywy rynku tak ostra walka na promocje i inne okazje między dużymi sieciami handlowymi nie jest jednak uważana za zbyt pozytywne zjawisko.
- Z punktu widzenia naszych przedsiębiorców, wojna cenowa pomiędzy dyskontami w obecnej formie budzi bardzo poważne zastrzeżenia w kontekście zgodności z ustawą o ochronie konkurencji i konsumentów. Jej kontynuowanie w tej formie może prowadzić do trwałych i bardzo negatywnych zmian na rynku, zarówno dla handlu, jak i dla producentów. Konsekwencją tego może być trwałe osłabienie pozycji małych i średnich firm. Długofalowo grozi to pogorszeniem możliwości zakupowych konsumentów - alarmuje Maciej Ptaszyński, prezes Polskiej Izby Handlu (PIH).
Zdaniem Roberta Biegaja osoby nieoczekujące zaostrzenia wojny cenowej prawdopodobnie nie za bardzo szukają w sklepach promocji. To głównie konsumenci, którzy osiągają miesięczne zarobki powyżej średniej krajowej. Według badania, przede wszystkim najmłodsi dorośli nie liczą na walkę między sklepami. Takie osoby rzadko robią duże, rodzinne zakupy.
Wódka za 10 zł i kuriozalne promocje. Do akcji wkracza UOKiK
Eksperci przewidują, że wojna cenowa miedzy dyskontami będzie jeszcze trwała, choć trudno jednoznacznie wskazać, jak dalej się ona potoczy. Przeważa opinia, że za obecne promocje konsumenci prędzej czy później będą musieli zapłacić, choćby wyższymi cenami innych produktów niż te kupowane obecnie po rabatach. W niektórych przypadkach już to się dzieje. Walka będzie się zaostrzać. Z czasem może przybrać nowe oblicze, bo zwyczajnie wyczerpie się obecna formuła. Klienci nie będą na to tak mocno zwracać uwagi, jak obecnie. W efekcie konsumenci mogą zacząć na dobre gubić się, gdzie faktycznie jest tanio i co jest okazją, a co nie. Atakujące ich z każdej strony komunikaty o super ofertach i okazjach w końcu zaczną być obojętne lub zwyczajnie niezauważalne. Klienci sklepów zaczną się przed tym sami bronić, uznając, że kierowany do nich przekaz, choćby reklamowy, nie jest do końca wiarygodny.
- Tym bardziej, że wojna cenowa przybiera coraz bardziej kuriozalne formy, jak oferowanie 0,5 l wódki za 10 zł. W takiej sytuacji do akcji wkracza UOKiK, a nawet prokuratura, jak informują media. W dłuższym okresie rynek się zawęża, zagrożona jest jakość, klient i producent tracą zaufanie do handlowca. Następuje nadmiarowa ucieczka w eksport i dumping ofert cenowych – podsumowuje dr Andrzej Maria Faliński.
Tomasz Wypych
Fot. Dział z alkoholami w supermarkecie. Źródło: Pixabay.com
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Gospodarka