Nasila się spór protest pracowników Biedronki z zarządem firmy. Kilka tysięcy zatrudnionych w sieci podpisało petycję w sprawie poprawy warunków pracy, a związki zawodowe nie wykluczają dalszych kroków. Czy przed świętami sklepy popularnej sieci będą czynne?
Ponad 4 tys. pracowników sieci Biedronka podpisało się pod petycją, którą wysłano do zarządu Jeronimo Martins nie tylko w Polsce, ale także w Portugalii. Protestujący zdecydowanie domagają się poprawy warunków pracy, jakie ich zdaniem są w sieci.
- Zrobili to, mimo że czuli się zastraszani przez przełożonych - mówi Gabriela Kaim, przewodnicząca NSZZ „Solidarność” w Jeronimo Martins Polska.
Pracownicy Biedronki walczą o swoje
Akcję zorganizowała działająca w sieci „Solidarność”. Petycja do zarządu firmy powstała już w lutym. I stale rośnie liczba pracowników, którzy się pod nią podpisują. W piśmie związkowcy podkreślają, że „uzyskanie i utrzymanie przez Biedronkę pozycji rynkowego lidera jest możliwe tylko dzięki wytężonej pracy i zaangażowaniu pracowników, którzy powinni być za to należycie wynagradzani. Zaś zakres powierzanych im zadań powinien być możliwy do realnego wykonania w harmonogramowym czasie pracy”.
W petycji znalazły się trzy postulaty dotyczące poprawy warunków pracy. Związkowcy domagają się zwiększenia liczby etatów i zatrudnienia dodatkowych pracowników. W ich ocenie, praktycznie nie ma takiej placówki handlowej, w której liczba osób na zmianie byłaby adekwatna do liczby obowiązków nałożonych na pracowników. W dodatku sytuacja z roku na rok ulega pogorszeniu.
– W tej chwili na jednej zmianie pracują po dwie, trzy osoby, które równocześnie muszą obsługiwać kasy, przygotowywać wypieki i np. rozkładać towar. Bardzo trudno jest w takich warunkach godzić wszystkie te obowiązki, a mimo to pracownice są karane upomnieniami i naganami. Na sklepach panuje bałagan i chaos, pracownicy nie nadążają z rozkładaniem towarów na półki. Po prostu brakuje rąk do pracy. Tymczasem non stop słyszymy, że jest nas za dużo i będą cięcia etatów – wyjaśnia Gabriela Kaim.
Podwyżki dla pracowników Biedronki to nie wszystko
Podwyżki wynagrodzeń to kolejny postulat zawarty w petycji do pracodawcy. Jak informuje przewodnicząca „Solidarności” w Biedronce, zarobki wielu zwykłych pracowników są niewiele wyższe od płacy minimalnej. W dodatku wynagrodzenia uległy spłaszczeniu, pracownicy z długim stażem zarabiają niewiele więcej od osób zaczynających pracę. – Zwróciliśmy się do pracodawcy o rozpoczęcie negocjacji płacowych z udziałem wszystkich organizacji związkowych działających w Biedronce, ale nie wyraził na to zgody – mówi Gabriela Kaim.
Związkowcy domagają się także wprowadzenia premii dla pracowników zatrudnionych przy ladach mięsnych. Przewodnicząca „Solidarności” zwraca uwagę, że pracownicy ci odpowiadają zarówno za sprzedaż towarów, jak i organizację całego stoiska, a nie otrzymują za to żadnych dodatków. W jej ocenie jest to po prostu niesprawiedliwe.
Jak podkreśla, pracownicy sieci są już zmęczeni pogarszającymi się warunkami pracy. Swoją determinację pokazują podpisując się pod petycją do pracodawcy oraz zapisując się do „Solidarności”.
– Co miesiąc deklarację związkową wypełnia kilkadziesiąt kolejnych osób. Nasza cierpliwość już się kończy. Jeśli trzeba będzie, to podejmiemy wszystkie działania przewidziane w ustawie o rozwiązywaniu sporów zbiorowych – przekonuje przewodnicząca.
Biedronka należy do portugalskiej spółki Jeronimo Martins Polska Ma ok. 3500 sklepów i kilkanaście centrów dystrybucyjnych w Polsce. Zatrudnia ponad 80 tys. osób.
Fot. Biedronka
Tomasz Wypych
Inne tematy w dziale Gospodarka